Rozdział 14 Teoretyczny spokój

126 7 11
                                    

Minął czwarty dzień od tego jak Oliver zabrał mnie do oceanarium. Czy coś się szczególnie zmieniło w moim życiu. Nie. Ale zaczęłam często myśleć o tym jak dobre i ułożone było moje życie wcześniej.

A teraz unikam ojca jak mogę a z Izabella odzywam  się przelotnie, nie mogę przeboleć tego co się wydarzyło a jeszcze gorsze jest to że nawet nie próbowali ze mną porozmawiać albo przeprosić. To jedna z kwestii która mnie dręczy. Drugą jest to że dalej nie pogadałam z Dawidem, a on zasypuje mnie przesłodzonymi wiadomościami.

Jedyne osoby które są na bieżąco ze wszystkim co dzieje się w moim życiu są Lucas i Daniela. I wcale nie dlatego że mam ochotę cały czas im wszystko mówić.

Z nimi jest tak że muszą wiedzieć wszystko na już.

Gdy wróciłam do domu jak odwiózł mnie Oliver, oni siedzieli już w moim pokoju czekając na relacje z całego spotkania. Psychopaci.

Oczywiście ich szok był do przewidzenia bo z rozmowy którą miałam przeprowadzić, skończyłam z dupkiem na którego parę godzin wcześniej im narzekałam.

Naprawdę moje życie ostatnio wiąże się z jakimiś niedorzecznymi decyzjami które prowadzą mnie w jeszcze większą przepaść.



To pierwszy raz kiedy siedzę w domu dłużej niż to konieczne. Ale już nie za bardzo mam gdzie chodzić, siedzenie w kawiarni czy po bibliotekach też nie jest wcale takie super.

Jedyny plus z dzisiaj jest taki że jestem sama. Matka pojechała na zakupy ze swoją przyjaciółką a ojciec jak zwykle jest w pracy. Tak myślałam do póki nie usłyszałam otwierających się głównych drzwi.

Cała zesztywniałam z łyżką płatków w ręce. Siedząc na krześle przy blacie w kuchni spoglądałam na wejście do niej.

Oby to była Izabella. Błagałam w duszy.

Ale czy już kiedyś nie wspominałam że mam cholerne nieszczęście?

Bo zamiast Izabelli przy wejściu do kuchni stanął Henryk w białej koszuli i garniturowych spodniach. Unikałam go tak długo że zdążyłam zapomnieć jak oficjalnie się ubiera, jak to on mówi do „pracy". Ale czy to nie przypadkiem club.

Spojrzałam na jego twarz i zauważyłam parodniowy zarost którego nigdy nie miał.

Zmęczenie malowało się na jego twarzy.

Wpatrywaliśmy się w siebie jakbyśmy oboje nie byli gotowi na tak wczesną konfrontację.

Henryk podszedł do blatu przez co stał teraz na wprost mnie.

-Maddy..- westchnął głośno przecierając ręką twarz.

Już nie mogę się doczekać co chce mi powiedzieć.

-Nie powinienem dopuścić do tego co zrobiłem. Przepraszam- w jego głosie słychać skruchę ale nie zamierzam się odzywać, czekam aż dalej rozwinie swoją wypowiedź.

-Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie- spuszcza nisko głowę.

-Nie potrafię ci wybaczyć tato...- zaczynam czując zbierające się łzy pod powiekami.

-Za to co zrobiłeś i za kłamstwa którymi karmicie mnie razem z matką.- to idealna pora na to żeby wyłożyć karty na stół jeśli jeszcze chce mieć ze mną kiedyś dobra relacje.

-O czym ty mówisz?- unosi spojrzenie wlepiając je w moje.

-O twoim Clubie. Wiem o nim- mówię twardo.

-Od kogo?- pyta wprost zszokowany.

-Czy to ważne od kogo? Chyba powinnam wiedzieć takie rzeczy od was do cholery!- unoszę się bardziej niż bym chciała.

POKUSA 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz