Droga do szpitala była jak senny koszmar, pełen rozmazanych obrazów, pisków syren i przytłumionych głosów. Wszystko, co działo się wokół mnie, wydawało się surrealistyczne, jakby miało miejsce w innym świecie, odległym i nierealnym. Czułam, jak moje ciało drży, ale nie potrafiłam tego kontrolować. Przez całą drogę trzymałam dłoń Heeseunga, który leżał na noszach, blady i bez ruchu, a każdy jego płytki oddech sprawiał, że moje serce waliło mocniej.
Próbowałam mówić do niego, choć nie wiedziałam, czy mnie słyszy.
– Heeseung, jestem tutaj... nie zostawię cię – szeptałam, mój głos pełen desperacji i strachu. – Proszę, tylko się nie poddawaj. Potrzebuję cię...
Moje myśli przeskakiwały chaotycznie, wspomnienia mieszały się z lękiem o to, co może się stać. Obrazy naszej wspólnej przeszłości, rozmowy, uśmiechy, chwile, kiedy byliśmy tylko my – wszystko to teraz nabierało innego, głębszego znaczenia. Przypominałam sobie jego uśmiech, dotyk jego dłoni, każdy moment, który zdawał się teraz tak kruchy.
Gdy dotarliśmy do szpitala, lekarze natychmiast przejęli Heeseunga, odłączając go ode mnie, jakby cały ten chaos i napięcie wokół nagle osiągnęły punkt kulminacyjny. Widziałam, jak pielęgniarki i lekarze krzątają się wokół niego, wyprowadzając go na noszach i szybko znikając za drzwiami na końcu korytarza.
– Proszę, niech ktoś mi powie, co z nim będzie – wyszeptałam do jednej z pielęgniarek, czując, jak łzy spływają mi po policzkach.
– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy – odpowiedziała cicho, choć jej twarz była pełna napięcia.
Zostałam sama w pustym korytarzu, czując, jak ciężar sytuacji w pełni na mnie spada. Tylko jedna myśl ciągle krążyła w mojej głowie: że Heeseung zrobił to wszystko dla mnie, że oddałby wszystko, bym mogła być bezpieczna.
Wyciągnęłam telefon z drżącymi dłońmi i wybrałam numer Beomgyu. Kiedy tylko usłyszałam jego głos, poczułam, jakby fala emocji miała mnie całkowicie pochłonąć. Próbowałam coś powiedzieć, wyjaśnić, co się stało, ale słowa utknęły mi w gardle.
– Sooyeon? Co się dzieje? – zapytał zaniepokojonym tonem, słysząc moją ciszę.
W końcu udało mi się wydusić z siebie zaledwie kilka słów, niezdolna do dalszych wyjaśnień.
– Jestem w szpitalu... – wyszeptałam, głos mi się załamał, a łzy zaczęły płynąć bez kontroli.
Po drugiej stronie nastała cisza, a potem usłyszałam jego przyspieszony oddech.
– W którym szpitalu? Już tam jadę, czekaj na mnie, Sooyeon – odpowiedział zdecydowanie, jego głos pełen niepokoju i troski.
Podałam mu nazwę szpitala, a potem połączenie się zakończyło. Czułam, jak emocje znowu narastają, ale wiedziałam, że muszę być silna. Chciałam tylko jednego – żeby Beomgyu jak najszybciej tu był.
Kilka chwil później, gdy siedziałam sama na szpitalnym korytarzu, usłyszałam szybkie kroki i ciche rozmowy. Podniosłam głowę i zobaczyłam grupę chłopaków biegnących w moją stronę – Beomgyu nie przyjechał sam. Wszyscy zjawili się tutaj, a ich twarze pełne zmartwienia i skupienia.
Beomgyu podbiegł pierwszy, jego oczy były pełne troski. Natychmiast usiadł obok mnie i delikatnie wziął mnie za rękę, dając mi poczucie wsparcia.
– Sooyeon, co się stało? – zapytał, próbując ukryć drżenie w głosie.
Z trudem zebrałam siły, żeby odpowiedzieć. Czułam się tak, jakby wszystko wciąż było snem, z którego nie mogłam się wybudzić.
CZYTASZ
Fatal trouble || Lee Heeseung
FanfictionFatalny kłopot, takie samo wspomnienie Inna historia, która mnie zatrzęsła Fatalny kłopot