30

35 3 0
                                    

Dzisiaj miałam iść do pracy, gdyż mnie poprosił tata, ale też muszę później zawitać do chłopaków na stadion, zobaczyć jak im idzie.

O godzinie 8.00 obudził mnie budzik

- Jeszcze chwila - powiedział Tomek, przyciągając mnie bliżej siebie

- Muszę już wstawać - odpowiedziałam, próbując wyplątać się z jego objęć, ale on tylko mocniej mnie przytulił

- Zostań, proszę - mruknął cicho. Przez chwilę miałam ochotę ulec, ale obowiązki czekały. Tata już pewnie na mnie liczył, a później jeszcze chłopacy na stadionie

- Naprawdę muszę iść. Obiecałam - powiedziałam, odchylając się, aby spojrzeć na jego zmęczoną twarz.

Westchnął, ale puścił mnie z uśmiechem.

- Dobra, rozumiem. Ale wracaj szybko, bo będę tęsknił - odpowiedział z nutką rozbawienia w głosie.

Uśmiechnęłam się i wstałam. Szybko ogarnęłam się, ubrałam i wyszłam z domu. Droga do pracy nie była długa, ale w myślach już byłam na stadionie. Ciekawa byłam, jak idzie chłopakom.

Gdy wyszłam z domu, poranne słońce nieśmiało przedzierało się przez chmury, a powietrze było jeszcze rześkie. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę pracy, myślami ciągle wracając do chłopaków na stadionie. Obiecałam sobie, że po pracy jak najszybciej do nich dołączę

Kiedy dotarłam do sklepu, tata już czekał.

- Cześć, kochanie. Dobrze, że jesteś. Mam trochę roboty, a potem będziesz mogła lecieć do swoich planów - uśmiechnął się, podając mi dokumenty do przeglądnięcia

- Jasne, tata. Zrobię to jak najszybciej - odpowiedziałam, siadając przy biurku.

Zabrałam się do pracy, choć myśli nieustannie krążyły wokół stadionu. Zastanawiałam się, czy chłopakom dobrze idzie trening. Po kilku godzinach intensywnej pracy w końcu udało mi się wszystko ogarnąć.

- Wszystko gotowe, tato - oznajmiłam, wstając i pakując rzeczy

- Świetnie, dziękuję. Możesz już iść - odpowiedział z uśmiechem

Po pracy szybko ruszyłam w stronę stadionu, gdzie trenował Kevin. Droga była krótka, ale serce biło mi mocniej na myśl o spotkaniu. Lubiłam oglądać jego treningi - hałas silników, zapach spalin i adrenalina, którą czuło się w powietrzu, zawsze sprawiały, że czułam dreszczyk emocji.

Kiedy dotarłam na miejsce, silniki już ryczały na pełnej mocy. Z daleka zauważyłam Kevina, który właśnie wjeżdżał na tor. Miał na sobie charakterystyczny kask w swoich barwach i kombinezon, który zawsze świetnie na nim leżał. Zgrabnie wziął zakręt, rozsypując za sobą chmurę kurzu i piachu. Stałam przez chwilę przy ogrodzeniu, obserwując, jak pokonuje kolejne okrążenia. Był w swoim żywiole.

W końcu, po kilku rundach, zatrzymał się obok grupy innych zawodników i zdjął kask. Kiedy mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko i pomachał. Podeszłam bliżej.

- Cześć młoda. Fajnie, że przyszłaś - powiedział, podchodząc do mnie z kaskiem pod pachą. Jego twarz była pokryta pyłem, ale oczy błyszczały od adrenaliny.

- Jak ci idzie? - zapytałam z uśmiechem, patrząc na resztę zawodników, którzy rozmawiali i sprawdzali swoje motocykle.

- Nieźle, choć tor dziś jest wymagający. Ale dajemy radę - odpowiedział, ocierając pot z czoła. - Zaraz znowu wjeżdżamy. Zostań, popatrz, może podpowiesz coś z boku? - dodał, puszczając mi oczko.

- Jasne, z chęcią popatrzę - odpowiedziałam, znajdując miejsce na trybunach, skąd mogłam obserwować cały tor.

Kevin wrócił na motocykl, a ja przyglądałam się, jak znowu włącza się w wyścig z innymi. Byłam pod wrażeniem jego precyzji i odwagi. Trening żużlowy nie należał do najłatwiejszych - ryzyko było ogromne, a każdy zakręt mógł skończyć się upadkiem. Ale Kevin zawsze miał w sobie to coś, co sprawiało, że patrzyłam na niego z podziwem.

I still love you no metter love Tomek Fornal/Daniel RicciardoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz