Rozdział 9

2K 795 105
                                    

Aradia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Aradia

Kręciłam się leniwie po jedynym, dużym sklepie w Hideout, nie wiedząc tak naprawdę, na co mam ochotę. Bolał mnie brzuch, byłam głodna, zmęczona, a dodatkowo pogoda nie nastrajała optymistycznie. Ten nieprzyjemny stan tylko się pogłębił, kiedy na drugim końcu alejki ze słodyczami, ujrzałam tego dupka. Jakim prawem wyglądał tak dobrze, podczas kiedy ja czułam się jak zużyty kalosz?

Mimowolnie spojrzałam na wózek, który miał wypełniony zdrową żywnością. Oprócz tego gruby koc, jakaś długa poduszka i inne rzeczy. Moją uwagę jednak przykuł ogromny bukiet kwiatów, leżący na samej górze. On z kolei wyglądał elegancko w ciemnym płaszczu, ale jego wyraz twarzy jasno mówił, że był mocno zdenerwowany. Tak przynajmniej mi się wydawało. Nie analizowałam przecież jego mimiki i nie próbowałam zrozumieć...

Mimo wszystko starałam się nie reagować na niego tak agresywnie jak dotychczas. To, czego dowiedziałam się od dziadka, skutecznie mnie hamowało. Ignorować, traktować jak każdego innego, nie dać się sprowokować, darować sobie uszczypliwe uwagi. Przecież to proste.

– Dzień dobry – odezwałam się, a on przeniósł na mnie zdezorientowany wzrok. Wyglądał, jakbym zbudziła go ze snu i nie do końca zdawał sobie sprawę, gdzie jest i który mamy rok.

– Przesłyszałem się? Syczenie żmii brzmi inaczej – mruknął i zerknął do mojego wózka. 

– Ja chociaż próbuję – oparłam i spojrzałam mu w oczy. – Z czym, do cholery, masz problem?

– Dotąd? Z niczym. – Wzruszył ramionami. – Dlatego jesteś taka agresywna? Od nadmiaru słodyczy? – Wskazał na kilka paczek czekoladowych przekąsek.

No i szlag trafił moją chęć ignorowania go. Z nim nie dało się normalnie rozmawiać.

– Jak widać, twoje zdrowe żarcie ma takie samo działanie – prychnęłam.

– To nie dla mnie – odparł, ale wyraźnie zauważyłam, że prędko pożałował tego krótkiego, spontanicznego wyznania.

Wtedy dostrzegłam, że oprócz zdrowych rzeczy, również kupował słodycze. To było nawet zabawne, że wykorzystywaliśmy zawartość swoich koszyków, by sobie dogryźć.

– Słuchaj, Shy... – Zbliżyłam się do niego, na co zareagował ściągnięciem brwi. – Może po prostu... – Chciałam zaproponować, żebyśmy zakopali ten bezsensowny topór wojenny, ale w tej samej chwili zadzwonił jego telefon. Wyjął go z kieszeni, spojrzał na mnie jeszcze raz i po prostu odszedł, odbierając połączenie.

Poczułam, jakby wymierzył mi policzek, odchodząc bez słowa, a z drugiej strony lepsze będzie wzajemne ignorowanie siebie niż ciągłe sprzeczki.

– Będę za godzinę, robię jeszcze zakupy. Nie, nie panikuję tylko się niepokoję, czekaj na mnie, mała – powiedział z takim ciepłem w głosie, o jakie nigdy w życiu bym go nie podejrzewała.

End Of The Road Zostanie Wydana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz