Spojrzałem na nią. Była krucha. Prawie wcale jej nie było. A przecież kiedyś.. kiedyś była tak piękna.
Nigdy idealna, ale przecież nie ma ludzi idealnych.
Kiedy ją poznałem wyglądała właściwie zwyczajnie. Weszła wtedy do sali lekcyjnej. Miała na sobie czarną, koronkową sukienkę z gorsetem, długie, ciężkie, skórzane kozaki i coś w rodzaju kapelusza na głowie. Jej szyje zdobił koronkowy naszyjnik. Na ustach szminka w kolorze ciemnego fioletu. Nikt patrząc na nią nie domyśliłby się bólu, który kryła głęboko w sercu. Cały czas się uśmiechała a jej oczy lśniły.
Nie była ani za chuda, ani za gruba. Zwyczajna, szczupła dziewczyna.
Krótkie, czarne włosy zakrywały jej twarz.
Miała mleczną skórę i często się rumieniła.
Chciałem ją poznać. Chciałem dowiedzieć się czemu jej oczy lśnią tak dziwnym blaskiem.
Była piękna. Dla mnie zawsze była piękna. Specyficzny ubiór wywołał szepty w klasie.
Nauczycielka matematyki szybko nas uspokoiła. Wskazała dziewczynie miejsce w ławce przede mną i zaczęła lekcje.
Kiedy czarnowłosa usiadła poczułem od niej woń kadzidła i siarki. Było to dość dziwne połączenie, ale pasowało do niej. Tajemnica. To mnie przyciągało. Obserwowałem ją do końca lekcji. Na godzinie wychowawczej dowiedziałem się, że ma na imię Avina. Była inna niż reszta dziewczyn. Ona chichotały po kątach i obgadywały innych. Avina na przerwach siedziała z słuchawkami na uszach z dala od wszystkich. Jakby przerażali ją ludzie. Nawet nie próbowała poznać kogokolwiek. Chłopaki trochę nabijali się z niej na przerwie. Nie zareagowałem. Tak było przecież z każdą nową osobą.
Nie zauważyłem by coś jadła czy piła. To było dość dziwne, bo lekcje zaczynaliśmy o godzinie ósmej a kończyliśmy o siedemnastej.
Po lekcjach nie spieszyła się zbytnio z pójściem do domu. Powoli pakowała rzeczy do ciemnej torby. Sala była pusta. Nie chciałem z nią zostać sam na sam. Jeszcze nie wtedy. Szybko opuściłem budynek. Nie wiem dlaczego tak reagowałem na przebywanie z nią w jednym pomieszczeniu. Może po prostu się bałem? Myślałem o niej przed snem. Wyglądała na kogoś, kto dużo ukrywa. Ale co mogła mieć do ukrycia?
Siedemnaście lat życia to niedużo. A jednak mrok, który zdawał się ja otaczać.. Dziwne uczucie.
Przez następne dni wszystko się powtarzało. Rutynowo spóźniała się na pierwszą lekcję, zdawała się ignorować wszystkich ludzi wokół i nie potrzebować jedzenia. Nie ćwiczyła na lekcjach wychowania fizycznego i nie chodziła na religię. Znajomi z klasy coraz głośniej i obraźliwiej o niej mówili. Nikt jeszcze nie słyszał jej głosu.
Czasem przychodziła posiniaczona lub pokaleczona. Myślałem, że to przecież normalne u osób w naszym wieku. Ostatnie chwile gówniarstwa, chcemy się zabawić.
Mijały tygodnie. Było jej trochę mniej. Niewprawne oko nie zauważyłoby tego. Jednak ja przyglądałem się jej codziennie.
Tego dnia słyszałem jak chłopaki mówili coś o zabawieniu się. Nie gustowałem w ich zabawach, ale też nie ingerowałem w nie nigdy. Na lekcji języka angielskiego Avina spojrzała na mnie. Jej oczy były puste. Nie dało się w nich niczego zobaczyć. Złapała mnie na patrzeniu na nią.
Po zajęciach zupełnie nieoczekiwanie podeszła do mnie. Spojrzała gniewnie prosto w moje oczy.
-Odczep się ode mnie. Przestań się gapić. I zostaw mnie w spokoju.- jej głos był dźwięczny i piękny
Rozbrzmiewał wściekłością. Niczym bogini szykująca się na wojnę.
Stałem przez jakiś czas w miejscu, po czym skierowałem się do domu.
Byłem pewny, że bała się ludzi. Nawet kiedy nauczycielki przechodziły obok niej odruchowo się odchylała. Czasem widziałem, że ma lekko opuchnięte oczy. Zawsze miała zakryte nadgarstki i szyje. Nigdy ich nie pokazywała.
Po tym zdarzeniu nie pojawiała się przez kilka dni. Pomyślałem, że jest chora. Kiedy nieobecność przedłużyła się do tygodnia postanowiłem zapytać wychowawczyni.
-Ostatnio Aviny nie ma w szkole. Wie może pani, co się z nią dzieje?
-Avina.. Chyba nie powinnam Ci o tym mówić. Wróci za jakiś czas. Aktualnie przebywa w szpitalu. Niedługo powinni ją wypuścić. Jeśli chcesz mogę jej przekazać pozdrowienia od Ciebie.- zawsze miła i starająca się pomóc pani Frezz
-Nie trzeba.- w końcu nawet nie znała mojego imienia
Nie zwracała uwagi na świat i nie potrzebowała go.
Kiedy wróciła była jeszcze szczuplejsza. Miała cienie pod oczami i niezdrowo bladą skórę. Podszedłem do niej po zajęciach. Miałem dość milczącego porozumienia. Chciałem po prostu z nią porozmawiać.
-Cześć. Jestem Derek...
-Nie interesuje mnie to. Daj mi spokój. Dajcie mi wszyscy wreszcie spokój..- głos jej drżał
Zasłoniła głowę włosami i odwróciła się z zamiarem odejścia. Złapałem ją za ramię i odwróciłem w moją stronę. Spojrzałem w jej oczy i dostrzegłem smutek. Niewyobrażalny smutek i ból. Była cierpiąca.
-Odpieprz się wreszcie.
Wyrwała się i wybiegła z sali. Już wiedziałem, że chce jej pomóc. Nie lubiłem gdy ktoś cierpiał. Znoszenie bólu drugiej osoby było nieludzkie.
Poszedłem za nią. Kiedy wyszedłem ze szkoły juz jej nie widziałem. Usłyszałem za to krzyki. Nie mając nic innego do zrobienia udałem się wich kierunku.
Pod szkolnym boiskiem chłopaki z klasy szarpali Avinę.
-Derek. Zabawisz się z nami?- mówiąc to przytrzymał ją mocniej i rozdarł sukienkę przy dekolcie
Szybko analizowałem sytuację. Było ich trzech. Dość dużych i wolnych.
Szybko doskoczyłem do chłopaka przytrzymującego Avinę i dałem mu z pięści w twarz. W jego oczach widziałem oszołomienie. Pozostałych dwóch rzuciło się na mnie. Odepchnąłem dziewczynę na bok. Cios w bok. Osłanianie ręką twarzy przed kolejnym. Kontra w głowę. Mocno. Upadł. Uczucie braku powietrza gdy ktoś poddusza. Wybicie na nogach i kopnięcie w klatkę piersiową. Szukanie wzrokiem czarnowłosej. Szybki bieg jak najdalej od nich.
Zatrzymaliśmy się. Spojrzałem na nią. Miała podartą sukienkę i puste oczy. Podałem jej moją kurtkę.
-Dałabym radę sama.
-Normalne dziewczyny mówią w takich sytuacjach "dziękuję".
-Kto powiedział, że jestem normalna?
Zaśmiała się ironicznie i poszła w swoją stronę. Pokręciłem tylko z niedowierzaniem głową i już miałem iść do domu, kiedy upadła. Straciła przytomność. Wybierałem numer pogotowia, kiedy otworzyła oczy.|
-Nie..- zachrypiała
Uklęknąłem obok.
-Straciłaś przytomność. Powinienem wezwać
-Powiedziałam nie. Dam sobie radę. Nie pierwszy i nie ostatni raz. - w jej głosie słychać było gorycz i żal
-Jesteś chora?
-Można tak powiedzieć. Tyle, że moja choroba jest spowodowana nienawiścią.
Wstała i otrzepała się z ziemi. Posłała mi jeszcze jeden smutny uśmiech. Uraczyła mnie ostatnim spojrzeniem pięknych oczu. Zauważyłem, że odkąd przyszła tamtego dnia do szkoły znacznie schudła. Wystawały jej kości. Nie chorobliwie. Po prostu wystawały.
-Jesz coś?
-Można tak powiedzieć.
Po tych słowach odeszła. Łącząc fakty.. To, co o niej wiedziałem.. Nie było tego dużo. Jednak.. Czy to możliwe..
W tym momencie po raz kolejny usłyszałem huk spadającego ciała. Zadzwoniłem bez wahania po pogotowie.Ciąg dalszy nastąpi..
___________________
Tak, tak, kochacie mnie za to szybkie dodawanie notki i w dodatku dokończonej ^^
Czuję się taka wredna. Naskrobałam coś a jakie to jest, oceńcie sami.
CZYTASZ
Just Number
RandomZabije Cię. Własnymi rękami. I będę się śmiać z Twojej śmierci. Bawi mnie. Bo Ty jesteś mną, a ja Tobą. I dzisiejszej nocy wreszcie umrzesz. Umrzesz z głodu na nienawiść ciała. Anoreksje duszy.