Rozdział 27

89 13 2
                                    



Perspektywa Viridiany

Czekałam , aż zaśnie. Wyczerpany , szybko zapadł w sen. Odczekałam dla pewności jeszcze chwilę i powoli się podniosłam. Ubrałam się i zaczęłam pakować.

- Gdzie się wybierasz? - Odwróciłam się gwałtownie. Stał przede mną - nagi i wściekły.

- J...ja... - jąkałam się , bojąc konsekwencji.

- Tylko po to , to zrobiłaś? - Patrzyłam zdezorientowana. - Dlatego się mi oddałaś , żebym nie zauważył , kiedy uciekniesz?!

- Nie , to nie tak...

- A jak? - Przerwał mi gwałtownie - Jak mam to rozumieć? W jednej chwili zapewniasz , że ci zależy , ofiarujesz się , a potem uciekasz? - Podeszłam do niego , starając się go dotknąć , ale się cofnął. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.

- Nie chcę cię stracić , ale nie mogę patrzeć, jak cierpisz - wyszeptałam.

- Więc postanowiłaś odejść , myśląc , że mnie tym nie zranisz? - Uspokoił się trochę , podszedł do mnie i podniósł mi podbródek palcem. - Cierpiałbym milion razy bardziej , mając świadomość , że mnie opuściłaś , uciekając nocą jak jakiś tchórz niż gdyby mnie torturowali. Jesteś pierwszą , którą prawdziwie pokochałem. Dałaś mi się dziś ugryźć , to wiele znaczy , szczególnie dla mnie. To znak lojalności. Tak jej dochowujesz? Uciekając?

Łzy popłynęły.

- Chciałam tego co się stało , bardzo. Nigdy nie pragnęłam cię skrzywdzić. - Otarł moje policzki kciukami.

- A więc nie odchodź ode mnie. - Przytulił mnie mocno i pociągnął w stronę łóżka. Zaczął zdejmować ze mnie ubrania przez co zostałam tylko w jego koszulce , którą chciałam ze sobą zabrać. W końcu położyliśmy się , a on okrył mnie kołdrą , obejmując w tali. - Nie wypuszczę cię. Obiecaj , że nie będziesz próbowała uciec.

- Obiecuję , naprawdę mi na tobie zależy...

- Wiem Słonko , prześpij się.

- Dobranoc Kas - zaśmiał się , pocałował mnie i czekał , aż zasnę.

_____________________________________________________________________________


Perspektywa Kastora

Wstałem dosyć późno , nie budząc Di , ale kiedy się ubierałem, ocknęła się , podniosła i wciągnęła na siebie ubrania. Zeszliśmy razem na dół. Wszyscy siedzieli przy stole pałaszując tosty.

- Czemu nas nie obudziliście? - zapytała Vi.

- Musieliście odespać - powiedział Wiktor.

- Ale co? - pytała dalej.

- Te pokoje to aż tak dźwiękoszczelne nie są - stwierdziła Ahri. Vi spłoniła się i uciekła wzrokiem , siadając przy stole. Anastasja osłupiała spojrzała na nią i podrapała się po nosie , a dziewczyna po chwili odwzajemniła gest. Jakiś szyfr? Odpuściłem sobie na chwilę te rozmyślania i zająłem śniadaniem.

- Jak skończymy, możemy spróbować go zlokalizować - odezwała się moja ukochana. Przytaknęliśmy  i jedliśmy dalej. Po skończonym posiłku podnieśliśmy się wszyscy , ale An się zachwiała i ledwie zdążyłem ją złapać. Ciężko oddychała , a przerażona Vi podbiegła do niej.

- Ani, gdzie to jest? - Zapytana rozglądała się zamglonym wzrokiem. Dziewczyna złapała ją za podbródek. - Gdzie. To. Jest.

- W torbie , w zestawie. - Chwilę później była z powrotem i grzebała w pudełku pełnym ziół oraz różnych magicznych przyborów. Z samego dna wygrzebała amulet po czym skaleczyła się w rękę rytualnym nożem. Zacisnęła w rannej dłoni wisiorek , wyszeptała kilka słów , a oczy zmieniły kolor. Zawiesiła go na szyi ciotki i czekała , obserwując żółtymi tęczówkami. Po jakimś czasie kobieta się uspokoiła i chciała wstać , ale jej nie pozwoliliśmy.

- Dlaczego to się stało? Od miesięcy nie miałaś wahań mocy!

- To przez te ostatnie wydarzenia , używałam sporo mocy. Mam dla ciebie niespodziankę i do tego była mi potrzebna. - Pomogliśmy jej wstać i usiąść na fotelu w salonie.

- Nie chcę niespodzianek , które wprawiają cię w taki stan.

- Jeszcze zmienisz zdanie...

- Viri? - Spojrzała na mnie. - Twoje oczy... - Chyba dopiero zauważyła , bo opuściła powieki , a gdy je podniosła tęczówki odzyskały swój dawny, brązowy kolor. - Spróbujesz go zlokalizować?

- Chcesz przy tym być? - spytała Anastasję. Kiedy skinęła Vi zaczęła przygotowania. - Nie obrazisz się? - spytała Wiktora.

- Rób co musisz.

Rozsypała wokół siebie sól , wyciągnęła pierścień i zaczęła szeptać.

_____________________________________________________________________________

Perspektywa Viridiany

Usypałam krąg z soli , stając w środku. Sól pomaga skupić magię. Co prawda krew działa lepiej, ale chwilowo mam dość jej oglądania.

Wzięłam do ręki sygnet i zaczęłam szeptać inkantację. Stopniowo podnosiłam głos , aż wypełnił cały pokój. Poczułam szarpnięcie magii próbującej zabrać mnie w miejsce jego pobytu. W moim umyśle pojawił się obraz starego , drewnianego domu. Oddech mi przyspieszył , wróciłam świadomością do salonu i przerwałam krąg. Usiadłam na podłodze , dysząc ciężko. Zaniepokojony Kastor uklęknął przy mnie.

- Wszystko w porządku? - Kiwnęłam głową , dalej patrząc tępo przed siebie. - Wiesz gdzie on jest? - Skinęłam. - Viri? Kotku , powiesz nam gdzie?

-W moim domu rodzinnym - wyszeptałam.



MorderczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz