Rozdział 6

2.5K 727 99
                                    

Logan

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Logan

– Wszystko idzie zgodnie z planem, panie Shaw – zapewniał mnie kierownik budowy i obskakiwał z każdej strony, jakby chciał zasłonić mi widok. Nie znosiłem takich typów, a w większości przyszło mi współpracować z podobnymi dupkami.

Kierownik budowy. Brzmiało dumnie, ale w rzeczywistości byli chamami, którym nieco lepsza pensja niż ta, którą dostawali jako zwykli robole, uderzała do głowy.

– A to? – Wskazałem na kable, które nie powinny wystawać z sufitu w tym miejscu. – I to. – Palcem pokazałem pęknięcie pod parapetem.

– A to ten młody od pomocy pewnie...

– Nie – przerwałem mu. – Nie waż się zrzucać odpowiedzialności za spierdoloną robotę, na młodych, którzy jak sam zauważyłeś, są od pomocy, a nie fachowych robót – powiedziałem gniewnie i zaznaczyłem błędy w papierach.

– Tak jest, panie Shaw – wymamrotał niezadowolony.

– Zebranie – rzuciłem krótko. – Wszyscy trzeźwi?

– Tak, tak! – zapewnił gorliwie, ale na jego czole pojawiły się krople potu.

– Liczę do pięciu. Wszyscy, którzy wypili choć kroplę, mają zniknąć nim skończę – zarządziłem i zacząłem odliczać.

Już po chwili gość rzucił się biegiem do pracowników i rozpoczęło się typowe zamieszanie. Nim skończyłem liczyć, stanął przede mną zdyszany.

– Widzisz? Można było tak od razu – rzuciłem pobłażliwie. – Ilu ich było?

– Sie... siedmiu – wydukał.

– Jutro miej przygotowane siedem wypowiedzeń – poleciłem, a on wyraźnie zbladł.

– Przecież nie mogę ich zwolnić! Kto będzie pracował?! – wzburzył się.

– Wolisz siedem trupów, czy siedem zwolnień? Wiesz, że gdyby doszło do wypadku, w pierwszej kolejności konsekwencje poniesiesz ty? Jesteś odpowiedzialny za swoich pracowników i za ich stan przy objęciu i w trakcie pracy. A jeśli nie potrafisz nad tym zapanować, możemy się pożegnać. – Spojrzałem na zegarek. – Zdążę znaleźć nową i przede wszystkim trzeźwą ekipę.

– Nie, nie! Proszę tego nie robić!

– Znajdź solidnych ludzi, nie chcę tu widzieć braku profesjonalizmu – zawarczałem. – I zawołaj młodego.

– Kogo? – zdziwił się.

– Młodego pomocnika – wyjaśniłem i podszedłem do krawędzi budynku, gdzie wkrótce zamontują okno. Za nim niedługo będzie tu się rozpościerał wielki plac zieleni. A później śniegu.

Wziąłem głęboki oddech i na moment przymknąłem oczy. Dziesięć lat temu, kiedy kończyłem studia i wracałem do Hideout, nie spodziewałbym się, że znajdę się w takim miejscu. Nie w tej roli.

End Of The Road Zostanie Wydana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz