Rozdział 17

105 12 0
                                    


Perspektywa Kastora

Mniej więcej cztery godziny później obudziło mnie szturchnięcie w ramie. Kolejne, jeszcze raz. Otworzyłem oczy. Vi kręciła się niespokojnie na wszystkie strony, mamrocząc pod nosem. Uznałem, że nic złego się na razie nie dzieje, więc tylko obserwowałem.

-Dimitri...- jęknęła przez sen. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Co? Jaki Dimitri?! Nagle zaczęła się szamotać po całym łóżku, krzycząc i płacząc. Przycisnąłem ją do materaca, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. Potrząsnąłem ją za ramiona.

-Viri? Słonko, obudź się.- Otworzyła gwałtownie oczy, siadając i łapczywie chwytając powietrze.- Słonko? Wszystko w porządku?- Powoli skinęła.- Co ci się śniło?- Potrząsnęła głową z wciąż lekko nieprzytomnym wzrokiem, jakby chciała się otrząsnąć. Pociągnęła mnie z powrotem do pozycji leżącej, opierając się o moją klatkę. Westchnęła.- Powiesz mi?- Skinęła głową, ale dalej milczała. Pogłaskałem ją zachęcająco po ramieniu.- Słonko, co się dzieje?

-Wspomnienia- szepnęła wzdychając.- Z nocy kiedy zginęła moja rodzina- dodała tak cicho, że ledwo usłyszałem. Chciałem już zacząć pytać, ale, jakby to wyczuwając, zamknęła mi usta pocałunkiem.- Rano, obiecuję- wyszeptała mi w usta, po czym ułożyła się obok mnie.

-Dobranoc Słonko.

-Czemu mnie tak nazywasz?- Odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnąłem się nieśmiało. Co takiego jest w tej dziewczynie, iż budzi we mnie takie emocje? Coś, czego nigdy nie czułem. Odgarnąłem jej włosy z twarzy.

-Bo rozjaśniasz mój dzień, dzięki tobie jaśnieje i staje się lepszy- wyznałem.

_____________________________________________________________________________

Perspektywa Viridiany

I jak mam go zostawić bez wyjaśnień po takim wyznaniu? Powiedział, że mu w jakiś sposób zależy. Musi wiedzieć. Może mu się wydawać, że rozjaśniam, ale moje wnętrze jest mroczne po tym wszystkim, co przeszłam. Głównie odpychałam od siebie ludzi, a on chce być blisko i ja chyba też tego chcę, ale... Jeśli go to przerośnie? Odepchnie mnie, zostawi? Może zrozumie, jak bardzo jestem pocięta od środka? Może nie jestem taka jaką mnie sobie wyobraża. Empatyczna, bo potrafię być zimną suką. Kochająca, bo czasami mam wrażenie, że jestem pusta jak wydmuszka. Wyłączam się, pozostawiając tylko obojętność, by później stłumione emocje powróciły ze zdwojoną siłą, rozrywając wnętrze. No cóż jest tylko jeden sposób, aby się przekonać. Usiadłam, podkurczając nogi i obejmując je rękoma. Też się podniósł, niepewnie na mnie zerkając.

-Nie mogę być ''Słonkiem''.- Patrzył zdziwiony, a mi zabrakło odwagi do kontynuowania. Nagle w jego oczach coś błysnęło, po czym zgarbił się, wpatrując intensywnie w me oczy.

-Nic do mnie nie czujesz? Wszystko co robiłaś. Myślałem...- urwał jakby w głowie zaświtała jakaś myśl.- To przeze mnie. Przez to kim jestem. Nie chcesz ze mną być.- Co?! Jak on mógł w ogóle tak pomyśleć? Kiedy widziałam jego zgarbioną sylwetkę oraz smutek wyzierający z oczu, pragnęłam tylko go przytulić i obiecać wszystko czego zapragnie, ale się powstrzymałam.

-Nie chodzi o ciebie. Nie obchodzi mnie kim jesteś, już to mówiłam.

-Więc o co?

- J-ja - zająknęłam się, po czym urwałam zdenerwowana.- Boję się, że zobaczysz jak bardzo w rzeczywistości jestem w środku połamana i odejdziesz. Nie chcę stracić kolejnej osoby- wyszeptałam tak cicho, iż nie byłam pewna czy usłyszał do momentu, gdy splótł nasze palce, podniósł je do góry i  ucałował moją dłoń.

MorderczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz