Don't care.

427 32 6
                                    

Tracę przyjaciół.
Ranię bliskich mi ludzi.
Łzy po raz kolejny są codziennością.
Znów nic nie czuję.
Właściwie.. pamiętam tylko, że go kocham.
A on umiera.
Tyle, że on nie chce umrzeć. Ja też nie, jednak doprowadzam nieumyślnie do swojej przyszłej śmierci.
Powinnam teraz płakać. Pozostaje pusta.
Chcę nienawidzić idei any.
Chcę nienawidzić any samej w sobie..
Tyle, że ana jest piękna.
Chudość jest piękna.
Wszystkie te wystające kości.
Możecie mnie zabić, ale nie znienawidzę jej.
Nie kocham any..
Nikt jej nie kocha. Ana nie jest do kochania. Trzeba jej pragnąć.
Ja pragnę any.
Potrzebuję uczucia głodu.
Nie dla śmierci.
Ludzie myślą, że my wszyscy, pragnący any chcemy umrzeć.
Mylą się. Po prostu dążymy do piękna. Inaczej je definiujemy.
A jednak poprzez pragnienie any nadal dostrzegam swoich przyjaciół. Dostrzegam to jak martwią się o mnie. I dostrzegam ich ból.
Nie chcę, żeby cierpieli.
Zaczęło się dawno temu. Wtedy mnie wyśmiewali a ja po prostu mniej jadłam. Dopiero kilka lat później odkryłam anę.
Od czego się zaczęło? Od jednej strony na temat pro-any. Niektórych ludzi to przeraża. Mi się spodobało. Nigdy wcześniej nie chciałam być przesadnie chuda. Za takie uważałam anorektyczki.
Tej jednej nocy wszystko się zmieniło. Tak po prostu.
Zaczęłam mniej jeść, o słodyczach nie było mowy.
Żyłam głównie kofeiną.
Leków nie brałam już z uzależnienia. Zauważyłam, że nie jestem po nich głodna. Wypierałam złe wspomnienia. Wszelkie uczucia. Zaniedbywałam przyjaciół.
Ćwiczyłam obsesyjnie.
Wynik 7 kilogramów w ciągu dwóch tygodni mnie satysfakcjonował.
Tyle, że to dopiero początek.
Nie miałam pojęcia w co tak naprawdę się pakuję.
Nigdy nie nosiłam czerwonej bransoletki.
Nigdy nie popierałam any.
Tylko pragnęłam.
Przepraszałam, obiecywałam..
Ile razy?
Na pewno dużo.
Łamałam dane obietnice, za każdym razem.
Prędzej czy później.
Jestem suką.
Przynajmniej się starałam.
To mnie nie usprawiedliwia.
Nadal jestem suką.
Tak, bardzo się nienawidzę.
Właściwie nie wiem co było głównym czynnikiem, wpływającym na to.
Nienawiść do mnie rodziców czy rówieśników? Może jeszcze coś innego..
W każdym razie sama zaczęłam się nienawidzić. Zostało mi.
Parę tygodni temu się załamałam. Wtedy chyba jadłam najmniej. Schudłam parę kilo. Wyciszyłam uczucia. Znalazłam czas dla przyjaciół.
Wyjechałam na trochę. Nie wiem kiedy wrócę.
W tym małym miasteczku dowiedziałam się, że wszelkie poczucie bezpieczeństwa, które miałam, było złudne. Znowu mniej jadłam. Obsesyjnie liczyłam kalorie.
Osoba, której ufałam zerwała kontakt. Tak z dnia na dzień. Przez mój wygląd. Przepłakałam noc.
Miałam dość. Nie umiałam patrzeć w lustro.
A teraz.. Teraz po prostu nie wiem..
Ćwiczyłam, kiedy tylko mogłam.
Rodzice wyprowadzali mnie z równowagi psychicznej.
On się zakochał.
To nie miało tak być.
Nie trzeba się o mnie aż tak martwić.
Nikt mnie nie nauczył kochać.
Nigdy nikt nic do mnie nie czuł w ten sposób.
A ja się boję.
Boję się ludzi.
Nie chcę cierpieć.
Chcę any.
Tyle, że moje pragnienie raniło ważne dla mnie osoby.
Nadal rani.
Rani jego.
Nie chcę tego.
Zabierzcie to.
Nie chcę tego w mojej głowie.
Proszę..
Wiem, że nadal jestem za gruba.
Wiem, że popełniam błędy.
Wiem też, że jestem egoistyczną suką.
Tylko..
Proszę.. Niech ktoś zabierze to..
Niech ktoś zabierze anę..
Z mojej głowy..

________________________________
Nawiedzam Was z kolejną historią.
Historią bezimiennej tym razem bohaterki.
Osoby, która chce pomocy.
Jednej z wielu.
Co myślicie?

Just NumberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz