Starałam się dobrze bawić, naprawdę. Tyle, że nie wychodziło, więc skończyłam popijając samotnie sok pomarańczowy w kuchni. Samotnie, bo Josh wyhaczył jakąś ładną blondynkę i interesował się aktualnie tylko nią. Sok pomarańczowy, bo raczej nie miałam w zwyczaju pić alkoholu. Zastanawiałam się, czy nie wrócić już do domu, ale do tego potrzebowałabym Josha, bo nie mam prawka, a na piechotę stąd nie dojdę. Super, czyli muszę zostać.
W tym momencie, przerywając moje rozkminy, do kuchni wpadł Josh obściskujący się z tą blondi. Coraz mniej mi się to wszystko podobało. Chrząknęłam, aby zwrócić na siebie uwagę.
- O, Hayley, przepraszam, nie wiedziałem, że tu jesteś... - powiedział, odrywając się od rozpinania bluzki blondynki.
- Nie, spoko, nie przeszkadzajcie sobie. - odpowiedziałam i wyszłam do pełnego ludzi salonu. Poczułam się podle zdradzona. Jeszcze tydzień temu było "Hayley kocham cię, bądźmy razem" a teraz jest "Hayley, weź wyjdź, chcę się pieprzyć z laską, której nawet nie znam". Mam go gdzieś.
Usiadłam na kanapie w rogu pokoju. No, wreszcie trochę spokoju. Znów pogrążyłam się w rozmyślaniach. Stwierdziłam, że Josh jest podły i jeżeli tak chce się pocieszyć po moim "zfriendzoneowaniu" go to proszę bardzo, ale niech potem nie narzeka, że będzie nastoletnim ojcem z AIDS.
I znów straciłam wiarę w ludzkość, dziękuję rzeczywistości, że przypominasz mi co chwilę, że ludzie to debile.
No, wyszedł mi rym, chyba zostanę poetą.
Z drugiej strony, dlaczego myśląc o "Joshu nastoletnim ojcu" wyobraziłam go sobie z brzuchem ciążowym? Oj, jest już ze mną nie dobrze, zaczynam wariować.
Tak, jasne pan Farro musi się jakoś pocieszyć! Tylko dlaczego pierwszą lepszą panienką poznaną na imprezie? Hey, może nawet do niego coś czuję, może moglibyśmy być razem, ale nie, lepiej się ślinić z jakąś sweetaśną blondi.
Byłam wściekła. Wściekła na Josha bo mnie zostawił samą. I zdradzona. Jak on mógł? To chamskie, już się nawet zastanawiałam czy nie dać mu szansy, ale on musiał wszystko spieprzyć!
Łzy bezsilności i złości popłynęły mi po policzkach. Czy wszyscy ludzie są tak zawodni? Tacy źli, nieidealni, połamani. Staramy się być dobrzy, ale zawsze to zepsujemy. Zniszczymy jednym uczynkiem coś, na co pracowaliśmy latami. Ile ludzi musimy zniszczyć, żeby dostać się na szczyt? Ile serc mamy złamać, żeby znaleźć prawdziwą miłość? Ile błędów popełnić, żeby wiedzieć, że nie jesteśmy dobrzy? Jak wiele czasu potrzeba nam, żeby zdać sobie sprawę ze złych wyborów?
Poczułam, że ktoś siada koło mnie. Nie zwracałam uwagi, wciąż płakałam.
- Co się stało? - Głos wydał mi się dziwnie znajomy. Wiedziałam, do kogo należał, ale gdyby to był on, nie, to nielogiczne. Ten ktoś delikatne dotknął moich pleców, chciał mnie pocieszyć albo coś. Gdy tylko nasze ciała się zetknęły, poczułam jak przepływają między nami iskierki. To odczucie było mi obce od trzech lat. A teraz powróciło. Spojrzałam na osobę, która starała się mnie pocieszyć. Nie wierzyłam własnym oczom, ale coś w środku mówiło mi, że to prawda. To był on. Z tymi swoimi wiecznie rozczochranymi, rudymi włosami i brązowymi oczyma. Uśmiechnął się.
- Mam małe deja vu... Tak samo się poznaliśmy.
- Przepraszam. - Poderwałam się z kanapy i uciekłam. Wbiegłam na górne piętro i zamknęłam się w łazience. Uciekam przed nim. Co ja robię? Ponoć go kocham? No tak, ale przecież nie mogę się tak nagle teraz władować z brudnymi glanami z powrotem do jego życia. Co on tu robi?
Oparłam się plecami o drzwi i osunęłam na podłogę. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień.
- Hej, nie musisz przede mną uciekać, nic ci nie zrobię. Hayley, no weź. - Usłyszałam po drugiej stronie drzwi. Nie odpowiedziałam, nie miałam siły. A może raczej odwagi? Ale czy ja nie tego chciałam? Czy nie chciałam, żebyśmy się wreszcie odnaleźli? Zebrałam się w sobie, wstałam, otworzyłam drzwi i wychyliłam się niepewnie zza ich framugi.
CZYTASZ
Fairly Local II: We're On Borrowed Time [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCzuję się odrobinę zagubiona w tym świecie. Próbowałam hałasować, lecz nie byłam w stanie wydobyć z siebie dźwięku. Szczerze mówiąc, nigdy nie czułam się aż tak samotnie. Potrzebuję kogokolwiek. Przeszłam i widziałam wiele. Żyłam na dole i na górz...