Rozdział 17.

135 8 1
                                    

Lily

Dzisiaj zadzwonił do mnie Calum i zapytał czy wpadne na mini domówkę i że chłopcy też zapraszają. To takie miłe z ich strony, że mnie zaakceptowali i w ogóle. Generalnie są wspaniali, a ja bardzo szczęśliwa. Szykuję się właśnie to znaczy ubieram ukochane czarne rurki, koszulkę Caluma, w której ostatnio u niego spałam. Jest dzisiaj tak ciepło, że nie mam zamiaru tłuc się przez zakorkowane pewnie miasto samochodem, więc zdecydowałam się na moją deskę. Jeszcze tylko troszeczkę pudru, lekko wytuszować rzęsy, zakładam snapback i śmigam do chłopców.

Droga w zasadzie zajęła mi z 10 minut, nie więcej, gdyż wpadłam jeszcze do sklepu po fajki, no cóż zły nawyk Caluma przechodzi chyba na mnie. Staję przed drzwiami do domu chłopców, dzwonię i czekam aż mi łaskawie któryś otworzy. Po chwili dostaje sms od Mika.

Od: Wyrzygany przez jednorożca

Sorry mała jesteśmy zbyt leniwi, OTWARTEE!

Zaśmiałam się po czym weszłam do domu, dalej przeszłam do salonu gdzie siedzieli wszyscy, po chwili podszedł do mnie Cal i przywitał się buziakiem, a dalej reszta chłopców. No oni oczywiście nie buziakiem a zwyczajnym przytulasem, w zasadzie mogę już stwierdzić, że najlepiej przytula Michael. Rozsiedliśmy się wygodnie, oczywiście ja obok Caluma, Luke koło Asha, a Michael pod nimi na podłodze.

- Po co dzwoniłaś? - zagadnął Michael

-A po co się dzwoni do drzwi? Mama nie uczyła, że jak się do kogoś przychodzi to się dzwoni dzwonkiem żeby otworzył drzwi?

-Uczyła uczyła, ale Ty już jesteś swoja, więc następnym razem wpadaj jak do siebie, tak samo jak robi to dostawca pizzy i kilka innych osób.

-Okej - po czym uraczyłam chłopaka uśmiechem i zostałam przyciągnięta na kolana Caluma, który wcale nie jest taki lekki.

*

Wieczorem chłopcy oświadczyli, że wpada kilku ich znajomych , po czym zaczęli wszystko przygotowywać. Podstawowe rzeczy typu wystawienie alkoholu i zabezpieczenie wszystkiego co cenne przed niechcianymi stłuczeniami. Godzinę później ludzie zaczęli się schodzić. Nie powiem trochę zrobiło się tłoczno, ale cały czas obok mnie był Calum więc wszystko było wyśmienicie. Wypiliśmy kilka lżejszych drinków.

- Mogę prosić moją księżniczkę do tańca? - usłyszałam jego zniżony głos przy moim uchu, a po moim ciele przebiegły dreszcze, po czym złapałam jego dłoń i skierowaliśmy się na parkiet.

Ashton

Cudownie jest móc porozmawiać ze starymi znajomymi, jeszcze tymi z lat szkolnych, teraz w przerwie między trasami jest to wręcz wskazane. Nie piję dzisiaj dużo, jakoś nie czuję potrzeby najebania się, ale przed momentem straciłem z oczu Luka, którego świadomość była już dość mocno zaburzona, bowiem chłopak ma słabszą głowę do picia. Chyba trzebaby go poszukać. Rozejrzałem się po parkiecie, ale nie dostrzegłem go tam. Poczułem czyjeś ręce obejmujące mnie od tyłu, no proszę zguba sama się znalazła.

- Ashty, słoneczko - wyszeptał podpitym i zachrypiałym głosem do mojego ucha po czym delikatnie je polizał, poczułem przyjemne ciepło kumulujące się w dole mojego brzucha, lecz pomimo tego jaką ochotę miałem teraz na niego widziałem w jakim jest stanie. Dodatkowo chwycił moją dłoń i skierował się do kuchni, która teraz służyła za bar. Wypił duszkiem prawie całe piwo po czym zachwiał się na nogach i upadłby, gdyby nie moja natychmiastowa reakcja.

No cóż chyba trzeba go położyć spać, bo na nic nam tutaj zwłoki. Więc niczym bohater wziąłem go dzielnie w ramiona i zaniosłem do sypialni, kładąc na łóżku. Wszedłem jeszcze do swojej, aby wziąć koc, tak w razie czego. Wszedłem po czym i zapaliłem światło, po czym zaniemówiłem...

~

No to mamy troszkę z perspektywy Lily, jak się podoba?

Zachęcam do czytania, gwiazdkowania i komentowania <3

Poison / LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz