Droga M.
Piszę do Ciebie kolejny list. Piszę, bo już nie radzę sobie z tym wszystkim. Nie umiem opanować nienawiści. Nie potrafię panować nad tym, co wywołałam.
Kocham Cię jak siostrę i nie chcę stracić. Tylko, że ona stała się ważniejsza. Teraz właśnie ona decyduje o moim życiu. Miałaś racje. Za każdym razem miałaś rację. Wszystko wróciło. A ja straciłam kontrolę. Jestem lekomanką. Jestem anorektyczką. Jestem sobą. I nienawidzę tego kim jestem chyba bardziej niż nienawidziłam tego kim byłam. Przepraszam, że Cię zawiodłam. Zawiodłam Was wszystkich. Zawiodłam jego. Nie chce, żeby ktoś kiedyś znalazł mnie pod jakimś mostem zagłodzoną lub odurzoną lekami. Nie zamierzam znowu się leczyć. Znosić tego wszystkiego.
Obiecałam Ci kiedyś, że będę walczyć do końca. Właśnie teraz on następuję.
Znowu czuję, że zawiodłam. Bo zostawiam Cię z tym wszystkim. Proszę.. Zastąp mnie mojemu bratu. Będziesz dla niego lepszą siostrą niż ja. Masz w sobie więcej siły, kochana. Przeżyjesz to. Przetrwasz.
Często zastanawiałam się w jaki sposób umrę.
Chciałam ładnie wyglądać w trumnie. Teraz moje ciało jest tak kruche.. jestem motylem. Ulatuję. Odlatuję od Ciebie. Motyle żyją tylko chwilę. Tak krótko.. Mam 27 lat. I pomyśleć, że umieram tak jak moja idolka. Wyniszczona i załamana. Zniszczona przez świat. Zawsze ją podziwiałam, wiesz?
A teraz wracam do żałoby..
Nadal mam wyrzuty sumienia. Pamiętasz tę sytuację z roku 2015..? Kiedy nie mogłam do niego pojechać..? On umarł. Wiesz, później co najmniej raz w miesiącu chodziłam na jego grób. Mówiłam mu o wszystkim.. To głupie, wierzyć, że zmarli słyszą. Jednak kochałam go. Bardzo go kochałam. Gdyby nie fakt, że zbyt wiele osób mogłam za sobą pociągnąć.. już wtedy bym skończyła.
Zawsze, gdy któreś z Was cierpiało.. Jednoczyłam się z Wami w bólu. Pamiętam jak przyjaciółka powiedziała "Nie możesz brać na siebie jego bólu. Twój i jego ból.. to za dużo na Ciebie jedną". Co innego mogłam zrobić? Przecież cierpiałam z Wami. Nie umiałam pomóc. Byłam i nadal jestem beznadziejną przyjaciółką. Obiecałam sobie, że kiedy będę wolna pozostanę blisko Was. Kolejna złamana obietnica. Wyjechałam z kraju gdy tylko nadarzyła się okazja. Zostawiłam Was.
Za to także przepraszam.
Mam 27 lat, 158 wzrostu i ważę 30 kilogramów. Tak jak mówiłam, nie umiem przestać.
Możesz mu powiedzieć, że znowu miał rację. Ucieszy się.
Nie zmieniłam się przez te lata. Ty wiesz, o tym najlepiej. Po prostu było mi wstyd, że wtedy odeszłam. Nawet nie przyszłam na jego ślub..
Przerasta mnie to, co zrobiłam i czego nie umiałam zrobić. Widzę anę każdej nocy. Widzę jak on po mnie idzie.. przychodzi z zaświatów. Tak, nadal go kocham. Miałam po drodze tyle romansów, że mogłabym konkurować z niejedną dziwką. A jednak cały czas kochałam tylko jego. Wszyscy potrzebujemy miłości. Szukałam jej u wielu mężczyzn. Dostawałam coś co można nazwać substytutem. Nie wystarczało na długo.
Chciałam znowu kochać.. Nie zaznałam tego szczęścia. Podobnie jak Marilyn i Amy. Moje dwie idolki. Ironiczność losu czasem naprawdę przyprawia mnie o ból głowy.
Nie wiem, do czego dążę tym listem. Wiem, że stoi przede mną butelka whiskey i kilkanaście tabletek nasennych. Wiem, że zobaczymy się dopiero po drugiej stronie.
"jest takie miejsce, gdzie wkrótce się spotkamy
bo na każdego czeka raj dla chuliganów"
Chyba w to wierzę, wiesz?
Jeszcze raz przepraszam. Chcę, żebyś znalazła szczęście. Zależy mi na tym. Przetrwaj i bąd z nimi zamiast nie. Kocham Cię, siostrzyczko.
Do zobaczenia gdzieś tam.. kiedyś.
Będę stamtąd czuwać.______________________________________________________________
Bonus na dzisiaj. Deszcz leje i wena mnie trochę dopadła. I ten letarg..
Ocenę pozostawiam jak zwykle Wam. Dziękuję za te wszystkie motywujące do ruszenia dupy i pisani laptopa komentarze <3
CZYTASZ
Just Number
RandomZabije Cię. Własnymi rękami. I będę się śmiać z Twojej śmierci. Bawi mnie. Bo Ty jesteś mną, a ja Tobą. I dzisiejszej nocy wreszcie umrzesz. Umrzesz z głodu na nienawiść ciała. Anoreksje duszy.