^Rozdział 18^

38 5 20
                                    

Magmar poszedł poganiać resztę melepetów do roboty, a ja odzyskałam w końcu telefon, od razu zadzwoniłam do Vici, odebrała niemal od razu 
Victoria: Siemano, co tam
Liza: A no powiem ci że wyśmienicie, można tak powiedzieć 
Victoria: A chcesz mi może wytłumaczyć to zdjęcie które Lance wstawił jakieś 3 godziny temu?
Liza: Długa historia, wgl czaisz że moja matka puknęła się z jakimś mistrzem czasu i potrafię go kontrolować?
Victoria: Co ty pierdolisz? Czyli to ty cały czas zatrzymywałaś czas?
Liza: Taa, to ja ale po za zatrzymywaniem potrafię też cofać
Victoria: Ty to ty tak na prawdę możesz wszystko 
Liza: Trochę tak 
Victoria: Włącz kamerkę 
Włączyłam, jej mina mówiła wszystko i nic
Victoria: Gdzie ty kurwa jesteś?!
Liza: Mówiłam długa historia
Victoria: Ja mam czas

Opowiedziałam jej wszystko, od mojego porwania do tego momentu 
Victoria: CZY CIE POJEBAŁO? Trzymać z Jestro? Przecież tak chciałaś zostać rycerzem 
Liza: Słuchaj na to, to ja mam plan, a po drugie jeśli oni pomogą mi odzyskać matkę, PRAWDZIWĄ matkę to nawet nie dyskutuję. Po za tym jest tu taki przystojny kolega.
Victoria: Umięśniony czy linijka?
Liza: A jak myślisz?
Victoria: Umięśniony
Lia: W chujjjj
Victoria: No dobra uważaj na...
W tle u niej słychać tłuczone szkło i inne hałasy 
Victoria:... Siebie, wybacz mój brat bawi się w powstanie żywiołów i kręci się z patykiem po moim pokoju. 
Liza: Po pierwsze idź go ogarnij zanim cały dom tak skończy, a po drugie czy kiedyś uważałam? 
Victoria: No wsm... to kiedy skaczemy po balkonach?
Liza: W swoim czasie

Akurat Magmar wszedł do pomieszczenia
Liza: Tylko jeszcze jedno, nikomu ani słowa bo cię rozjebie rozumiesz? 
Victoria: No dobra, trzymaj się i dzwoń czasem. JA lecę za tym debilem bo poleciał do kuchni, a ja nie mam zamiaru odkupywać talerzy
Zanim się rozłączyłam słyszałam kolejny raz jak rozbija się coś i jej krzyki. Spojrzałam na magmara
Magmar: Co? Mam coś na twarzy?
Liza: Tak... kawałem żelastwa 
Magmar: Zostaw moją cool maskę
Liza: Ale po co ci to? Chce zobaczyć twoją całą buźkę.
Ewidentnie się zirytował z ostatnie słowo 
Magmar: Nie do mnie w ten sposób 
Liza: Dobra nie pultaj się, ale powiedz mi ... dlaczego to nosisz?
Magmar: Nie twój interes

Podszedł do łóżka i położył się głowa w poduszkę, siedziałam po drugiej stronie i po mimo że nie widziałam jego twarzy, wiedziałam że coś go gryzie. Nie wiem czy sie pytać czy nie, ewidentnie nie lubi gadać o sobie. Albo mi nie ufa, po za tym w każdym momencie może tu wpaść Lavaria. 
Liza: Chcesz porozmawiać? 
Magmar: O czym niby 
Wypaplał w poduszkę, westchnęłam i przysunęłam się do niego, położyłam mu rękę na plecach i zatrzymałam czas. Zaciekawiło mnie coś, on ma gładkie plecy. Jak przytulałam się z Lavarią na przywitanie jej skóra była ciepła i szorstka , a on jest inny... Nie jest ani szorstki ani gorący, znaczy na swój sposób jest, ale wiecie o co mi chodzi. 
Magmar: Co chcesz od moich pleców?
Teraz się skapnęłam ze gdy myślałam to smyrałam go po tych plecach.
Liza: Zastanawia mnie coś
Magmar: Wal śmiało 
Liza: Twoja skóra jest gładka i nie ciepła... w przeciwieństwie do Lavarii. Przez co tak jest? 

Poczułam że wstaje więc wzięłam rękę, popatrzył na mnie 
Magmar: Potwory są stworzone z Lawy, nie mają podstawowych organów.. w sensie mają ale nie działają.. są po prostu obumarł. 
Liza: Co to ma do naszej rozmowy?
Magmar: Daj mi swoja dłoń
Zrobiłam o co mnie poprosił, przyłożył ją do swojej klatki piersiowej. Byłam w szoku... czułam bicie jego serca...
Liza: Czyli... nie jesteś potworem?
Magmar: Jestem taki jak ty... jestem w półczłowiekiem... 
Liza: Ale jak?... Myślałam że też wyszedłeś z księgi 
Magmar: Nie, byłem kiedyś zwykłym chłopcem... niezbyt... dobrym. Wygnali mnie z mojego miasteczka... przybyłem tutaj bo nie miałem gdzie się udać. Wybudowałem sobie szałas i za ukradzione pieniądze chodziłem kupować sobie jedzenie. Było tak do momentu aż przybyli tu  Jestro i Monstrux, przygarnęli mnie żebym pomagał w zamku itd. Po jakimś czasie monstrux rzucił na mnie zaklęcie żebym pasował do nich, nie myśl że wbrew mojej woli, sam o to poprosiłem. Jest mi tak dobrze, choć czasem chciałbym wrócić do poprzedniej formy... 

Podczas gdy go słuchałam zbierały mi się łzy do oczu, nie wytrzymałam i przytuliłam go 
Liza: Wybacz, nie wiedziałam... mogłam nie pytać
Również mnie objął, czułam że bawi się moimi włosami
Magmar: Nikomu jeszcze o tym nie mówiłem, dotrzymasz tajemnicy?
Liza: Oczywiście, a jeśli mogę spytać... jak się nazywałeś wcześniej?
Magmar: Byłem... Max po prostu max...
Odsunęłam się i złapałam jego ramiona
Liza: I dalej nim jesteś. Jesteś jedyny w swoim rodzaju
Magmar: Jeśli zostaniesz z nami... też taka będziesz 
Liza: No i? Słuchaj to nie jest teraz najważniejsze, jeśli mogę odzyskać prawdziwą matkę, zrobie wszystko. Po za tym jesteśmy bestii będziemy w tym razem.

Odetchnął i wstał, nie wiedziałam co robi, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać... Obserwowałam do bacznie, zamurowało mnie gdy zaczął odpinać swoją maskę... Pękło coś we mnie, zobaczyłam jego całą twarz i chyba zrozumiałam dlaczego to nosi. Ma bliznę, przechodzącą od połowy policzka do początku brody. 
Magmar: Potwory nie mają blizn, dlatego to noszę. Każdy myśli że jestem potworem z księgi, nie chce wiedzieć co pomyślą gdy dowiedzą się kim jestem.
Liza: Rozumiem, nie powiem nic. Tak wsm jesteśmy nawet podobni do siebie. 
Magmar: Co masz na myśli? 
Liza: No mnie z domu nie wyrzucili ale szczerze mówiąc byłam sama przez większość życia. Matka w delegacje musiała wybywać, nie mam ojca ani rodzeństwa. Victoria była moją pierwszą przyjaciółką i do niedawna jedyną.. Poznałyśmy się już w przedszkolu, obroniła mnie przed dwoma chłopaki którzy rzucali we mnie kamieniami i piaskiem. Długo ukrywałam fakt że jestem z zamożnej rodziny, lecz gdy się wydało było jeszcze gorzej, nikt ze mną nie rozmawiał bo myślał że jestem atencyjną kurwą i flexującą się każdą złotówką. 
Magmar podszedł do mnie i usiadł obok. Popatrzył w moje oczy i złapał moje dłonie. 
Magmar: Kiepsko, ale wiesz, teraz masz mnie, lavarię i Victorię. Jestem pewien że Jestro też cię zaakceptuję, nie jesteś sama
Liza: Tak samo jak ty 
W tym momencie max połączył nas w niespodziewanym pocałunku.... Zszokowało mnie to, znamy sie ile? Parę godzin, a on już na jakieś zapędy, ale po mimo tego oddawałam pocałunki. 

-Nowa w Drużynie- NEXO KNIGHTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz