– Czy wy macie świadomość, co właśnie zrobiliście? – powtórzyła mama Beomgyu, patrząc na nas surowym wzrokiem. Specjalnie przyjechała do Seulu, żeby porozmawiać z nami osobiście, a my siedzieliśmy na kanapie, czując się jak dzieci, które coś nabroiły.
Beomgyu siedział obok mnie, oboje czuliśmy ciężar jej słów. Wiedzieliśmy, że sytuacja była poważna, ale nie sądziliśmy, że aż tak bardzo. Nasze działania przyniosły oczekiwany efekt, ale cena, jaką musieliśmy za to zapłacić, była znacznie wyższa, niż się spodziewaliśmy.
– Udało się nam – powiedziałam cicho, ale zdecydowanie. – Odegrałam się na moich rodzicach, a to było moim celem.
Mama Beomgyu zmrużyła oczy, a jej twarz stężała jeszcze bardziej.
– Naprawdę myślisz, że to koniec? – zapytała ostro. – Że to, co zrobiliście, sprawi, że oni odpuszczą? Soo, oni teraz tym bardziej będą chcieli cię zniszczyć. Jedyne co tym osiągnęliście to to, że skupią się całkowicie na tobie i nie będą w to wciągać całej reszty.
Słowa mamy Beomgyu uderzyły we mnie mocniej, niż chciałam to przyznać. Znałam swoich rodziców, wiedziałam, do czego są zdolni, ale w tym momencie dotarło do mnie, że mój ruch nie zakończył tej wojny – on ją zaostrzył.
– Wiem, że to skomplikowane... – zaczęłam, ale mój głos zadrżał. – Ale nie mogłam po prostu siedzieć bezczynnie. Moje życie już było piekłem przez nich. Teraz przynajmniej mam kontrolę nad tym, co się dzieje.
– Kontrolę? – prychnęła mama Beomgyu. – Soo, ty ich nie znasz. Może i myślisz, że wygraliście jakąś bitwę, ale wojna dopiero się zaczyna. Oni nie odpuszczą. A teraz skupiłeś całą ich uwagę na sobie.
Beomgyu w końcu się odezwał, choć jego głos był cichy.
– Ale czy nie o to chodziło? – zapytał, spoglądając na matkę. – Chcieliśmy, żeby skupili się na niej, a nie na wszystkich dookoła. Chcieliśmy dać sobie czas.
– Ale za jaką cenę, synu? – odpowiedziała matka, spoglądając na niego z rozczarowaniem. – Owszem, Soo, teraz nie będą się wtrącać w nasze życie, ale ile wytrzymasz? Jak długo będziesz mogła walczyć sama, bez wsparcia?
Słowa te uderzyły we mnie mocniej niż cokolwiek innego. Wiedziałam, że Beomgyu będzie mnie wspierał, ale rzeczywistość była taka, że moi rodzice byli potężni, a ja? Sama ledwo nadążałam za tym wszystkim.
– Ciociu... – zaczęłam niepewnie, próbując złapać oddech. Wydawało mi się, że sytuacja wymyka się spod kontroli, a ja traciłam grunt pod nogami.
– Wiesz, że zawsze cię wspieraliśmy, Soo – przerwała mi spokojnym, ale stanowczym tonem. – Ale nie wiem, czy jesteśmy w stanie to zrobić teraz, gdy podjęłaś tak ryzykowny krok. To, co zrobiliście, może mieć konsekwencje, o których jeszcze nawet nie myślisz.
Poczułam, jak jej słowa trafiają we mnie jak ostrza. Wiedziałam, że to, co zrobiłam, nie było łatwe ani dla mnie, ani dla innych, ale słyszeć, że nawet rodzina może mnie nie wspierać w tej walce... to było za dużo.
– Nie proszę was o to, żebyście wciągali się w moje problemy – powiedziałam, starając się zachować spokój, choć serce biło mi jak szalone. – Chciałam tylko, żebyście wiedzieli, że to był mój wybór. I będę musiała stawić temu czoła sama, jeśli tak trzeba.
Beomgyu złapał mnie za rękę, jego dotyk był ciepły i kojący, dając mi odrobinę siły, której w tym momencie tak bardzo potrzebowałam.
– Soo nie jest sama – powiedział twardo, spoglądając na swoją matkę. – Może nie rozumiesz, ale ona miała prawo walczyć o siebie, a ja będę przy niej, bez względu na to, co się stanie.
CZYTASZ
Fatal trouble || Lee Heeseung
FanfictionFatalny kłopot, takie samo wspomnienie Inna historia, która mnie zatrzęsła Fatalny kłopot