Grave

104 13 1
                                    

W pewnym momencie przestałam czuć.
Przyszła chwila, kiedy to pustka stała się uczuciem.
Wcześniej była gorycz. Gorycz wraz z żalem rozdzierała moje serce na drobne kawałki.
Nie mogłam spać. Przyzwyczaiłam się do ciepła osoby śpiącej obok. Przyzwyczaiłam się do jego kuchni. Moja poduszka niosła ze sobą jego zapach. Wszystkie wspólne zdjęcia.
I po tym całym bólu, który towarzyszył brakowi jego uśmiechu rano.. Po bólu nie było nic. Tylko ta ogromna dziura w sercu, której nie umiałam wypełnić.
Nie jadłam. Nie spałam. Nie uśmiechałam się. Nie płakałam. Nawet nie mogłam palić.
Po prostu leżałam całymi dniami wpatrując się w sufit zmęczonymi oczami i myślałam o jego promiennym uśmiechu.
Miał śliczne dołeczki. Blond włosy czasem niesfornie opadały na niebieskie oczy, w których tańczyły wesołe ogniki. Te oczy patrzyły na mnie z miłiścią.
Te oczy zostały zamknięte tak wcześnie..
Jego piękne oczy zmiażdżyła choroba.
Rak..
Przegrana walka z nawrotem choroby.
Boże, tak bardzo w niego wierzyłam.
Modliłam się do Ciebie codziennie..
Codziennie trwałam przy tym łóżku.
Przy moim Chłopcu o niebieskich oczach.
Pustka była wypełniona wspomnieniami i jedzeniem.
Trenerka fitness, która umiała zapchać się ośmiotysięcznym morzem kalorii. Mój żołądek.. Moje serce..
Wszystko fotografie i myśli dla niego.
Pisanie wiadomości na numer, który nigdy nie odpowie.
I wymioty. Nie dało się nie zwymiotować tego wszystkiego. 
Wyrzucać uczuć na nowo, by pustka była stanem nadrzędnym.
Kiedyś w ogóle przestałam jeść.
Nie robiłam nic.
Nie chodziłam do pracy.
Przeglądałam nasze zdjęcia i próbowałam znaleźć jego zapach w tym zimnym pokoju.
Łóżko obok mnie nie było ciepłe, a na dole nie czekał On. Już nie robił mi naleśników.
Moja dusza płonęła w ogniu głodu.
Tęsknota i sny.
Śniłam często.
Chciałam.. Czuć go..
Po prostu czuć go obok.
Były dni kiedy wmuszałam w siebie jabłka z ogrodu.
Uwielbiał te jabłonie.
Wpatrywałam się w okno ze łzami w oczach, szepcząc jego imię.
On przegrał.
Przegrałam ja.
Stracił życie.
Straciłam serce, dusze, pamięć.
Powoli traciłam też zmysły.
Moja dusza przepadła bezpowrotnie.
Chciałam by był obok. Chciałam usłyszeć jeszcze raz jak szepcze moje imię.
Jak to jest stracić świat?
Z dnia na dzień pękł na kawałki.
Posypałam się wraz z nim.
I po prostu dążyłam.. Dążyłam do destrukcji wypatrując światła śmierci.
W pewnym momencie..
Nie było mnie.
Nie było nic.
Nic.
Straciłam siebie..
Bo nie mogłam widzieć mojego odbicia w tych oczach.
.
.
.
.
.
.
Spojrzałam pustym wzrokiem za okno kliniki. Kraty. Zamknięto mnie wśród krat. A przecież.. Nie zrobiłam nic złego..
Diagnoza. Badania.
Odmawianie posiłku.
Bo nie widziałam sensu.
W życiu.
W jedzeniu.
W niczym.
Straciłam swój własny sens już dawno.
Mówili coś o depresji.
Mówili o anoreksji.
Mówili, że umrę.
Chciałam umrzeć.
Wtedy by mnie przytulił.
Przychodził we śnie.. Czasem wydawało mi się, że utula mnie do snu. Mówiłam do niego.
Zaczynali mówić o schizofrenii a ja się śmiałam.
Odmawiałam jedzenia.
I w końcu..
Przyszedł.
Był do niego podobny.
Często się śmiał a w nocy kaleczył.
Miał ciało pokryte bliznami.
Czasem się otwierały.
Rozmawiałam z nim.
Nataniel, tak było mu na imię.
Był mi jak brat.
Przyszedł.. Kiedyś wyszedł, a dni stały się znów tak samo ponure.
I moje światło zgasło..

____________________________
No cóż.. Kolejny twór zrodzony z melamcholii.
Kolejny dzień i myśli w głowie.
Macie jakieś sposoby na wypełnienie pustki?


Just NumberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz