Faith

85 9 0
                                    

Białe ściany.
Biała podłoga.
Białe drzwi.
Białe okna.
Biały sufit.
Białe włosy.
Biała sukienka..
Splamione.
Czerwoną krwią.
Srebrne ostrze.
Skąpane w niej.
Czuje jak wypływa.
A ja..
Jestem słaba.
Słabsza..
Już zaraz..
Martwa.
Pozwól, że opowiem Ci trochę o moim białym pokoju w czerwone plamy.
Otóż mój biały pokój niegdyś był pełen kolorów.
Był tłoczny.
Pełen bliskich memu sercu ludzi, miłości i szczęścia.
I wtedy..
W moim pokoju pojawiła się pierwsza czerwona plama.
Krwi.
Kobiety, która niegdyś trzymała mnie pod sercem.
Część kolorów znikła.
Zrobiło się ciszej.
Szaro.
Kolejne plamy krwi.
Mojego wzoru.
Ojca.
Brata.
Kota.
Przyjaciółki.
Kruchego bytu porcelanowej filiżanki, na którą nadepnął słoń zwany życiem.
A każda sekunda równa jest następnej plamie niesprawiedliwej śmierci.
Nie jest ona wierną kochanką.
Przychodzi nagle.
Zaprasza nas do tango.
I już..
Nie wracamy z żałobnego tańca.
Ach.. Ale cóż to za taniec!
Największe wyznanie wszelkich uczuć i namiętności.
Taniec przemijających wspomnień, które umykają nam wraz z życiem.
Życie i śmierć.
Dwie kochanki.
Dwie piękne róże.
Czerwona i biała.
Plugawa i niewinna.
Którą z nich wybierzesz dzisiejszej nocy, Chłopcze?
Aline czy Balladyne..?
Wybór nie jest oczywistym.
Każdy z nich jest dobry.
Każdy jest też zły.
Pij, Dziewczyno.
Pij i tnij.
To wystarczy by znieczulić rane.
Kolec tej białej Cię ukuł..
I zmierzasz samowolnie do czerwonej.
Achh, ojcze..
Czemuż to..
Czerwień Cię porywa..?
Gdy jam bieli oddana..
Czas zmienia kolor róż.
Czas zamienia życie.
Na śmierć.
I kolorów było coraz mniej.
Tak jak chciał.
Coraz mniej ludzi.
Mniej szczęścia.
I uczuć.
W końcu..
Było pusto.
Biel.
Pustki nie dało się zapełnić.
Tylko substytutem.
Głodem.
Bólem.
Białymi różami chodowanymi w doniczce na oknie.
Te róże kwitły tak cudownie.
Ich woń roznosiła się po pokoju czyniąc lepszym kolejny samotny dzień.
Jest tyle miar czasu.
Godziny.
Minuty.
Sekundy.
Dni.
Miesiące.
Lata.
Dekady.
Wieki.
Milenia.
Ja liczyłam jedną nanosekundę.
Przez rok.
Tak pojmuje czas.
Jaj chce.
I tylko
Złote rybki w akwarium na korytarzu.
Potrzebowały karmienia.
Raz w ciągu mojej nanosekundy.
Nawet róże z czasem zwiędły.
Jak ja.
I zostało ostrze.
Srebrne ostrze sztyletu o hebanowej rękojeści.
To ostrze..
Cięło moje ciało.
Wychudzone.
Poprzez nienawiść bowiem nie widziałam rzeczy materialnych.
Jak jedzenie.
Lecz czy to nienawiść?
Czy może miłość?
Między nimi widnieje tak cienka linia..
Kocham.
Białe róże.
Srebrne ostrza.
Czerwoną śmierć.
Kocham tych, którzy już dawno zatopili się w czerwieni.
I zostawili puste życie.
Puste jak mój pokój.
Bezsensowny byt wśród białych ścian w zakładzie poprawczym.
Dziwoląg.
Ktoś inny.
Wyróżniający się.
Ktoś.. Martwy.
Jezus cierpi na ścianie.
Jest skąpany w krwi jak ja.
I także umiera za grzechy innych. Umiera i moja dusza.
Czy będzie mi dane kiedyś..
Jak on..
Zmartwychwstać..?

Just NumberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz