Rozdział 14.

136 9 0
                                    

Ash

Dupa dupa dupa. Ostatnio nic mi się nie chce, totalnie. Mam jakąś niemoc i jedyne na co mam ochote to leżeć i się przytulać, nawet nie chce mi się z tymi debilami gadać, to chyba z powodu braku mojego humoru. A właśnie co do nich to też się trochę pozmieniało, bo Luke też zachowuje się jakoś dziwnie w stosunku do mnie, stał się troskliwszy niż zazwyczaj, chyba się trochę martwi, Caluma wiecznie nie ma w domu, często wychodzi gdzieś wieczorem strasznie odstawiony, no ale cóż niech mu szczęście dopisze i może sobie kogoś znalazł, a Mike to cały czas ten wspaniały i niezmienny, dobre i to. Rany podsumowałem Clifforda jako tego wspaniałego, ze mną serio coś jest nie tak.

Luke

Zrobiłem Ashowi obiad, ostatnio podłapał jakiś gorszy okres, może wpadł w jakąś deprechę czy coś. Nie wiem co mam zrobić, ale wiem, że będę przy nim, będę go przytulał i kochał najmocniej jednocześnie cholernie się o niego martwiąc.

-Misiaku zrobiłem obiad- podałem Ashtonowi talerz.

-Dziękuję.- powiedział, po czym zabrał się za jedzenie, jeśli tak można to określić. To jest to o czym mówię, on zwyczajnie podziękował, tak bardzo tęsknię za tym jego promiennym uśmiechem.

- Calum chciał nam kogoś przedstawić dzisiaj wieczorem i prosił abyśmy nie narobili mu wstydu.

-Spoko.-no właśnie, widzicie to? W tym momencie nie mogłem zrobić nic innego jak usiąść koło niego i przytulić.

-Lukey..przepraszam. - poczułem ciepło gdzieś tam w środku, dawno tak do mnie nie mówił.

-Za co słońce?

-Za mój nastrój ostatnio, ja nie wiem co ze mną jest, to tak jakoś samo. Widzę, że się martwisz i o rany, jestem beznadziejny.

-Ashty nie mów tak, każdemu zdarza się gorszy okres, kocham Cię bezwzględnie, pamiętaj o tym. - chłopak wyprostował się, spojrzał mi w oczy i przylgnął wargami do moich, tak tęskniłem za jego aksamitnymi wargami, które były lekiem na całe zło.

*

Pod wieczór usadowiliśmy się w trójkę w salonie i czekaliśmy na rozwój wydarzeń, a tak naprawdę zwyczajnie znudzeni czekaniem oglądaliśmy Pokemony. Nagle drzwi do domu się otworzyły i pojawiła się w nich jakaś dziewczyna, nie powiem całkiem całkiem, a za nią Cal. Ogólnie dziewczyna wydawała się jakoś znajoma, ale mniejsza.

-Yym chłopcy to tak to jest Lily. - przedstawił ją i podrapał się po głowie, nie powiem, bo widok zmieszanego Cala jest niecodzienny, ale jakże interesujący.

-Hej, nie poznaliśmy się gdzieś już przypadkiem?- odezwał się Mike

-Ah tak, wtedy w pizzerii Lily była z tą Meg.- dodał Ashton krzywiąc się podczas wypowiadania niejakiego imienia brzydkiej przylepy.

-Tak, cześć chłopcy. - przywitała się nieśmiało dziewczyna, po czym wstaliśmy i zrobiliśmy grupowy uścisk, czego Lily się zupełnie nie spodziewała.

*

Siedzieliśmy w salonie, rozmawialiśmy trochę o naszej parce i ogólnie dobrze się bawiliśmy, widać, że dziewczyna szanuje Cala za to jaki jest, a nie kim i ile posiada, przez co zyskała także nasz szacunek. Z resztą po chłopaku też było widać, że jest szczęśliwy. W pewnym momencie poczułem uścisk na ramionach, a potem charakterystyczne perfumy. Mój misiek siedzący wcześniej na drugim końcu kanapy, kilometry ode mnie, wzieło mu się na miłośc. Wtuliłem się w niego bardziej, dalej pozostając do niego tyłem, po chwili poczułem słodkiego buziaka na głowie, no jak go nie kochać?

-Widać, że są szczęśliwi.- wyszeptał mi do ucha, a jego ciepły oddech spowodował ciarki na moim ciele. Skinąłem tylko głową na potwierdzenie. - Kocham Cię Lukey. Bardzo, bardzo, bardzo. - znowu usłyszałem jego szept, po czym odwróciłem głowę w jego stronę, odnajdując jego oczy i wiecie co w nich zobaczyłem? Szczęście, mój chłopak chyba powrócił do normalności, bo na jego twarzy malował się przepiękny uśmiech, TEN uśmiech, którym obdarowuje tylko mnie.

-Ja Ciebie też, mocno mocno mocno..- po czym połączyłem nasze wargi. Wspaniale.



~~

Generalnie chciałabym bardzo podziękować za coraz większy odzew, to by było na tyle <3


Poison / LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz