50

29 1 0
                                    

Od kilku dni przebywam sama w domu, dlatego że Tomek aktualnie przebywał w Warszawie gdzie miał grać mecz, z miejscową drużyną

- Miśka wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą głos Kevina, z którym się dawno nie widziałam

- Tak, tak wszystko gra - wysiliłam się na lekki uśmiech, nie chciałam nikomu mówić o mojej i Tomka małej kłótni przed jego wyjazdem

- Naprawdę? - Kevin uniósł brew, przyglądając mi się badawczo. Zawsze był dobrym obserwatorem, dlatego czułam, że nie łatwo będzie go oszukać.

- Naprawdę - odpowiedziałam szybko, starając się ukryć wszelkie oznaki niepokoju. - Po prostu jestem zmęczona, to wszystko.

Kevin przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się, czy drążyć temat. W końcu westchnął i spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.

- No dobrze, ale wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda?

Poczułam, jak gdzieś w środku rozluźnia mi się niewidzialny węzeł. Miło było usłyszeć te słowa, nawet jeśli nie zamierzałam z nich korzystać.

- Dzięki, Kevin. Naprawdę to doceniam.

- Nie ma sprawy. Może się przejdziemy? - zaproponował. - Świeże powietrze dobrze ci zrobi.

- W sumie... czemu nie? - zgodziłam się, chociaż wcale nie miałam ochoty na spacer. Coś jednak w jego obecności sprawiało, że czułam się nieco lepiej, mniej samotna.

Ruszyliśmy w stronę pobliskiego parku, gdzie wiatr delikatnie kołysał liśćmi drzew, a ptaki świergotały gdzieś w oddali. Szliśmy w ciszy, ale była to ta przyjemna cisza, w której nie trzeba nic mówić.

- Jak Tomek? - zapytał Kevin nagle, jakby czytał mi w myślach.

Zacisnęłam usta, zastanawiając się, jak odpowiedzieć. „Jak Tomek?", powtórzyłam w głowie. W rzeczywistości nie mieliśmy ze sobą kontaktu odkąd wyjechał. Nasza kłótnia, choć niewielka, zostawiła ślad.

- W porządku, chyba... - wymamrotałam. - Gra w Warszawie, nie rozmawialiśmy od kilku dni.

- To pewnie przez ten mecz - odparł Kevin, patrząc przed siebie. - Wiesz, jacy oni są, gdy się koncentrują. Nie ma się co przejmować.

- Może... - westchnęłam, ale nie byłam pewna, czy rzeczywiście to tylko mecz był powodem naszego milczenia.

Kevin przyglądał mi się kątem oka, ale nie naciskał. Spacer trwał jeszcze chwilę, aż w końcu wróciliśmy pod mój dom.

- Dzięki za spacer, Kevin. - Uśmiechnęłam się, próbując wyrzucić z głowy wszystkie zmartwienia. - To było miłe.

- Zawsze do usług - odparł, mrugając okiem. - A jeśli chcesz pogadać... wiesz, gdzie mnie szukać.

Skinęłam głową i zniknęłam w drzwiach. W środku czekało na mnie puste mieszkanie, a moje myśli wracały do Tomka. Może jednak powinnam do niego zadzwonić?

W mieszkaniu panowała cisza, tylko dźwięk mojego oddechu przypominał mi, że nie jestem zupełnie sama. Telefon leżał na stole, jakby czekał, aż po niego sięgnę, ale wciąż wahałam się. Tomek był teraz w Warszawie, przygotowywał się do meczu i ostatnie, czego potrzebował, to moje telefony.

Nie mogłam jednak pozbyć się tego uczucia pustki, które towarzyszyło mi od dnia, w którym wyjechał. Nasza kłótnia, choć niewielka, zostawiła ślad, który ciążył mi na sercu. Zastanawiałam się, czy i on to czuje, czy może pochłonięty treningami i przygotowaniami już o tym zapomniał.

Westchnęłam ciężko, przesuwając palcem po ekranie telefonu. Mogłabym do niego napisać, ale nie chciałam zawracać mu głowy. Wiedziałam, jak bardzo zależało mu na tym meczu, a ja nie chciałam dodatkowo go stresować. Postanowiłam, że poczekam, aż sam się odezwie. Może po meczu, kiedy wszystko już będzie za nim, znajdziemy chwilę, by porozmawiać.

I still love you no metter love Tomek Fornal/Daniel RicciardoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz