IV: No one said it would be this hard How could I know?

150 13 0
                                    

  Zmienił się. Ja też się zmieniłam. I chyba już do siebie nie pasujemy. I chyba nie powinniśmy dawać sobie kolejnej szansy. Ale przecież kiedy z nim byłam, wszystko było idealne. To był szczyt mojego życia. Teraz, gdy dotarłam do najgłębszej dziury mojego żywota to widzę.

Była trzynasta, gdy obudził mnie dzwonek mojej komórki. Może to Alan? Może zdecydował się mi powiedzieć, co się wczoraj stało?

Nie, oczywiście, że nie. To Josh. Po wczorajszym nie miałam go nawet ochoty widzieć, o słuchaniu nie wspomnę. Ale mimo to odebrałam.

- Hayleys, ja cię tak strasznie przepraszam za wczoraj, zachowywałem się jak kompletny pacan! To wszystko przez alkohol...!

- Nie zrzucaj winy za to jak się zachowywałeś na alkohol, to siedziało głęboko w tobie.

- Więc co, to koniec naszej przyjaźni...?

- Nie wiem. Zadzwonię, jak się zastanowię. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Dlaczego nic nie działo się w moim życiu przez jakieś trzy lata i teraz nagle wszystko dzieje się na raz? To niezdrowe! Tak jakby los nie mógł już dłużej powstrzymywać się od dręczenia mnie. Może rzeczywiście żyło mi się dotychczas w Teneesse zbyt sielankowo. Stwierdziłam, że siedząc zamknięta w moim mieszkaniu, zbyt wiele nie uczynię, wzięłam więc szybki prysznic, ubrałam się w luźną koszulkę, stare rurki, założyłam glany i skórzaną kurtkę i wyszłam na spacer.

Okay, wychodzenie na spacer w wilgotnych włosach może nie jest najlepszym pomysłem, ale wiał dzisiaj dość ciepły wiatr, więc i tak wkrótce wyschły. Przechodziłam uliczkami bez jakiegoś konkretniejszego celu. Podświadomie skierowałam się do parku. Usiadłam na ławce pod starą wierzbą. Miałam bardzo dużo do przemyślenia. Uciekłam od niego. I w międzyczasie, kiedy wydawało mi się, że za nim tęsknię, bardzo się zmieniłam. I nie pasujemy już do siebie. Czy kiedykolwiek pasowaliśmy? Czy nie powinniśmy być zawsze tylko przyjaciółmi? Może powinnam dać naszemu związkowi jeszcze jedną szansę? W końcu to ja zawaliłam...

Moje rozmyślania przerwał delikatny dźwięk gitary. Podniosłam głowę i zauważyłam, że na ławce niedaleko mnie siedzi ciemnowłosa dziewczyna z gitarą akustyczną. Przed nią stał pokrowiec od gitary, do którego ludzie już zaczęli wrzucać drobne monety. Przyjrzałam się jej dokładniej. Na ramionach miała kilka tatuaży. Ubrana była w rozwalające się trampki, czarne rurki i biały top. Ciemnobrązowe włosy miała spięte w kłosa, który opadał na jej prawe ramię.

Gdy zaczęła śpiewać, byłam w szoku. I to ja twierdziłam, że mam talent. Jej głos był delikatny, lekki, z pozoru banalny, ale potrafiła nim zaczarować. Zasłuchałam się w nią tak bardzo, że kompletnie zapomniałam o otaczającym mnie świecie. A tekst piosenki idealnie oddawał moje uczucia obecnie. Nikt mi nie powiedział, że to będzie tak trudne, więc skąd mogłam wiedzieć? Po dziesięciu minutach grania zrobiła sobie chwilę przerwy.

Czułam wewnętrzny przymus pogadania z nią i pochwalenia jej gry i śpiewu. Bo śpiewała cudownie. Tak, Hayley Williams, wielki outsider, właśnie poszła poznać się z dziewczyną, o której nic nie wie. Najwyżej mnie zabije, walnie gitarą w łeb, przynajmniej nie będę musiała myśleć.

- Hey, ślicznie śpiewasz. - Zaczęłam, stając nad nią.

- Dziękuję. - odpowiedziała. I co teraz? Nie cierpię tej niezręcznej ciszy, która zapada, gdy wyczerpie się jakiś temat. Nawet jeżeli zamieniłyśmy ze sobą tylko dwa zdania.

- Też trochę śpiewam... Tak ogólnie to nazywam się Hayley. Hayley Williams. - Podałam jej dłoń, uścisnęła ją.

- Valerie Poxleitner. Ale mów mi Lights. Fajnie, może zaśpiewasz coś ze mną?

Fairly Local II: We're On Borrowed Time [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz