V: No lies and no deceiving Man is what he loves

149 13 7
                                    

  Spędziłyśmy resztę nocy na rozmowie. Nad rankiem zasnęłyśmy na podłodze przy moim łóżku. Obudził nas dopiero dzwonek mojego telefonu. Obudziłam się natychmiast, gdy zabrzmiała pierwsza nuta piosenki, która była ustawiona jako mój dzwonek, sięgnęłam ręką na szafkę i odebrałam nawet nie patrząc na to kto dzwoni.

- Halo? - zapytałam zaspana, przecierając oczy pięścią. Lights też zdążyła się już obudzić i siedziała naprzeciwko mnie, ziewając.

- Hayley? - Zajęło mi trochę czasu zanim zorientowałam się, że to Austin dzwoni. Ciekawe.

- Yhm Ausie, to ja. - Zawsze lubiłam zdrabniać jego imię na wszystkie możliwe sposoby.

- Mam ci wiele do wytłumaczenia. Uprzedzając twoje pytanie: tak, chodzi o Alana. Moglibyśmy się spotkać za pół godziny w kawiarni "Shipped"?

- Jasne. Do zobaczenia. - rzuciłam. Rozłączyłam się, odłożyłam telefon na szafkę, po czym sprawdziłam która godzina. Czternasta dwadzieścia siedem, świetnie, cudownie, przespałam pół dnia. Wstałam i niechętnie powlokłam się do mojej szafy. - Lights, muszę się zbierać. Może dowiem się czegoś więcej o tej dziwacznej sprawie z telefonem i tak dalej... - powiedziałam, wciąż nie do końca obudzona.

- Spoko, też muszę się już zmywać. Mam dzisiaj koncert w jakiejś kawiarni. "Shipped" bodajże.

- Bez jaj. Właśnie tam idę. - Zaśmiała się. Cóż za dziwny zbieg okoliczności. Jakby los i tak chciał, żebyśmy się spotkały. Po dwudziestu minutach już gotowe, siedziałyśmy w kuchni, popijając kawę. Dziesięć minut później byłyśmy już w kawiarni. Lights poszła do właściciela zgłosić swoje przybycie, bo minikoncert dla gości kawiarni zaczynała o szesnastej, ale i tak miała się zjawić wcześniej, no bo tak. Ja natomiast zauważyłam wysoką sylwetkę znajomego, z którym miałam się spotkać i poszłam w jego kierunku. Przysiadłam się do stolika i uśmiechnęłam na powitanie. Odpowiedział uśmiechem, ale wyraźnie wymuszonym. Wyglądał na znużonego i zmartwionego. Jest aż tak źle?

- Rzeczywiście masz mi dużo do wyjaśnienia... - Zaczęłam konwersację.

- Ty jeszcze więcej. Na przykład, dlaczego wtedy uciekłaś?

- Miałam dość świata, chciałam uciec od problemów... - wymieniłam wszystkie argumenty, które podałam Alanowi. I tak Austin nie patrzył na mnie zbyt przychylnie, ale pokiwał głową na znak, że choć po części rozumie moje postępowanie.

- Wiesz, jak bardzo on się po tym załamał? Obwiniał się za wszystko. Wiesz, jak wiele dla niego znaczyłaś. I wciąż znaczysz...?

- Domyśliłam się dopiero po fakcie...

- Mniejsza. Czeka was zapewne długa rozmowa w przyszłości. Ale nie jestem tu po to, żeby cię teraz oskarżać. Rozumiem cię Hayl. Doskonale wiesz, że przeszedłem przez coś podobnego. Miałem wytłumaczyć, tak? To trochę przydługa historia. I cokolwiek ode mnie usłyszysz, przyrzeknij, że nie będziesz zła na Alana.

- Przysięgam... Człowiek jest tym, co kocha, a ja kocham jego, więc chyba nie mam wyboru. Ale proszę, bez kłamstw i bez oszukiwania.

- Nie miałem zamiaru kłamać. Okay, więc było z nim źle. Pewnie ci o tym powiedział. Ale nawet nie wiesz jak źle. Najpierw się ciął. Do tego stopnia, że trzy razy prawie się wykrwawił.

- O mój Boże... - szepnęłam przerażona. Nigdy wcześniej nie spodziewałam się, że mógł chcieć się zabić z mojego powodu. Austin spojrzał na mnie smutno.

- A to dopiero początek historii... Potem dorwał się do alkoholu. I łatwych panienek, jeżeli wiesz, co mam na myśli... Choć co do tego ostatniego to nikt tak naprawdę nie wie. To tylko moje podejrzenia. W każdym razie znikał na całe noce. Wtedy już planowaliśmy rzucenie szkoły i zaczynaliśmy komponowanie piosenek na płytę. Miał siedemnaście lat, rzucił szkołę i chodził pijany cały dzień, a w nocy znikał. Wkrótce rodzice wywalili go z domu. Zamieszkał ze mną. Starałem się mu pomóc. Po jakimś miesiącu przestał pić, ku uldze reszty zespołu, ale wciąż znikał na całe noce. Zrezygnowaliśmy wtedy ze szkoły na rzecz muzyki. Jakoś z tydzień po tym poznał jakąś dziewczynę. Była narkomanką. Wydaje mi się, że udawała, że go kocha. No i teraz, po tych wyjaśnieniach... Hey, wszystko w porządku? - spytał, gdy zobaczył łzy na moich policzkach. Dopiero teraz zauważył, bo oczy miał wcześniej zamknięte. To musiało być dla niego bardzo bolesne. Zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi, tylko wyobrażałam sobie, ile cierpienia spowodował upadek moralny mojego ukochanego. Ukochanego, podczas rozmowy z Lights zrozumiałam, że wciąż go kocham. A płakałam bo zrozumiałam w pełni jak bardzo go zraniłam. Czuję się jak potwór. Jestem potworem...

Fairly Local II: We're On Borrowed Time [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz