Lights poszła ze mną. Powiedziała, że sobie nie odpuści, że musi mi pomóc, bo ja tyle dla niej zrobiłam. Jakoś nie widziałam tych moich zasług, ale się zgodziłam. We dwójkę zawsze raźniej. Stałyśmy przy wejściu do muzeum i czekałyśmy na nieznajomego. Wreszcie ktoś się pojawił.
- Panna Williams, tak? - spytał męski głos. Chłopak, który ukazał się moim oczom, mógł być najwyżej trzy lata starszy niż ja, miał błękitne oczy i przydługie włosy. Ubrany był w jeansową kurtkę, bluzę z kapturem, biały T-shirt z napisem, którego nie udało mi się rozczytać i czarne rurki. Miał bardzo wyraźnie zarysowaną linię szczęki, w czym przypominał mi odrobinę jakąś rzeźbę ze starożytnego Rzymu.
- Owszem. Dlaczego chciałeś, abym się tu pojawiła?
- Chyba mogę ci pomóc. Zechcecie się może ze mną przejść? - Ruszyliśmy na spacer, nie odzywając się. Coś w tym facecie mnie przerażało, ale jednocześnie wzbudzał zaufanie. Zatrzymaliśmy się w jakimś odludnym krańcu Central Parku. Dobra, możliwe, że iście z nieznajomym facetem w odludne miejsce to nie najlepszy pomysł, ale kogo to obchodzi?
- Dobra, tutaj raczej nikt nas nie podsłucha... - zaczął. - Mam pewne informacje, które mogą okazać się dla ciebie pomocne.
- Okay. Ale najpierw muszę zadać ci kilka pytań. Po pierwsze: skąd masz mój numer? - spytałam podejrzliwie.
- Mam swoje źródła, których wolałbym nie ujawniać.
- Skąd wiesz, że mam kłopoty? I skąd posiadasz owe tajemne informacje?
- Ta sama odpowiedź co na poprzednie pytanie panno Williams.
- Jak się nazywasz? I z jakiej organizacji pochodzisz? FBI? CIA? MI6? - wtrąciła się Lights.
- Beau Bokan, panno Poxleitner. Obawiam się, że to kolejna ściśle tajna informacja, której nie wolno mi zdradzić. I tak wątpię, abyś o niej słyszała.
- Skąd wiesz jak...
- Wiem o tobie więcej, niż myślisz. I oczywiście z tajnych źródeł. Możemy już przejść do pomagania wam?
- Jasne. Tylko jeżeli to jakiś głupi żart...
- Żaden żart panno Williams. Mamy więc informacje na temat Alana. I tego, dlaczego się tak ostatnio dziwnie zachowuje. Ale zanim ci je zdradzę, musicie obie przyrzec że nikomu nie powiecie, skąd to wszystko wiecie. - przyrzekłyśmy. - Okay. Sylvia Mannister, narkomanka o sporych wpływach na tutejszą policję, zaczęła go szantażować. Chodzi o coś dużo poważniejszego, niż przypuszczacie. Chodzi o morderstwo. Okazuje się, że nasza narkomanka chce cię wrobić w morderstwo, Hayley. Czuje jakiś pociąg do Alana, uważa, że go kocha. Powiedziała mu, że wrobi cię w to morderstwo, jeżeli Alan nieprzestanie się z tobą widywać i nie będzie z nią. Więc nie oceniaj go jako złego drania, robi to wszystko, żeby cię chronić. - Usiadłam na trawniku. Musiałam to przemyśleć. Czy to prawda? Lights patrzyła na nowego znajomego zszokowana.
- I co możemy z tym zrobić? - zadała pytanie.
- Mamy przygotowany plan, ale musicie obie zechcieć z nami współpracować. Nie mówię, że będzie łatwo. Bo nie będzie. Jeżeli się nie zgodzicie, to możecie się pożegnać z Alanem. Wszyscy, bo to tylko kwestia czasu kiedy Mannister zapragnie go tak bardzo, że nie będzie chciała nawet myśleć o wypuszczaniu go z ich wspólnego domu. Jeżeli jednak podejmiecie wyzwanie czeka na was najtrudniejsze zadanie, przed jakim kiedykolwiek stanęłyście. Zaryzykujecie wszystkim. Ale możecie też wszystko odzyskać. I pomóc nam przyskrzynić kilku poważnych bandytów. - Uśmiechnął się lekko. Kiwnęłam lekko głową i wstałam z ziemi. Już wszystko przemyślałam.
CZYTASZ
Fairly Local II: We're On Borrowed Time [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCzuję się odrobinę zagubiona w tym świecie. Próbowałam hałasować, lecz nie byłam w stanie wydobyć z siebie dźwięku. Szczerze mówiąc, nigdy nie czułam się aż tak samotnie. Potrzebuję kogokolwiek. Przeszłam i widziałam wiele. Żyłam na dole i na górz...