Rozdział 31

78 10 9
                                    

Perspektywa Kastora

Oberwałem czymś w głowę i gwałtownie otworzyłem oczy. W drzwiach stali Anastasia , Wiktor i Adam. Pierwsza z nich cisnęła mi w twarz moją własną koszulką.

- Co jest?- spytałem cicho.

- Wstawać. Oboje- stwierdziła.

- Déjà vu- stwierdziłem.- Już kiedyś nas tak budzili.

- Co się dzieje?- Wymamrotała Vi, powoli otwierając oczy. Kiedy zauważyła widownie, podniosła odrobinę głowę z mojego torsu.- Czemu nie dajecie nam spać?

- Już po dziewiątej, jeśli chciałaś się wyspać, było to robić w nocy- stwierdziła Anastasia i potarła się po nosie. Di spłoniła się lekko i dotknęła ucha. Znowu ten szyfr? O co w tym biega?!- Śniadanie gotowe, za spóźnienie sprzątacie.

- Jeśli nie wyjdziecie, to sama was stąd wykopię- stwierdziła ze złośliwym uśmiechem.

- Nie przeszkadza ci, że są tu chłopaki?

- Ich problem, najwyżej oślepną- wzruszyła ramionami, a ja się zaśmiałem i pocałowałem ją, oplatając ciaśniej ramieniem.

- Wynocha!- warknąłem na nich i odwróciłem się w stronę ukochanej. Usłyszałem śmiechy i trzaśnięcie drzwiami.

- Ładnie sobie z nimi poradziłeś- cmoknęła mnie w policzek, po czym podniosła się, chwyciła ubrania i weszła do naszej łazienki. Złapałem ciuchy, wszedłem do pomieszczenia i dołączyłem do niej pod prysznicem. Krew mi się zagotowała w żyłach, kiedy ją zobaczyłem.

- Nie teraz- zaśmiała się, gdy zauważyła reakcję mojego ciała na jej widok. Nagiej i mokrej.- Musimy się pospieszyć.

- Odwróć się- zażądałem. Nalałem sobie żel na rękę i zacząłem myć jej plecy i ramiona, masując je przy tym. Mruczała wyraźnie zadowolona. Przesunąłem dłonie na przód jej ciała.

- Wiesz, piersi są już umyte- zaśmiała się kilka minut później.- Twoja kolej, w tył zwrot!

Masowała mi plecy i barki, sunęła dłońmi po moim brzuchu. Klęknęła przede mną, patrząc mi w oczy. Zrobiło mi się niewyobrażalnie gorąco, ale ona tylko się uśmiechnęła i przesunęła rękoma po moich nogach, rozsmarowując żel myjący. Podniosła się do pionu, a ja sapnąłem zawiedziony.

- Cierpliwości, kochanie , później...- wyszeptała mi do ucha, stając na palcach i wyszła z kabiny. Zdezorientowany spłukałem z ciała pianę, po czym ruszyłem za nią. Ubrałem się i zeszliśmy razem na dół. Przy stole siedziało siedem wampirów.

- Cześć- przywitała się i usiadła. Coś mnie zaniepokoiło, przez co stanąłem w miejscu.- Kastor? Wszystko w porządku?- Zaciągnąłem się głęboko powietrzem, oczy mimowolnie zmieniły kolor, a kły wysunęły się. Wstała powoli i podeszła do mnie.

- Piekielnik? Co w twoim domu robi piekielnik, Wik?

- Sam nie wiem, Anastasia go tu sprowadziła.- Viri pociągnęła nosem, a źrenice rozszerzyły się w szoku. Po tej ''prawie przemianie'' miała jeszcze bardziej wyjątkowy kolor oczu. Czarne źrenice, żółte, wilcze tęczówki z zielonymi, wampirzymi otoczkami. Piękne.

- To niemożliwe...- szepnęła drżącym głosem. W tym momencie do pokoju weszła druga wiedźma.- An? Jakim cudem GO czuję? Co tu się do cholery dzieje?!- krzyknęła. Nerwowo zaciskała i prostowała palce. W tym momencie w progu staną mężczyzna. Viri nie zauważyła go, dopóki się nie odezwał. Miał głęboki, dźwięczny głos, ciemne włosy, czerwonawe oczy. Dosyć wysoki, ale niższy ode mnie.

- Didi?

Odwróciła się gwałtownie w jego stronę. Oczy zaszły jej łzami. Rzuciła mu się na szyję, wybuchając płaczem. Uwiesiła się na nim, oplatając go nogami w pasie. Objął ją ciasno ramionami, wtulając twarz w jej włosy.

- Tak bardzo tęskniłem, malutka - pocałował ją w czubek głowy. Z mojego gardła wydobył się niski pomruk. Wszyscy przyglądali się im z zainteresowaniem. Obraz zaszedł mi czerwienią ze złości, a w głowie kołatało się jedno pytanie. Kto to do cholery jest?!

***



MorderczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz