Zabiłam nienawiść, a nienawiść zabiła mnie. Zniszczyłam wroga i dobrze mi z tym.
Zniszczono mnie, ale to było dawno. Tak dawno, że prawie nie pamiętam.
Zapomniałam już czym jestem.
Zapomniałam swoje imię.
Zostałam więc Agonią.
Dałam ją wrogom, nie okazując litości, którą jest zadanie im ostatniego ciosu.
Znowu skłamałam, że wszystko w porządku. Nie pamiętam już kiedy tak było. Po raz kolejny śmiałam się fałszywie. Śmiech ofiarowany histerii. Tak źle.. Tak trudno mi żyć dla Was.
Łzy oczyszczenia nie chcą płynąć. Nie zasługuje na oczyszczenie.
Zasługuję na ból.
Na wszystko, co najgorsze.
Szesnaście świeczek na torcie i kolejne fałszywe życzenia śmierci.
Spędzam urodziny z przyjaciółkami. Są bardzo ostre a ich języki tną.
Ludzie nienawidzą mnie za moje przyjaciółki.
To podobno choroba.
Alice też podobno była chora.
Jej ciało wiszące w moim pokoju śni mi się każdej nocy.
Miała takie śliczne, rude włosy. Żywe, niebieskie oczy i piękny uśmiech, który ofiarowała mi.
Później była blada.
Malowali ją do trumny.
Moja Alice nigdy się nie malowała.
Moja Alice nie nosiła sukienek.
Zimne ciało w trumnie to nie była moja Alice.
Bo moja Alice nie popełniłaby samobójstwa w moim pokoju.
Ludzie nas nienawidzą.
Nienawidzą odstawania od schematu.
Byłam ciemnoskórą brunetką o kobiecych kształtach. Nazywali mnie grubą. Traktowali gorzej przez kolor skóry. Kazali iść do burdelu, bo byłam lesbijką. Wasz świat nie akceptuje takich jak ja.
Wasz świat zabił Alice. Alice była piękna.
Zmniejszam porcje na talerzu.
Alice lubiła się odchudzać.
Ja nienawidzę.
Głodu.
Pustki.
Agonii.
Inności.
Nie jem.
Nie śpię.
Nie żyje.
Ale zniszczyłam ją tak jak ona zniszczyła Al.
Patrzę w lustro.
Cios w brzuch.
Nienawidzę lustra.
Kolejny.
Ostatnio jem.
Dużo.
Jeszcze jeden.
Tyje i żrę.
Pada jeszcze kilkanaście.
Gruba.
Tłusta.
Olbrzymia.
Wielka.
Obrzydliwa.
Wielorybia.
Uderzenia w twarz.
Nienawidzę siebie.
Jestem niczym. Nikim.
Alice.
Patrzy na mnie swoimi dużymi oczami z fotografii.
Nie odeszła.
Nigdy nie odejdzie.
Przez moment mam nadzieję, że fotografia poruszy się jak w cyklu powieści o przygodach Harry'ego Pottera.
Nic takiego się nie dzieje.
Spoglądam w lustro jeszcze raz.
Zostaną mi siniaki.
Cała byłam w siniakach.
Moje ciało jest sine i zakrwawione.
W niektórych miejscach widnjeje ropa.
Alice by mnie opatrzyła. Później zrobiłaby moją ulubioną herbate z miodem i uśmiechałaby się, składając pocałunek na moim policzku.
Ale nie robi tego. Nie nuci już piosenek Dżemu i nie podskakuje radośnie na widok kotów.
Nie słyszałam jej śmiechu od.. Nawet nie wiem jaki dziś dzień.
Na pewno pusty, zły, smutny.
Grube ciało w lustrze trzęsie się. Piętnaście stopni w pokoju. Marzne bez Ciebie, Słoneczko..
Spoglądam w sufit.
Skarbie, wróć.._______________________________________________
Nie wiem czy jest dobre. Mam pewnego rodzaju zastój. Publikuje to.. Z nudy.
CZYTASZ
Just Number
RandomZabije Cię. Własnymi rękami. I będę się śmiać z Twojej śmierci. Bawi mnie. Bo Ty jesteś mną, a ja Tobą. I dzisiejszej nocy wreszcie umrzesz. Umrzesz z głodu na nienawiść ciała. Anoreksje duszy.