4. Fuck gay

15.8K 1.2K 4.8K
                                    

- Ałaa - osoba pode mną jęknęła z bólu, kiedy na niej wylądowałem. Poznałem po głosie, że to mężczyzna.

Próbowałem podnieść się z miejsca, ale noga tego drugiego chłopaka leżała jakimś cudem na mojej i nie byłem w stanie się ruszyć.

- Cholera, czekaj - zaczął się szamotać, aż w końcu zaświecił mi telefonem w twarz - Mogłeś nie zamykać drzwi jak tu wszedłeś.

Spojrzałem na twarz towarzysza. Był nim sam Louis Tomlinson.

Przełknąłem głośno ślinę, nie wiedząc co mam powiedzieć. Nagle ta malutka pewność siebie jaką czułem po alkoholu, wyparowała.

Kiedy wchodziłem do tego korytarza, nie zauważyłem, że drzwi się za mną zamknęły.

Louis posłał mi dziwne spojrzenie, nie ruszając się z miejsca.

- Kim ty jesteś? - spytał głębokim głosem.

Wpatrywałem się w niego tępo, nie mogąc wydusić z siebie słowa.

- Umiesz mówić? - uniósł brwi w górę.

- No - pisnąłem.

- Woah - pokiwał głową - Jestem Louis.

- H-Harry... - przedstawiłem się, ledwo mogąc wydusić z siebie słowo.

- Okej... - Louis wyswobodzić się spode mnie i wstał na nogi, podchodząc do drzwi.

Usiadłem, opierając się o ścianę i podkulając nogi.

- Zatrzaśnięte - powiedział, wkurzony szarpiąc za klamkę.

- Super - jęknąłem.

Nie wziąłem ze sobą telefonu, więc nie mogłem nigdzie zadzwonić, a nawet jeśli, to nie miałem numeru Rachel.

- Musimy poczekać - zaczął do kogoś dzwonić ze swojego telefonu - Nie odbiera - zirytował się.

Usiadł obok mnie, cały czas próbując się do kogoś dodzwonić.

- Nie pozostaje nam nic innego jak czekać, aż ktoś tutaj wejdzie i nas uwolni - prychnął.

Pokiwałem tylko głową, kiedy on wstał, zapalił światło i usiadł z powrotem.

Dopiero teraz zauważyłem, że tak naprawdę to nie korytarz tylko jakaś mała klitka prowadząca do schodów w dół.

Mogłem też przyjrzeć się Louisowi.

Miał na sobie obcisłe jeansy, popielatą koszulkę i jeansową kurtkę, a na nogach vansy. Włosy miał w nieładzie, a spojrzenie niebieskich oczu było rozkojarzone.

- Gapisz się - wymamrotał, szurając nogą.

- Przepraszam - natychmiast odwróciłem wzrok w drugą stronę, słysząc jego śmiech.

- Powiesz mi wreszcie skąd się tu wziąłeś? Nie przypominam sobie ciebie ze szkoły - kolejny raz próbował wykonać połączenie.

- Przeprowadziłem się dziś - odpowiedziałem cicho, kuląc się w sobie.

Moja aspołeczność dawała o sobie znać.
Alkohol pomógł na chwilę, ale teraz naprawdę chciałem wrócić do domu.

- Tak myślałem, bo pewnie bym cię pamiętał - mruknął.

Schowałem głowę w ramionach, nie chcąc się kompromitować.

- Kurwa mać - zdenerwował się, kiedy po raz kolejny nikt nie odebrał telefonu.

- Chloe mnie zabije, mieliśmy już iść - mówił jakby do siebie.

- Z-Zadzwoń może do L-Liama, on powinien odtworzyć - zaproponowałem, unosząc lekko głowę.

Ha, gay! // larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz