Rozdział 1

2.6K 696 116
                                    

Aradia Cztery miesiące później

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Aradia
Cztery miesiące później...

Babcia, kiedy jeszcze żyła, a ja byłam małą dziewczynką, mówiła, że dla spokojnego ducha, należy posiadać coś swojego. Choćby jedną, drobną tajemnicę, której nie zdradzi się ani przyjaciółce, ani ukochanemu, ani nikomu innemu na świecie. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, co miała na myśli, lecz teraz jej słowa nabierały sensu.

Hideout może nie było tajemnicą, ale w tej chwili, gdy dzieliło mnie od niego czterdzieści minut drogi, nareszcie zaczynałam czuć, że posiadam coś tylko swojego. Jakbym odzyskała wolność, nie wiedząc, że wcześniej byłam uwięziona. W Utah nawet powietrze zdawało się inne. Lżejsze, kojące, wypełniające pierś po brzegi.

Do rozpoczęcia się zimowego sezonu zostały dwa miesiące, więc lotnisko nie było jeszcze przepełnione. Dzięki temu sprawnie przeszłam kontrolę bezpieczeństwa i odebrałam bagaż z taśmy.

Planowanie mojej podróży i zorganizowanie tego tak, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, zajęło trochę czasu. Dodatkowo spowalniały mnie ciągłe sprzeciwy rodziców.  Na każdym kroku pokazywali swoje niezadowolenie, próbowali mnie zatrzymać i na wszelkie sposoby przekonać, żebym nie wracała do Hideout. Uważali, że mój pomysł, by zaszyć się na końcu świata – w ich mniemaniu – jest absurdalny i nieodpowiedzialny.

Całkowicie zapomnieli, że mieszkając tam, byliśmy naprawdę szczęśliwi. Ja, choć minęło dziesięć lat, doskonale to pamiętałam. A później, tuż po śmierci babci, doszło do jakiejś awantury i podjęli impulsywną decyzję o wyprowadzce i całkowitym odcięciu się od dziadka i przeszłości.

Nigdy nie rozmawiałam z nimi na ten temat, bo żyli w myśl zasady, że dzieci nie mają prawa głosu. I choć miałam już dwadzieścia trzy lata, wciąż traktowali mnie jak smarkulę. Każda próba poruszenia tej kwestii spełzała na niczym.

Ciągnęłam swoje ogromne walizki w stronę wyjścia, przy którym miał na mnie czekać dziadek. Kiedy automatyczne drzwi się otworzyły, uderzył we mnie przyjemny podmuch wrześniowego wiatru. Stanęłam na chodniku i rozejrzałam się w poszukiwaniu starego pickupa. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, przede mną stanął nowy, czarny SUV. Kiedy wysiadł z niego mój ukochany dziadek, trzymając w dłoni bukiet kwiatów, szczęka opadła mi do samej ziemi.

– Jesteś, mój skowronku – wychrypiał i rozpostarł ramiona, a ja natychmiast zostawiłam swoje walizki i rzuciłam się w jego objęcia.
Moje gardło ścisnęło się ze wzruszenia, bo właśnie w tej chwili uzmysłowiłam sobie potęgę swojej tęsknoty. Nie widziałam dziadka pięć lat i żadne rozmowy na odległość nie były w stanie zastąpić jego silnych ramion.

– Tak się cieszę... – wydusiłam.

– Tylko się nie rozklejaj – zaśmiał się i wypuścił mnie z objęć, po czym wręczył mi kluczyki od auta i piękne kwiaty. – Ty prowadzisz.

End Of The Road Zostanie Wydana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz