Rozdział 5.

278 23 3
                                    

~5~

Ash

Obudziłem się i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Leżę w pokoju mojego chłopaka, na jego łóżku a on sam wtulony jest w mój tors. W tej pozycji mam swietny widok na jego cudowną twarz. Nie wiem jak długo już tak leże i wpatruje się w niego. Nagle Lukey otworzył piękne oczy i spojrzał na mnie uśmiechając się słodko co po chwili odwzajemniłem oraz musnąłem delikatnie jego usta na co jego uśmiech się powiększył.

- Cześć skarbie - ciarki mnie przeszły gdy usłyszałem w jego głosie poranną chrypkę.
- Hej misiu.
- Jak sie spalo?
- Wiesz, wyjatkowo dobrze, jestes cudowny.- usmiechnalem sie do Luka.- Wiesz, ze powinnismy powiedziec chlopcom? Zasluguja na szczerosc.
- Tak wiem Ash, zrobmy to teraz.
- Umm tak, spotkamy sie za 20 minut na dole i im powiemy okej?
- Dobrze. - podniosłem się pocałowałem jeszcze Luka i wyszedłem do siebie, żeby się ogarnąć.

Luke

Zszedłem na dół i zobaczyłem Caluma jedzącego śniadanie w kuchni, co nawet dobrze się składa, muszę poczekać jeszcze na Asha. Aa no i jeszcze Mike.

-Witaj mój azjatycki przyjacielu. - zmierzyłem grzywke zaspanego jeszcze Caluma i zwinnie uniknąłem jego pięści. - Dobrze, że jesteś musimy pogadać, gdzie Mike?

- Przysięgam, że Cię kiedyś wykastruje za tego azjate, Michaela znajdzieś gdzieś na podłodze w salonie.- Obdarzył mnie jeszcze morderczym spojrzeniem po czym wrócił do swoich tostów.

Za jego radą wszedłem do salonu i padłem ze śmiechu na ziemie. Mike leżał na ziemi przykryty dywanem, przytulał nogę od stolika i powtarzał " będzie dobrze zobaczysz". Przysięgam, że był to przekomiczny widok. No ale dobra skoro mój rechot go nie obudził to trzeba było użyć środków awaryjnych.

-MIKEEEE! PATRZ JEDNOROŻEC OBSRAŁ KANAPE! - wydarłem się do jego ucha na co ten momentalnie się podnióśł i przywalił w stolik. W tym czasie do salonu wszedł Cal i Ash.

- Gdzie? Co? Łap go bo ucieknie! - Odpowiedział Mike z miną jakby miał się zesrać zaraz, na co chłopcy ze śmiechu kulali się po podłodze.- Pierdol się Hemmings.

- Tak tak a teraz skoro nie śpisz to musimy pogadać. - Złapałem wzrok Asha i uśmiechnąłem się do niego na co dostałem najpiękniejszy uśmiech świata i jeszcze te dołeczki, zdecydowanie zaraz się podniece, no ale co poradze, że tak bardzo go kocham? No nic. Ten uśmiech poprostu rozbraja człowieka.

Mike i Cal usiedli na fotelach, a ja z Ashtonem na kanapie.

- Mike idź się kurde wykąp bo stary walisz wybitnie.- Stwierdził Cal i w sumie miał racje ale teraz nasza chwila, niech go wącha, nikt mu przecież nie kazał siadać tak blisko Clifforda.

- Wal się. Zaraz pójdę, nie moja wina, że bezczelnie mnie obudzono na naradę rodzinną.

Ash

Dobrze, że mam obok siebie Luka bo chyba bym eksplodował z nerwów.

- Dobra chłopaki, to ważne.- w tym momencie zwrócili na mnie swoją uwagę.- Pamiętacie moje wyznanie w studiu?

- Jasne.

- No pewnie stary, zakochałeś się w chłopaku tak i co w związku z tym?

- No właśnie to, że...- Wypuściłem głośno powietrze z płuc, a Luke chwycił moją dłoń co dodało mi niesamowitego wsparcia i odwagi.

- To, że tym chłopakiem jestem ja i wiecie co, to co nas łączy to coś więcej niż przyjaźń. - Wtrącił Luke za co w sumie byłem mu wdzięczny. W jego oczach mogłem dostrzec niesamowite iskierki.- Kocham go. - Chłopakom prawie wyskoczyły oczy, a ja poczułem motylki w moim brzuchu.

- A ja kocham Luka.- Wyznałem po czym przytuliłem mojego skarba i pocałowałem. Pod wpływem dotyku jego warg i jeszcze tego seksownego kolczyka, który drażnił dodatkowo moje wargi moje motylki zamieniły się w dziką zwierzynę, która najwyrażniej urządziła sobie polowanie.

Chłopcy siedzieli z otwartymi ustami i wpatrywali się w nas. Pierwszy jednak odezwał się Mike.

- Wiecie chłopcy, jesteście moimi przyjaciółmi i jeśli jesteście szczęsliwi to ja też.

- Tak właśnie, dziękuje wam za szczerość, i za to że tak nam ufacie.- z oka Caluma wypłynęła samotna łza wzruszenia.

- Aww Cal to słodkie. - odezwałem się do przyjaciela, po czym wszyscy wstaliśmy i prztuliliśmy się. Tak bardzo kocham tych debili.

- Wiecie co to ja pójdę się jednak wykąpać.- Stwierdził Mike, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem, ale to naprawdę lepiej dla nas. Swoją drogą nie wiem jak on wytrzymał całą noc na twardej podłodze, ale wydaje mi się, żę wcale mu to nie przeszkadzało.

*

Leżymy z Ashem na kanapie przytulając się do siebie i oglądając bezsensowny film. I tak nie wiem o co chodzi. Właściwie dochodzi godzina 17.00 Więc dzień jak najbardziej spędzony biernie, ale nie ważne jak, ważne z kim tak? A więc liczy się, że mój ukochany jest ze mną i reszta nie ma znaczenia.

- Słuchajcie zaraz wraca Mike z zakupów, ja idę jeszcze po piwo i gramy w fife- usłyszeliśmy Caluma, a po chwili trzask drzwi co oznaczało, że wyszedł.

Przytuliłem mocniej Asha po czym złączyłem nasze usta. Zjechałem pocałunkami na jego szyję po czym zacząłem ssać skórę w tamtym miejscu. Ash wydał z siebie cichy jęk, co mnie zadowoliło. Pocałowałem jeszcze miejsce na jego szyji po czym mogłem z dumą podziwiać moje dzieło. - Jesteś moim chłopakiem, nie zapominaj.

- Kocham Cię Lukey- szepnął w moje usta

- Ja Ciebie też Ashty- po czym ponownie złączyłem nasze usta w długim i bardzo namiętnym pocałunku.

Po chwili wrócił do domu Mike a chwile po nim Calum. Resztę wieczoru spędziliśmy siedząc całą czwórką w salonie grając w fifę i kulturalnie popijając piwo.


~~~~~~~~~

Tak więc ciągniemy to dalej. Jeśli czytacie proszę o zostawienie śladu po sobie, to serio bardzo bardzo motywuje, a tym bardziej jeśli się zaczyna. xx

Poison / LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz