Perspektywa Viridiany
Kas poprowadził nas do salonu i kiedy siadaliśmy, wciągnął mnie na swoje kolana. Objął mnie ramionami. Dimitri siedział obok i przypatrywał się nam uważnie. Jego wzrok był zamglony, jakby nieobecny. Skanował mnie swoim ciemnym spojrzeniem. Oczy różniły się od tego jak je zapamiętałam. Te były niemal czarne z czerwonymi obwódkami charakterystycznymi dla piekielników. Dalej nie rozumiem jakim cudem siedzi na tej jebanej, skórzanej kanapie tuż obok mnie, podczas gdy dziewięć lat temu widziałam jego śmierć. Śmierć z mojej winy. Widziałam jak skacze na linie strzału. I widziałam jak pada bez życia trafiony błyskawicą magii. Dalej śniło mi się to po nocach. Kastor miał rację. Cierpiałam. Moje serce rozpadało się na miliony kawałeczków za każdym razem, gdy o nim pomyślałam. Był martwy z mojej winy, a teraz siedzi tuż obok! Może mi ktoś powiedzieć, jakim kurwa cudem?!
Piekielnik wstrząsnął głową, jakby pozbywał się zbyt wielu myśli kłębiących się wewnątrz niej. Skupił swoje spojrzenie w moich oczach, które- jestem niemal pewna- zmieniły swój kolor na odcienie żółci oraz zieleni.
- Tak, więc od czego by zacząć? Na pewno już wiesz, że nie jestem twoim biologicznym bratem? - Patrzył wyczekująco, oczekując odpowiedzi. Skinęłam krótko głową, a ramiona wampira zacisnęły się jeszcze mocniej, gładząc moje boki.- Gdy zobaczyłem cię wtedy w pokoju, myślałem tylko o tym, by cię chronić. Za wszelką cenę. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz moją ukochaną siostrzyczką. Przepraszam, że musiałaś tyle wycierpieć- zerknął na Kastora- ale nie mogłem przebywać na ziemi. Mógłbym zrobić wtedy krzywdę tobie, sobie. Wszystkim. Kiedy cisnął w ciebie mocą nie myślałem, po prostu skoczyłem. Ogarnęła mnie ciemność, ale byłem wszystkiego świadomy... Słyszałem wasze krzyki- łzy zabłysły w jego oczach. Zsunęłam się ostrożnie z kolan wampira i przysunęłam do brata.- Widziałem wszystko z boku. Swoje ciało na podłodze, Maksa, rodziców i ciebie. Widziałem, jak on was... a ja nie mogłem nic zrobić.- Pierwsze słone krople potoczyły się po jego policzkach. Przytuliłam się mocno. Jak za dawnych lat, przyciągnął mnie na swoje kolana i wtulił twarz w moje włosy.- Patrzyłem jak cierpicie i sam nie wiedziałem jak to możliwe. Potem rodzice umarli, a ty uciekłaś. Przez krótką chwilę widziałem szaleństwo w twoich oczach.- Czułam na sobie zatroskane spojrzenie Ząbka. Nieufnie przyglądał się Dimce, który tulił się do mnie jak dziecko i płakał. Nawet nie zauważyłam, że jedna łza uciekła spod mojej powieki.- Gdy zostałem sam z ciałami rodziców, ciśnienie w pokoju wzrosło. Wszędzie pojawił się czarny, duszący dym, pachnący siarką. Wyłoniła się z niego masywna postać. Mężczyzna. Był ogromny. Uklęknął obok mojego ciała i zaczął coś szeptać. Ręce mu świeciły krwistą czerwienią, po ramionach tańczyły płomienie, a ja nagle poczułam szarpnięcie. Coś ciągnęło mnie w stronę faceta i trupa. Po kilku sekundach znów widziałem ciemność, czułem podłogę pod plecami . Gdy otworzyłem oczy pochylał się nade mną. Powiedział, że był przyjacielem taty... to znaczy Wita... Wytłumaczył mi, iż jestem jego synem i dzięki krwi piekielnika nie zginąłem od ciosu Maksa. Był za słaby. Powiedział, że teraz moje moce ujawnią się jeszcze gwałtowniej niż wcześniej. Pamiętasz, jak podpaliłem nam sypialnie przez sen?- zachichotał.
Zupełnie nie pasowało to do okoliczności ''poważnej rozmowy'', ale zaczęliśmy się śmiać jak opętani. Chyba potrzebowaliśmy oderwania od rzeczywistości. Do dziś pamiętam, gdy się obudziłam i otaczały mnie płomienie. Tańczyły po wszystkich meblach, ale ich nie niszczyły. Dimka stał na środku pomieszczenia i przerażony patrzył na ogień. Kur pojawiał się wszędzie, ale nie zbliżał do łóżka, na którym leżałam. Nawet w chwili, gdy moc go poniosła, nie zrobiłby mi krzywdy.
- Okazało się, że jestem pyrem. Władam ogniem piekielnym. Zabrał mnie pod ziemię i tam szkolił. Chciałem cię znaleźć, ale byłem zbyt niebezpieczny. Musiałem nauczyć się kontroli, a gdy wreszcie mi się udało wróciłem na ziemię, by cię znaleźć. Szukałem cię miesiącami, latami. Błąkałem się po całej Polsce, jeździłem nawet do Rosji.
- Kiedy...- przełknęłam ślinę.- Kiedy wróciłeś z piekieł?
- Dwa lata temu. Siedem wiosen zajęło mi opanowanie mocy. Chciałem być pewny, że gdy w końcu cię znajdę, będziesz przymnie bezpieczna.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, Didi. Przepraszam za wszystko. Wiem, że cierpiałaś, ale... Ale chyba znalazłaś szczęście.- Uśmiechnął się do mnie, zerkając na Kastora.- Cieszę się twoim szczęściem. Widzę jak na siebie patrzycie, cieszę się twoim szczęściem- wyszeptał mi do ucha. Nie na wiele się to zdało, bo Kas na pewno wszystko słyszał.
- Chcesz zostać? Ze mną? Z nami?
- O ile mogę, niczego nie pragnąłbym bardziej.- Popatrzyłam prosząco na wampira. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Jestem pewien, że Wiktor nie będzie miał nic przeciwko, ale najlepiej jeśli niedługo wrócimy do mnie. Do domu. Naszego. - Rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam.
- Dziękuję...
- Dla ciebie wszystko, Słonko. - Popatrzyliśmy na lekko uśmiechniętego piekielnika. Kastor się podniósł, przez co ja również musiałam wstać. - Wik!
- Tak, Panie?- Rzucił mu pobłażliwe spojrzenie.- To jest... Co tam?- Parsknęłam śmiechem na zagubienie Wiktora. Patrzył na mnie chwilę i sam się roześmiał.- Czego chcesz?
- Potrzebujemy pokoju dla Dimitria.
- Jasne- spojrzał na chłopaka, a w jego oczach pojawił się błysk.- Niestety nie mam za wiele sypialni gościnnych, więc Viri musi zamieszkać w jednej razem z Kastorem. Przeszkadza wam to?- Czy on właśnie próbuje wmówić mojemu bratu, iż wcześniej mieszkaliśmy osobno? Próbując nie wybuchnąć śmiechem, spojrzałam na gospodarza.
- Jeśli Kastorowi to nie przeszkadza, to ja nie mam nic przeciwko.
- Ja też nie- poparł mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Dimka wyglądał na lekko zdezorientowanego i zdenerwowanego. Już nie jestem taka mała. Gdyby tylko wiedział, że my już...- Pokarzesz Dimitriemu pokój? My się już położymy, to był długi dzień. - Podeszłam do brata, przytuliłam go na dobranoc i cmoknęłam w polik. Ciężko zapomnieć o wszystkim co się działo, gdy myślałam, że nie żyje, ale mimo wszystko go kocham. Prosiłam o to, by móc się z nim jeszcze zobaczyć, ale wiedziałam, iż nie można kogoś przywrócić trwale do żywych. A teraz go odzyskałam. Długo nie chciał mnie wypuścić z objęć, lecz kiedy się zachwiałam przestraszony poluźnił chwyt, a ja się uwolniłam.
- Dobranoc.
- Spokoynoy nochi* , Dimiti- dałam mu jeszcze jednego buziaka i ruszyłam w stronę schodów. Kastor podbiegł do mnie i chwycił w ramiona. Pisnęłam zaskoczona i chciałam się wyrwać, ale mi nie pozwolił.- Co ty robisz?
- Niosę mój skarb. Skarbów trzeba pilnować, a nie chcę cię zakopywać w ogródku.- Zaśmiał się z własnego żartu. O Bogini, co za człowiek... tfu wampir...- A teraz przestań się szarpać i pozwól mi się po rozpieszczać.
***
*Dla ułatwienia życia czytelnikom nie znającym rosyjskiego wstawiam tu sposób w jaki wymawia się dane wyrazy, w rzeczywistości ''dobranoc'' zapisane cyrylicą wygląda zdeczko inaczej :) Ten sam sposób zapisu będzie stosowany w kolejnych rozdziałach.
CZYTASZ
Morderczyni
FantasyZnosić trudy życia dzień po dniu. Robić wszystko , aby przetrwać. Zawsze być opanowanym... ale każdemu mogą w końcu puścić nerwy. A to może się skończyć zdecydowanie zbyt szybkim zakończeniem swojej egzystencji na tym świecie. Życia Vi i bliskich je...