^Rozdział 31^

11 3 13
                                    

MAGMAR

Cofnęła się do mnie jednak, cofnęła czas dla mnie. Rozumiem czemu uciekła, ale zabolało. Siedzieliśmy chwilę tak przytuleni.
Magmar: Słuchaj a z kim rozmawiałaś?
Liza: Z moją drugą matką Veronicą Green.
Magmar: Aa... była przyjaciółką mojej
Liza: I opiekowała się twoją siostrą
Magmar: To już tego nie robi?
Liza: Nie, ale nie wiem co się stało.
Posmutniała. Odsunęła się ode mnie.
Liza: A chcesz coś powiedzieć? Bo wiesz nie mam bardzo dużo czasu.

Opowiedziałem jej wszystko i wyglądała jakby zaczynała mnie rozumieć. Nie wiedziałem co teraz, bo na tą noc musiałbym zostać tu, a nie uśmiecha mi się to.
Magmar: A co ze mną?
Liza: Mówiłam ci, że nie jestem pewna czy możesz zostać, ale teraz nie wiedzą, że mnie nie ma.
Magmar: To leć zanim się skapną
Liza: No, a co z tobą?
Magmar: Chyba zostanę tutaj, a gdzie?
Liza: Mam pomysł

Podeszła do wraka mojego pojazdu i dotknęła jednej części, po mrugnięciu ukazała mi się w pełnej okazałości.
Magmar: Jak ty to?...
Liza: Cofnęłam ją w czasie.

Kulejąc podszedłem do niej i ją przytuliłem, wiedziałem, że wróci. Chodź miałem wątpliwości.
Liza: Bardzo cię ta noga boli?
Magmar: No, mam wrażenie jakby była złamana.
Liza: Kurde, dobra najwyżej dostanę ataku duszności.
Położyła dłoń na mojej nodze i skopiła się, jej oczy ponownie były białe. Po tym gdy jej oczy zgasły, noga mnie przestała boleć, jak nowa.

Mocno zaciągnęła się powietrzem i kaszlnęła parę razy. Kucnąłem przy niej i zamknąłem w mocnym uścisku.
Magmar: Nie musiałaś się narażać sobą, nie jestem tego wart...
Liza: Max, proszę cię. Jesteś moim psiapsi.
Pocałowałem jej czółko i wstaliśmy.
Liza: Przyjadę jutro po ciebie.
Magmar: Będę czekać
Ponownie ucałowałem jej czoło. Dziewczyna zaczęła odchodzić, gdy była już dość daleko zdecydowałem się na pewien ruch. Powiedzieć jej co czuję.
Magmar: LIZA! ZACZEKAJ JESZCZE COŚ.
Stanęła i odwróciła się, widziałem delikatnie jej zarysy.
Magmar: Kocham... cię

Ledwo wyszło mi z gardła. Liza się uśmiechnęła i idąc do tyłu pokazała serduszko z palców. Nie wiedziałem co to dokładnie znaczy, jak to odebrać, bo z jednej strony nic nie powiedziała, ale znowu no nie zaprzecza jak ją całuje. Sam już nie wiem co mam myśleć.

LIZA (Teraźniejszość)

Ponownie siedziałam na drzewie, strasznie chciało mi się spać. Byłam w szoku... on mnie kocha, czyli moja teoria się sprawdziła. Eh... i co ja mam teraz zrobić? Przecież... zostałam wystawiona przez los do ciężkiego wyboru między Aaronem, a Max'em aka Magmarem. Skoro będzie u nas w co wierzę, musimy znaleźć mu jakieś miejsce. W końcu ja śpiewam u Aarona, a Vicia u Lanca. Bosz w ciąż w to nie wierzę...

Wróciłam do Fortrex'u i pobiegłam do Merloka.
Merlok: Dziecko, gdzie się tak śpieszysz?
Liza: Już wiem wszystko i chce potwierdzenia.

Po 2 minutach każdy przyszedł. I wyjaśniłam o co chodzi.
Clay: O nie, nie ma mowy!
Liza: No clay, on się serio zmienił.
Axl: No nie wiem
Liza: Czytałam jego wspomnienia. Odczarujemy go, nie musi być jedynym z nas, lecz przynajmniej na jakiś czas by znalazł sobie swoje miejsce.
Merlok: Jak to czytałaś jego wspomnienia?

Wyjaśniłam im wszystko, dostałam lekką zjebę za narażanie się, ale tam mniejsza.
Merlok: No dobrze mniejsza. Lizo wiesz, że to bardzo ryzykowne?
Liza: Zdaję sobie z tego sprawę, lecz biorę na siebie odpowiedzialność za niego.
Macy: Merlok chyba nie pozwolisz na to.
Czarodziej odetchnął
Merlok: Jesteś pewna, że nie jest niebezpieczny?
Liza: Tak, mamy przecież zaklęcie odwracalne.
Clay: No i dobra. Gdzie chcesz go ulokować? Nie mamy miejsca.
Liza: Mogę mu przygotować jakiś materac i ulokować go na przykład... nie wiem.
Aaron: My i tak śpimy na jednym łóżku, choć dziwnie będzie mi się zasypiać z myślą, że nade mną, leży Magmar.
Liza: Max...
Clay: Kto?
Liza: Długą historia. No proszę. Na jakiś czas, nie na zawsze.

Merlok i Clay spoglądnęli po sobie.
Merlok: Coś czuję, że będę żałować tej decyzji.
Ucieszyłam się. Clay zechciał pojechać ze mną, więc wzięliśmy jego pojazd. Magmar siedział na maszynie. Kazałam Clay poczekać na dole, a ja wygramoliłam  się do niego. Od razu gdy mnie zobaczył przytulił mnie.
Liza: Na jakiś czas możesz u nas pomieszkać.
Magmar: Na pewno? Jego mina nie jest przekonująca.
Liza: To mój brat. On tak ma, to taka choroba  gburowatość.

Zaśmiałam się, zostawiliśmy maszynę oblężniczą i zasieliśmy do Clay'a
Magmar: Magmar...
Podał mu dłoń
Clay: Clay

Na tym się skończy. Było widać, że stresuje się, ale co się dziwić. Wiem, że czarodziej będzie chciał z nim pomówić, choć tego nie powiedział wprost.  Szło się domyślić.

-Nowa w Drużynie- NEXO KNIGHTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz