Rozdział 33

83 12 6
                                    

Perspektywa Kastora

- Co?- wykrztusił Dimitri. Uśmiechnąłem się i delikatnie przyciągnąłem do siebie dziewczynę. Objąłem ją od tyłu w pasie i musnąłem ustami płatek ucha. Z satysfakcją zauważyłem zmieszanie na twarzy chłopaka. No tak. Facet zniknął, kiedy miała dziewięć lat, a gdy wraca, jego mała siostrzyczka przedstawia mu wampira i mówi o nim jako swoim wybranku. Dopiero teraz dotarło do mnie to, jak mnie nazwała. Mężczyzna jej życia. Mimowolnie uśmiechnąłem się, wtulając mocniej w jej plecy oraz gładząc ją po brzuchu. Wzrok Dimitria od razu tam powędrował, a oczy rozszerzyły mu się w szoku. Zachichotałem pod nosem. Myśli, że Viri jest w ciąży? Przecież to... W sumie nie jest wcale takie absurdalne. Kiedyś myśl o dziecku przeraziłaby mnie i rozwścieczyła, a teraz? Poczułem niemal radość na samą myśl o malutkiej wersji mojego Słonka i mnie. 

- To co słyszałeś- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie łagodnie. Wszystkie wampiry ulotniły się z jadalni, przez co zostaliśmy sami.- Dalej nie rozumiem jak to możliwe, iż jesteś tu z nami. Cieszę się, ale nie zamierzam ci się tłumaczyć ze swojego związku. Kastor jest mężczyzną, który uratował mi życie więcej razy niż bym chciała, by było to konieczne. Zależy mi na nim...

- A ja ją kocham- przerwałem jej wypowiedź.- Nie będę zadowolony, jeśli postanowisz nas rozdzielić z powodu tego kim jestem. Viri też nie jest zwyczajną istotą i jeśli jej nie przeszkadza to, że co jakiś czas musimy pić trochę krwi, to twoje zdanie zupełnie mnie nie interesuje.

- Jak to WY musicie wypić?- Zmieszany zerknąłem na moją wybrankę.

- Mówiłam, że ratował mi życie. Kiedy walczyłam ostatnio z Maksem, zranił mnie niemal śmiertelnie. Dostałam nieco krwi, która mnie odratowała, ale kosztem niepełnej przemiany. Teraz mój organizm potrzebuje co jakiś czas odrobiny krwi.

- Po walce z Maksem? Znalazłaś go? Złapaliście go?

- Już nie będzie stwarzał problemów.- Spojrzał na mnie nierozumiejącym wzrokiem.- Nie żyje. Oderwałem mu głowę od tułowia. A teraz czy możesz z łaski swojej wytłumaczyć nam dlaczego stoisz tu przed nami z dalej bijącym sercem, a moje Słonko musiało przez rok żyć w lesie ze zwierzętami, bo myślała, że została sama? Osierocone dziecko samo wśród drzew za towarzyszy mające jedynie wilki. Możesz nam wytłumaczyć, dlaczego była zmuszona znosić samotność i wylewała morze łez, kiedy jej się przyśniłeś? Czemu gdy została porwana bała się, iż skończy tak jak ty? Wszyscy myśleli, że nie żyjesz. Twoja młodsza siostra cię potrzebowała, ale ciebie nie było, więc mam nadzieje na dobrą wymówkę, bo inaczej nie ręczę za siebie.

- Kas, proszę...

- Nie Słonko, cierpiałaś z powodu jego straty. Płakałaś za nim w moje ramie, a i wcześniej na pewno łzy lały się z twoich oczu. Cierpiałaś, a ja nie chcę patrzeć na twój ból. Śniły ci się koszmary, rzucałaś się przez sen, krzyczałaś.- Pogłaskałem ją czule po twarzy. Uśmiechnęła się smutno i spuściła wzrok. Pocałowałem ją w czoło i zerknąłem na przyglądającego się nam piekielnika. Wyglądał na smutnego.- A teraz chodźmy do salonu, mam wrażenie, iż czeka nas długa rozmowa.

Chwyciłem dziewczynę za dłoń i poprowadziłem ich do pomieszczenia. Usiedliśmy na kanapie. Dziewczynę wciągnąłem na swoje kolana i objąłem opiekuńczo ramionami, jakbym chciał ją osłonić przed możliwymi ciosami, które zadadzą jego słowa. Patrzył na nas z ... zazdrością? Jak gdyby zazdrościł siostrze miłości. Po chwili otrząsnął się z zamyślenia i zaczął opowieść.

- Tak, więc...

***





MorderczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz