20 - Co może pójść nie tak?

237 12 5
                                    

Byłam właśnie w trakcie odpowiadania na pytania zadawane przez Piterkim. Szczerze?  Miałam już tego serdecznie dość. Miałam wrażenie, że z każdą odpowiedzią byłam coraz mniej chętna.

JJ i Pope wyszli na zewnątrz, dając mi tym trochę prywatności, a John B siedział obok mnie i ściskał za rękę, słuchając z uwagą, za co byłam mu wdzięczna.

- I prosiłabym żeby Pani tego nie mówiła moim zastępczym rodzicom. - powiedziałam, kończąc swoj długi monolog, mając po cichu nadzieję że to było ostatnie pytanie.

- Dlaczego? Twoja sytuacja w domu jest aż tak poważana? - dopytywała mnie kobieta.

No i moje błagania chuj strzelił.

- Oni... - zaczęłam nie wiedząc jak ułożyć słowa - Ostatnio dali mi jasno do zrozumienia, że nie są zadowoleni z tego, że mnie zaadoptowali. Pamiętam jak każdego dnia bili mnie, mówiąc że nie jestem im posłuszna. A ja po prostu nie chciałam robić tego co mi kazali. Było to wbrew mojej woli. - myślami wróciłam do tamtych chwil, znowu poczułam ten okropny ból, widziałam twarze moich rodziców... wróć. Widziałam twarze Rity i Dominica. Tak. Starałam się ich już nazywać po imieniu, po tym jak wielką krzywdę mi wyrządzili - Ale mam też przyrodniego brata Liam'a. On jako jedyny okazywał mi miłość. To on nauczał mnie nowych rzeczy. I to on zawsze, kiedy był obok, mnie przed nimi bronił. Jesteśmy dla siebie jak prawdziwe rodzeństwo. To dlatego bałam się mu powiedzieć o ciąży. Bałam się, że mnie odtrąci, tak jak zrobili już to wcześniej Rita i Dominic. - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, a brat ścisnął mocniej mnie za rękę, dodając tym otuchy.

- Zrobię wszystko co będę uważała za słuszne. Mogłabyś mi podać numer do twojego przyrodniego brata? - wachałam się przez chwilę, ale w końcu się na to zgodziłam. Chwyciłam komórkę Piterkim i wpisałam odpowiednie liczby, mówiąc przy tym adres mojego domu - Dziękuję. - odpowiedziała, kiedy oddałam jej telefon - Czy jest jeszcze coś, o czym powinna wiedzieć?

- Myślę, że już wystarczy tych pytań. - wtrącił się John B.

- Pytam twoją siostrę, nie ciebie. - odparła Piterkim i znowu na mnie spojrzała.

- W zasadzie... - odchrząknęłam, bo mój głos ochrypł - Wydaje mi się że wszystko już powiedziałam.

- Dobrze. Dziękuję ci, że zgodziłaś się odpowiedzieć na te pytania. Pamiętaj że to co zrobię, to tylko dla twojego dobra. - wstała z krzesełka po czym spojrzała na mojego brata - A ty nie pakuj się w kłopoty. Opieka społeczna czeka. - i wyszła pozostawiając za sobą długą, niezręczną ciszę pomiędzy nami, którą zaraz przerwali JJ z Pope'm, wchodząc do środka.

- I jak? - zapytał Heyward.

- Powiedziała że zrobi wszystko to co słuszne. - wzruszyłam ramionami - Na razie Nate zostaje zatrzymany za napastowanie mnie.

- I bardzo dobrze. - wtrącił się JJ, który opierał się o jakąś szafkę, przez co skupiłam na nim swoją uwagę - Śmieć sobie zasłużył.

- Tak w ogóle to... - zaczęłam, skubiąc skórki przy paznokciach, ale po chwili się zreflektowałam i opuściłam rękę - Dziękuję. - powiedziałam patrząc w te jego przepiękne, niebieskie oczy.

Zaraz, zaraz Vivian. Czy ty powiedziałaś przepiękne?

Skarciłam samą siebie za to w myślach.

- Nie ma za co. - odpowiedział, machając ręką, jakby to było byle co. Jednak dla mnie tak nie było.

- Nie, naprawdę. - dodałam - Gdyby nie ty, pewnie skończyłoby się to o wiele gorzej. Możliwe że mnie by tutaj teraz z wami nie było. Kto wie, co tej psychol ma w swojej głowie.

Keep our love in arms ~ JJ Maybank Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz