Rozdział 20

79 11 2
                                    

Perspektywa Viridiany

Ocknęłam się, czując nacisk na nadgarstkach. Zwisałam z łańcuchów zawieszonych pod sufitem. Kajdanki wpijały mi się w przeguby dłoni, raniąc je do krwi. Podniosłam głowę, przeszukując pokój wzrokiem.

-Witaj, kochanie- zalała mnie fala obrzydzenia na dźwięk tego głosu. Mężczyzna zbliżył się.- Jesteś taka piękna- przesunął dłońmi po moim ciele. Szarpnęłam się, warcząc wściekle na niego. On tylko się zaśmiał.- Trzeba wykorzystywać okazję, nie sądzisz?- Wydyszał mi w brzuch, całując go. Miotałam się, próbując go trafić, ale poniosłam klęskę. Złapał moje nogi, unikając ciosów i przypinając okowy do haka wystającego z podłogi. Nie będę krzyczeć, nie dam mu satysfakcji. Milczałam, próbując unikać jego dotyku, a łzy samoistnie płynęły z oczu. Wstrzyknął mi coś, co poznałam natychmiast. Ten sam ból co przed laty, palący mięśnie oraz kości. Nie pozostało mi nic innego, jak wisieć i milcząco poddawać się temu, co mi robił.

W końcu wyszedł, zostawiając mnie roztrzęsioną, wiszącą pod sufitem. Po jakimś czasie do pokoju weszła jakaś dziewczyna w towarzystwie wilkołaka. Facet odczepił mnie z haków i położył na pryczy. Otumaniona jęknęłam. Odezwały się obite żebra i poranione uda.

-Rozkuj ją na chwilę- rozkazała dziewczyna.

-Nie możemy, widziałaś, co stało się ostatnio, kiedy to zrobiliśmy.

-Jest naszprycowana, zmęczona i osłabiona, nic się nie stanie, a ja muszę ją opatrzyć. Jak zdechnie przed czasem, to wszystkim nam się oberwie.- Wilk westchnął rozgniewany i ściągnął mi kajdanki oraz łańcuchy. Skuliłam się instynktownie, unikając ewentualnego ciosu. Dziewczyna wzięła w swoje dłonie moje ręce i zaczęła dezynfekować rany.

-Nic mi nie będzie, zostaw- warknęłam wyszarpując kończyny. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nie jestem skrępowana, ale nie miałam siły walczyć. Skupiłam się, próbując przypomnieć sobie jego wygląd: czarne włosy oraz oczy, wzrost, twarz, te wspaniałe usta, umięśnione ramiona i brzuch. Zobaczyłam go. Stał obok łóżka, uśmiechając się. Tylko ja go widziałam, dzięki zaklęciu przywołałam tu jego wyobrażenie. Nadam sygnał, uda mi się... Zgromadziłam moc, wysyłając ją do wizualizacji Kastora, przesyłając za jego pomocą sygnał do tego prawdziwego. Wyczerpana opadłam na posłanie, poddając się zabiegom dziewczyny. Młotki, nawet nie zauważyli użycia magii. Kocham was półgłówki, pomyślałam i zemdlałam.

_____________________________________________________________________________

Perspektywa Kastora

Poderwałem się gwałtownie do pozycji siedzącej. Położyłem się godzinę temu, pierwszy raz od czterech dni. Cały czas szukaliśmy Vi i padałem ze zmęczenia. Znowu to uczucie. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do salonu, z którego zostałem wygoniony do łóżka przez resztę zespołu.

-To ona!- Wszyscy spojrzeli na mnie z konsternacją.- Viri! Nadała do mnie sygnał!- Wszyscy się ożywili. Szukaliśmy jej bezskutecznie przez tyle czasu, a tu nagle sama wysyła nam namiary!- Dajcie mi mapę- spełnili rozkaz, a ja usiadłem i skupiłem się na magi. Wampiry nie są typowo magicznymi istotami, więc tylko te starsze trochę ją znają, a i to sprawia lekką trudność oraz wysysa sporo energii. Wziąłem do ręki wahadełko, podane przez Ahri. Machałem nim nad mapą przesuwając nad kolejnymi obszarami. Jest! Zatrzymało się wskazując jeden punkt, nie chcąc przesunąć się dalej. Oddech mi przyspieszył. Znaleźliśmy ją.

-Panie, trzeba zrobić tam rozeznanie- odezwał się Wiktor. Był jednym z dwójki wampirów z mojego gniazda, których ściągnąłem do pomocy. Jest dobrym wojownikiem, podobnie jak Ahri. Lecz ona potrafi coś czego wampiry z reguły nie umieją, bo regenerują się same- potrafi leczyć. Za życia- przed przemianą- pracowała jako lekarz.

-Zjedzcie coś, ruszamy o świcie.

***

Krótko, ale napięcie musi być :D


MorderczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz