Rozdział 4

2.4K 708 129
                                    

Logan

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Logan

– Nie. Dotykaj. Mnie – warczałem, kiedy ta wariatka zaczęła skakać nade mną i skomleć.

Spodziewałbym się, kurwa, wszystkiego, ale nie tego, że to chuchro rzuci się na mnie i spróbuje znokautować jakąś ciężką księgą.

– Ja chciałam tylko...

– Zabić mnie! – ryknąłem, ale od razu tego pożałowałem, bo poczułem silny ból w skroni. Musiała mi naprawdę solidnie przyłożyć.

– Ale spuchniesz! – jęknęła i ukucnęła przede mną. Złapała mnie za nadgarstek i odsunęła moją dłoń od skroni, po czym przyłożyła do niej paczkę z lodem.

W pierwszej chwili miałem ochotę cisnąć nim o ścianę, albo w tę jej pustą głowę, ale się powstrzymałem. Siedziałem na podłodze jak kretyn, a ona  przyglądała się, jakby rozważała, czy przyłożyć mi jeszcze raz. Kiedy zbyt długo nie wypuszczała mojej ręki spomiędzy swoich chudych palców, wyrwałem ją gwałtownie i chwyciłem za lód. Na szczęście zrozumiała i zmieszana się odsunęła. Nienawidziłem, kiedy ktoś zbliżał się do mnie bez mojej zgody.

– Tak właściwie, co tu robisz? – zapytała.

– W tej chwili sam zadaję sobie to pytanie – prychnąłem i zacząłem się podnosić.

– Nie! Nie wstawaj! – pisnęła. – Wzywam policję!

– Policję? Sama oddasz się w ich ręce za zaatakowanie mnie? – zapytałem z potężną dawką sarkazmu.

– Co? Nie! Próbowałeś włamać się do mojego mieszkania! To ciebie stąd zabiorą! – wykrzykiwała.

W końcu wstałem z podłogi i zrobiłem krok w jej stronę, a ona wycofała się pod samo okno. Trzęsła się jakby w mieszkaniu panował siarczysty mróz. Podszedłem jeszcze bliżej i pochyliłem się do jej wystraszonej twarzy. Odrzuciłem paczkę z lodem na stolik i zacząłem mówić bardzo powoli:

– Gdybym był włamywaczem, to nie posiadałbym tego. – Wskazałem na klucze, które upuściłem na podłogę, kiedy na mnie napadła. – To nie jest twoje mieszkanie, więc mógłbym uznać, że ty się tu włamałaś.

– To moje mieszkanie – wycedziła i mnie odepchnęła. – Mieszkam tu! Nie widzisz?!

Musiałem przyznać, że miała siłę. Zarówno wymierzając ciosy, jak i przepychając mnie.

– Zaraz zadzwonię do właściciela i przekonamy się, czy... – urwałem i spojrzałem na nią, bo przyszła mi do głowy pewna myśl. Jeździła jego nową bryką, a sam mówił, że to dla kogoś bliskiego. – Tylko mi nie mów, że stary Colter znalazł sobie młodą cizię na stare lata. Lecisz na jego kasę i liczysz, że szybko umrze?

– Co ty chrzanisz, Shy?! – wrzasnęła, a ja zamarłem. – Nie jestem jego...

– Co ty powiedziałaś? – przerwałem jej.

End Of The Road Zostanie Wydana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz