^Rozdział 29^

11 3 11
                                    

Tymczasem Liza

Byłam już blisko miejsca gdzie Magmar spadł ze skarpy.  Jest mi go strasznie szkoda, dlatego wracam się po niego.  Pomimo tego co usłyszałam od Merloka serce kazało mi się tu wrócić.

Znalazłam go. Księżyc dawał na tyle światła bym mogła zobaczyć wrak maszyny oblężniczej. Zajechałam trochę dalej i podeszłam na nogach. Klęczał i płakał..? Slyszałam jego cichy szloch, serce łamało mi się na pół. Kucnęłam obok niego.
Magmar: Czego chcesz?
Zapytał szlochając i wytarł ręką nos.
Liza: przyjechałam po ciebie
Magmar:  Po co? Lepiej stąd idź, pewnie Jestro z potworami zaraz tu przyjedzie.
Liza: Max proszę...
Magmar: Max?
Zapytał szeptem
Liza: Mamy zaklęcie które cofnie twój wygląd. Rozmawiałam o tym z Merlokiem. Jeszcze nie uzgodniłam czy będziesz mógł u nas zostać czy nie. Ale domyślam się, że na spokojnie.
Magmar: Mówisz serio?
Liza: Tak, pod warunkiem, że dasz nam się odmienić i... powiesz mi całą prawdę.

W świetle księżyca nie było widać zbyt dużo, ale mogłam zauważyć iż się zestresował. Coś więc jest na rzeczy.

MAGMAR

Ja pierdole nie wierzę, że komuś o tym powiedziała, poczułem się lekko oszukany, ale szybko mi przeszło gdy pomyślałem, że dzięki temu będę miał dach nad głową. Przynajmniej na jakiś czas.

Problemem jest to, że nigdy nie wyjaśniłem Lizie kim tak na prawdę byłem wcześniej. Skoro Merlok wie, to na pewno domyślił się, że ja to ... Wygnany rycerz.

Liza wstała i zaczęła mówić.
Liza: No słucham, nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic. Czemu cię wygnali? Co trzeba zrobić jako rycerz żeby zostać wygnanym?! ODPOWIEDZ!
Gdy krzyknęła ze złością wstałem i również podniosłem głos.
Magmar: ZABIĆ INNEGO CZŁOWIEKA!

Ignorowałem ból nogi który niemalże ponownie mnie wywrócił. Osłupiała, zobaczyłem w jej oczach... strach. Nigdy nie chciałem żeby się mnie bała... dlatego o tym nie mówiłem. Kontynuowałem tym razem już spokojnie.
Magmar: Zabiłem swojego brata... celowo w furii złości. Stąd blizna na policzku, on zaatakował pierwszy i rozciągał mi policzek, więc ja w odpowiedzi... skróciłem go o głowę...

Przerwałem na  chwilę, ledwie co słowa wychodziły z mojego gardła. Poczułem ponownie łzy..
Magmar: Nikt nie dał mi się wytłumaczyć, zostałem wygnany na pastwę losu. Nikogo już nie interesowało co się ze mną stało. Powiedzieli, że gdy ponownie wrócę zostanę skazany na karę śmierci...

Wytarłem policzki i zrobiłem dwa kroki w jej stronę. Dziewczyna była wystraszona i odchodziła co chwilę krok w tył. Jej oczy krzyczały żebym się nie zbliżał. Na prawdę chciałem do niej podejść i ją mocno przytulić, ale wycelowała we mnie bronią...
Liza: Nie podchodź do mnie, cofnij się.
Zakomunikowała wrogo i z jej głosu mogłem wyczytać nienawiść i duży strach.  Nie wyjawiłem jej jeszcze całej prawdy... ale teraz nie jestem na to w stanie.

Wykonałem jej polecenie i się cofnąłem. W głowie usłyszałem głos Monstrux'a „ Gdy nauczysz się przywołać czyjeś wspomnienia, to dopiero będzie jazda." Uderzyły we mnie tak mocno, rozmawiali wtedy o jej uroku. Spoglądnąłem na jej twarz przepełnioną strachem i bólem.

Dalej we mnie wymierzając mieczem podeszła i mocno chwyciła mnie za nadgarstek. Jej oczy się mocno zaświeciły na biało i po chwili odsunęła się gwałtownie i ledwie trzymając się na nogach wyszeptała
Liza: Znowu mnie okłamałeś..
Po czym uciekła, biegła szybko...
Magmar: LIZA CZEKAJ!
Krzyknąłem za nią, nie dała mi nawet chwili wytłumaczenia...
LIZA: ZOSTAW MNIE!! NIE CHCE CIĘ ZNAĆ!!

Wsiadła na motor i odjechała. Z ponownej bezsilności uderzyłem dupą o twardą ziemię i zalałem się łzami... moje serce tak bardzo bolało. Myślałem, że jest inna, ale myliłem się jest taka sama jak inni. Nie dała mi się wytłumaczyć, odczytała moje wspomnienia tylko z okresu gdy to się działo, nie interesowała się dlaczego... Ona mi już nie ufa...

LIZA

Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Myślałam, że jest inny, jednak się myliłam jest taki sam jak Jestro i Monstrux... I jeszcze mnie okłamał, że na bracie się skończyło... Zamordował rodzinę... jak ja mogłam mu pozwolić się dotknąć..

On jest okrzyknięty „Wygnanym rycerzem „ pewnie dlatego posiada asortyment broni i zbroję. Muszę się dowiedzieć o tym więcej, ale nie od niego. Nie ufam mu już..  Wróciłam do Fortrex'u najciszej jak mogłam, ale na moje nieszczęście Clay wyszedł akurat z sali treningowej. Kurwa mógł być to każdy, dlaczego mój brat?
Clay: Liza? Co ty robiłaś o tej porze na dworze? Powinnaś spać.
Liza: Byłam się przewietrzyć.
Clay: w środku nocy? Bóg cię odstąpił?
Liza: Nie przesadzaj
Clay: Z bronią?
Liza: Walczyłam z powietrzem, mój trening jest niewystarczający, więc trenuje sama.
Wzruszyłam ramionami i wyminęłam go.

Wcisnęłam się obok Aarona i po krótkim namyśle zasnęłam.

✩✩✩

Nowy dzień zaczęliśmy śniadaniem z krótką pogawędką o moim nocnym wyjściu z Clay'em. Szybko ucięłam temat pytając co dziś mamy w planach. Dowiedziałam się tyle co nic.  Po jedzeniu idą na trening oczywiście beze mnie, jakieś pierdoły i mój trening.

Podeszła do mnie Vicia.
Victoria: Potrzebuję porady. Tylko nie mów nikomu.
Liza: To chodź gdzieś indziej, na przykład do mnie.
Kiwnęła głową i poszłyśmy. Wygoniłam Aarona z pokoju i rozsiadłyśmy się na łóżku.
Victoria: Mam poważny problem, chyba się zakochałam...
Liza: I w czym problem?
Victoria: W nim...
Odwróciła telefon i pokazała jego zdjęcie.
Liza: ON? W ŁEB SIĘ JEBNIJ!
Victoria: Cicho kurwa. On tak on.
Liza: Jak to się wydarzyło?
Victoria: No bo... wylądowaliśmy parę razy w łóżku i... tak wyszło. Jest przystojny i wydaje się być opiekuńczy...
Jąkała się co słowo.
Liza: CO ZROBILIŚCIE?!
Victoria: No mówiłam ci cicho do chuja.
Liza: Ja pier kurwa dole na trzeźwo nie dam rady. Zostawić cię samą to jakby wyciągnąć zawleczkę z granatu.

Strzeliłam face palm i położyłam się na łóżku.
Victoria: I co ja mam teraz zrobić?
Liza: A bo ja ci wiem, narazie może poczekaj.

Wyszła z pokoju i minęła się z Aaronem który wchodził.

-Nowa w Drużynie- NEXO KNIGHTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz