Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta :) Liczę na szczere opinie, które pomogą naprawić błędy i doszlifować sposób pisania.
Perspektywa Viridiany
Pierwsze co poczułam po przebudzeniu to okropny ból głowy, dziwny ucisk w czaszce. Światło raziło nawet przez zamknięte powieki. Starałam się poruszyć, ale moje mięśnie kazały mi się pieprzyć i dać im spokój. Otworzyłam powoli oczy, krzywiąc się z powodu blasku żarówki. Zostałam opatulana górą koców i pozbawiona wszelkich ubrań poza bielizną. Obróciłam się lekko i zauważyłam postać siedzącą na krześle przy łóżku, trzymającą moją dłoń. Miałam kłopoty z ostrością widzenia, ale poznałam ten zapach. Otworzyłam usta, żeby się odezwać, ale z mojego gardła wydobyło się tylko ciche charczenie. Podskoczył na krześle wyrwany ze snu i spojrzał na mnie.
-Viri...- uśmiechnął się. Wziął szklankę ze stoliczka nocnego, pomógł mi się odrobinę podnieść i napić wody.- Lepiej? - Skinęłam głową próbując wydobyć z siebie słowa.
-Jak długo...
-Cii... nie forsuj gardła- przerwał mi. -Prześpij się jeszcze, powinnaś odpocząć.
-Jest dobrze, trochę boli, ale okej. Długo tu siedzisz?
-Od kilku godzin. Namówiłem Kaję do odpoczynku argumentem, iż jestem dzieckiem nocy i mogę wtedy przy tobie siedzieć.- Ziewną, zasłaniając usta ręką.- Zaniesiemy jutro zwolnienie do szkoły. Powiemy, że jesteś chora oraz nie przyjdziesz przez najbliższe dni.
-Dam radę, mogę iść do budy.
-Porozmawiamy o tym rano, dobrze? Prześpij się- odgarnął mi włosy z twarzy.
-Mam koszmary... A ty? Idziesz spać?
-Nie, posiedzę z tobą- spojrzał podejrzliwie- jeśli chcesz- dodał.
-Chcę, ale też chcę, abyś się wyspał. Nie możesz przeze mnie chodzić zmęczony- z niemałym trudem odsunęłam się w głąb posłania, odrzuciłam koce i podniosłam zachęcająco prześcieradło, patrząc niepewnie na niego. Uśmiechnął się, ściągnął koszulkę i położył przy mnie.- Mogę...? - Poszerzył uśmiech i przyciągnął mnie do siebie.
-Oczywiście.- Przytuliłam się z westchnieniem.
- Wiesz, że jesteś osobą, której dziękuję najczęściej?
-Tak? I co w związku z tym?
-I muszę znowu podziękować. Czuję to. Dałeś mi krwi, dziękuję.
-Nie ma za co- pocałował mnie w czubek głowy.- Dobranoc Viri.
Uśmiechnęłam się, jeszcze raz go uścisnęłam i odpłynęłam w krainę Morfeusza. Koszmary nie wróciły.
_____________________________________________________________________________
Perspektywa Kastora
Obudziłem się o wschodzie słońca. Podziwiałem przez chwilę grę światła na jej twarzy. W końcu się podniosłem, zyskując tym jej niezadowolony pomruk. Zwinęła się w kłębek, opatulając kołdrą. Wyglądała słodko, jak kociak. Wyszedłem po cichu z sypialni. Obszedłem cały dom dookoła, sprawdzając zabezpieczenia. Czysto. Wróciłem do kuchni, przetrząsnąłem lodówkę i zacząłem gotować.
Około szóstej usłyszałem kroki na schodach.
-Cześć.- Zaniepokojony odwróciłem się gwałtownie.
-Czemu wstałaś?- Przyjrzałem jej się. Założyła moją czarną koszule i jakieś czerwone szorty. W za dużych na siebie ubraniach wyglądała na małą, co było bardzo rzadkim zjawiskiem, biorąc pod uwagę jej imponujący jak na kobietę wzrost- 1,80 m. Uroczo.
-Dobrze się czuję, a poza tym jestem głodna. Co robisz?
-Omlety- wiedziałem, iż zaraz zaproponuję pomoc, dlatego szybko się odezwałem.- Usiądź sobie przy naszym pięknym, brązowym stole, a ja dokończę. - Zignorowała mnie i chwyciła czajnik.
-Kawy?- Westchnąłem.
-Jesteś bardzo upartym stworzeniem- zbliżyłem się do niej, kiedy wsypywała proszek do kubków.- Kaja ma dziś egzamin, więc ja z tobą zostanę.
-Naprawdę mnie nie wypuścicie?
-Nie, a teraz do stołu. Śniadanie podano.- Zaśmiała się, lecz posłuchała.
CZYTASZ
Morderczyni
FantasyZnosić trudy życia dzień po dniu. Robić wszystko , aby przetrwać. Zawsze być opanowanym... ale każdemu mogą w końcu puścić nerwy. A to może się skończyć zdecydowanie zbyt szybkim zakończeniem swojej egzystencji na tym świecie. Życia Vi i bliskich je...