Fallen

128 13 0
                                    

Nienawidzę gorzkiej kawy.
Nienawidzę czarnej, gorzkiej kawy.
Pije ją codziennie.
Nienawidzę storczyków.
Ich koloru, kształtu i zapachu.
Ozdabiają cały mój dom.
Nienawidzę żółtego.
Wszystkie ściany w moim domu są paskudnie kanarkowe.
Nienawidzę komorników.
Są obrzydliwymi istotami, które zabierają ludziom nadzieję.
Pracuje jako komornik.
Nigdy nic nie wygrałam.
Zawsze przegrywam wszystko co cenne.
Nazwali mnie Victorie.
Nienawidzę narkotyków. Brzydzą mnie. A jednak ćpałam prawie codziennie.
Uwielbiam czekoladę. Nie jadłam jej od lat.
Nienawidzę biegać. Biegam codziennie po kilka godzin.
Świat nas nie wybiera, to my wybieramy świat. 
Kochałam go, mimo to on mnie nie wdział. 
Uwielbiałam ludzi, a oni mną gardzili. 
Podobałam się sobie. Teraz się nienawidzę. Czy to nie zabawne?
Los uwielbia dawać nam ironię, fałszywe nadzieje i pragnienia. 
Bawi się nami. Łudzi. 
Pokazuje nam, że nie jesteśmy wyjątkowi. 

Jestem tylko jedną z miliardów istot, które stały w tym miejscu. Jedną z setek innych. 
Urodziłam się by umrzeć. 

Kolejna ironia. Tak właściwie po co się rodzimy? Po co umieramy? 
Nie wierzę, że cokolwiek czeka nic po śmierci. Po prostu umieramy i nas nie ma. Dlatego chce umrzeć. 
Podobno wygląda anorektyczka. Podobno nią jestem. Ja tego nie widzę. 

Jaki jest sens w jedzeniu, skoro pomaga nam żyć? Ja nie widzę sensu. 
Ponoć w każdym posiłku spożywamy niszczące chemikalia. Zabijają nas. Jedzenie zabija. 
Powietrze też. Przecież podobno jest zakażone. 

Dlaczego ustaloną normą jest powolne umieranie z dnia na dzień? 

Nie łatwiej umrzeć bez tego całego bólu, towarzyszącego agonii danej nam przez świat?

Nie łatwiej odejść szybciej? Dopóki jeszcze nikogo nie zraniliśmy? 
Nie wierzę w Waszego Boga. 

Gdzie był ten Bóg kiedy cierpiałam? 

Gdzie był kiedy co nocy łkałam w poduszkę prosząc o śmierć? Miałam wtedy siedem lat. 
Inne dzieci się bawiły a ja dostawałam w mordę. Ja walczyłam, żeby żyć, choć tak pragnęłam już umrzeć. Moje ciało broniło się. 
Gdzie był Bóg kiedy ojciec zaczął mnie sprzedawać? Miałam wtedy dwanaście lat. 
Normalne dziewczynki jeszcze wtedy bawią się lalkami. Nigdy nie miałam lalki. 

Nigdy nie miałam życia. 

Normalne dzieci w wieku czternastu lat się uczą. 

Ja w tym wieku zaczęłam zażywać marihuanę. 

Piętnaście lat. Ojciec sprzedawał moje ciało coraz częściej. Więcej bił, więcej pił.

Wtedy uciekłam. Wtedy zaczęłam żyć na ulicy. 
Piętnastolatki zazwyczaj przeżywają swoje pierwsze miłości. Ja żebrałam. 

Zaczęłam zażywać amfetaminę. 

Zaczęłam głodzić ciało, którego nienawidzę. 

Jeden odwyk. Pobyt w ośrodku. Poprawczak. Ucieczka. Więcej morfiny. Cały czas towarzyszył mi głód. Chudłam. Chociaż ponoć i tak byłam chuda. 

Teraz jestem tutaj. Siedzę w małym, drewnianym domku i patrzę na zachód słońca. Wszystko dzięki jednej osobie. 
Jednak nadal nie umiem patrzeć na stojący przede mną talerz naleśników. 
Widzę jak ociekają tłuszczem i robi mi się niedobrze. 

Mam dwadzieścia trzy lata, ciemne cienie wokół przekrwionych oczu, wyniszczone płuca i ledwo sprawne serce. Mam dwadzieścia trzy lata i już przeszłam menopauzę. 
Żyję. Żyję w Waszym cudownym świecie, patrzę w niebo i wiem, że mimo jego piękna jest puste. To po prostu kosmos. Nie siła wyższa. Jeśli nią jednak jest to szczerze nienawidzi istot zwanych ludźmi. 
Kocham tylko siebie i walczę tylko o siebie. Tak, jestem egoistką. Jednak walcząc o przeżycie nie da się patrzeć na innych. Oni ciągną na dno. 
Teraz sama nie wiem czy walczę o życie, czy może o śmierć. 
Chce śmierci, na pewno. Moje ciało mnie zdradza. 

Patrzę na czarne dresy i białą koszulkę. Nie powinnam nosić bieli. To kolor czystości. 

Czuje dotyk na ramieniu i wzdrygam się. Zrywam się do biegu a z moich oczu płyną łzy. 
Woła mnie po imieniu, a ja przepraszam. 

Przecież to nie moja wina. Po prostu tak reaguje na dotyk. Zawsze przypomina mi się inny, bardziej bolesny. 

Wracam powoli i wiem, że widzi w moich oczach strach. Nie nauczyłam się przez trzy lata. Pewnie jeszcze długo się nie nauczę. 
Odmawiam zjedzenia posiłku a on jest zły. 
Widzę w nim te same oczy.. Oczy tego potwora. Mój brat jest niewątpliwie podobny do ojca. Przeraża mnie to. Spędza sen z moich powiem i przyprawia o dreszcze. Czasami mam mu za złe, że mógł uciec zanim na dobre się zaczęło. Czasami mu zazdroszczę. 

Mam też ochotę go wyśmiać kiedy mówi o tym jaka jestem szczupła. 

Przecież.. Jestem zwykłą zarazą, którą powinno się wyplewić. 

To normalne, że się mnie głodzi. 

I tak sobie myślę, że chciałabym wypić kawę z mlekiem. Moją ulubioną z mlekiem i łyżeczką cukru. I chciałabym zjeść do niej czekoladę. Dużo czekolady. 

Marzę o rzuceniu pracy, wyrzuceniu kwiatów i przemalowaniu ścian, a także o zmianie imienia i historii. 

Zrobię kiedyś to wszystko. Niestety dopiero w tym innym świecie, który sama sobie wybrałam. Myślę jednak, ze warto jest na to czekać.
Na sen, na śmierć, na więcej nienawiści od Stwórcy. 
Zwyczajne dzieci, które bawiły się zwyczajnymi lalkami i stroiły na bale nie zrozumieją tego. 
Nigdy nie będzie im dane poznać radości z tego, że z twarzy płynie tylko krew, a nie ropa. 
To prawdziwa radość, kiedy po tygodniu wreszcie ukradnie się jabłko, żeby cokolwiek mieć w ustach. 

Ulica uczy samowystarczalności i samolubności. Uczy także egoizmu. Mimo wszystko te cechy, wzgardzone przez ludzi wygodnych pomagają przetrwać. 

__________________________________
Deszcz. Kap. Kap. Kap. 
Lampy świecą mi w okno, oczy same się zamykają a herbata stygnie. 
Kto wypiłby ze mną jedną? 



Just NumberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz