Rozdział 28

98 16 8
                                    

Minęło kilka dni, a ja codziennie dowiedziałem Terry'ego. Na całe szczęście jego stan się polepszał co mnie cieszyło. Nie wierzę, że to mówię ale zaczęło mi go lekko brakować w szkole.

A Gabi odkąd urządził taki cyrk już się do nas nie zbliża. Chociaż teraz, i mam nadzieję, że tak już zostanie bo wystarczająco dużo zrobił.

Właśnie byłem w drodze do szpitala z lekcjami dla Terry'ego. I powiem, że dużo myślałem nad tym co mi powiedział, ale jakoś nie poruszaliśmy tego tematu. Na całe szczęście.
Chwilowo widzę go jako przyjaciela więc chciałbym uniknąć rozmów o tym.

-Ricardo- Uśmiechnął się widząc, że wchodzę do jego pokoju. -Cześć, jak się czujesz?- Spytałem siadając obok.

-Ujdzie- Odparł wzdychając. Pewnie był już wykończony tym leżeniem w miejscu i wcale mu się nie dziwie.

-Mam dla ciebie lekcje- Sięgnąłem do plecaka.

-Luz, i tak wiesz, że tego nie zrobię- Zaśmiał się. No tak, cały Terry.. Mogłem się tego spodziewać.

-Więc mówiłeś, że masz wstrząs mózgu?- Spytałem a on kiwnął głową na tak.

-Niestety. Ale już w przyszłym tygodniu będę w szkole, na pewno się stęskniłeś- Zaśmiał się.

-Bardzo- Przewróciłem oczami.

Siedzieliśmy jeszcze trochę i gadaliśmy o głupotach, co mi nawet nie przeszkadzało. Jak Terry jest miły to o dziwo da się z nim rozmawiać.

-Obiad- Wszedł pielęgniarz, który był młody i nie ukrywam całkiem przystojny.

-No nie, tego gówna nie da się jeść!- Westchnął Terry spoglądając na jedzenie które mu podano.

-Przykro mi, jeść musisz- Mówił poczym spojrzał na mnie. -O to ciebie tu codziennie widujemy- Uśmiechnął się.

-Zgadza się- Odpowiedziałem także uśmiechem.

Kątem oka byłem w stanie zauważyć niezadowoloną twarz Terry'ego. Czyżby był zazdrosny?

Chłopak podszedł i położył tackę z jedzeniem na stoliku obok. -Lepiej żebyś to zjadł, ostatnie posiłki kompletnie opuszczałeś- Mówił a Terry przewrócił oczami.

-A moja wina, że jest to nie jadalne?- Uniósł brew.

Położyłem rękę na ramieniu Terry'ego, żeby go uspokoić. -Zje, dopilnuje tego- Uśmiechnąłem się do chłopaka a on wyszedł.

-No chyba nie jesteś po jego stronie- Zmarszczył brwi.

-Tu nie ma żadnych stron Terry, musisz jeść. A to w cale nie jest takie nie dobre..- Spojrzałem na tacę z jedzeniem. Dzisiaj zaserwowali ziemniaki przypominające troche rzygi i duszonego kurczaka. Do tego zimnego.

-Dobra, kupię ci coś do jedzenia- Po chwili przyznałem Terry'emu rację i ruszyłem do sklepu.

Wstałem z łóżka, i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je, momentalnie na kogoś wpadając. -Oj, przepraszam pana- Podałem mu rękę by mógł wstać. Był to ten sam pielęgniarz co wcześniej więc na jego widok odrazu się uśmiechnąłem.

-No błagam, możesz mi mówić po imieniu.. Carl- Przedstawił się.

-Nie jesteś stąd, prawda?- Spytałem uśmiechając się.

-Bystry jesteś- Puścił mi oczko. -Ale zgadza się, przyjechałem z Ameryki- Kiwnął głową.

-W takim razie, miło mi. Ricardo- Także się przedstawiłem.

-Ekhem- Usłyszałem Terry'ego w tle. Odwróciłem się do niego i przypomniałem sobie po co szedłem. -Przepraszam, muszę już iść- Przeprosiłem i wyminąłem chłopaka.

~Fatal Attraction~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz