~22~ Randka 1/2

110 7 4
                                    

Luke

Tydzień po sylwestrze goście rozjechali się. Umówiliśmy się, że będziemy robić takie imprezy częściej. Przez ten czas mieliśmy z Ashtonem mniej czasu dla siebie, dlatego dzisiaj chcę to nadrobić. Zabieram go na randkę.

Wstałem wcześniej i zszedłem do kuchni aby usmażyc na śniadanie naleśniki. Tak rodzinnie dla wszystkich. Zrobiłem ciasto i wlewałem po kolei na patelnie. Teraz przydałoby się jakoś tu zwołać tę rodzinkę leniwców. Postawiłem na prostotę, wyciągnąłem czysty garnek i drewnianą łyżkę, odwiedziłem po kolei wszystkie pokoje zostawiając po sobie tylko jęki niezadowolonych domowników. Po chwili wszyscy zjawili się przy stole w jadalni. Luke punktuje !! Siedzieli i patrzyli na mnie w sposób jakby to mnie chcieli zjeść.

- To smacznego! -uśmiechnąłem się niewinnie i sam zabrałem siędo jedzenia.

Po skończonym śniadaniu zrobiliśmy kawę i w milszej już atmosferze piliśmy ją zapychając się ciastkami.

- Zjebany jesteś Hemmings, nigdy więcej takich pobudek, bo będziesz kopał własny grób. Ale naleśniki dobre.

- Dzięki Mike! - uśmiechnąłem się do przyjaciela.

Około godziny 16 zabrałem Ashtona do restauracji. Wszystko było dopracowane perfekt. Ulubione dania, deser, nawet kolor serwetek. Była to prestiżowa restauracja dlatego też nie musieliśmy się martwić o niekończące się pytania o autografy, zdjęcia, itd. Ludzie tutaj byli zwyczajnie snobami i przejmowali się wyłącznie czubkiem swojego nosa.

Jedliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim w wspaniałej atmosferze, bez telefonów i innych przeszkód. Gdy w końcu wyszliśmy oczywiście trzymając się za ręce udaliśmy się do mojego samochodu, a ja przygotowaną miałem jeszcze niespodziankę.

Ashton

Jedziemy już jakieś 20 minut i jakby zboczyliśmy z drogi do domu, ale postanowiłem się nie odzywać. Przejechaliśmy jeszcze kawałek jakąś leśną drogą, gdy samochód się zatrzymał. Spojrzałem z uśmiechem na Lukeya, a ten sięgnął ręką po coś do tyłu i wyjął nasze torby.

- Trzymaj, przebieraj się. - powiedział podająć mi moją.

- Co? - zapytałem lekko zdezorientowany

- No chyba nie myślałeś, że zabiorę Cie na randkę tylko do jakiejś sztywnej restauracji- powiedział i spojrzał mi w oczy z cwaniackim uśmieszkiem. Sam odsunął swój fotel i zaczął się przebierać, a ja poszedłem w jego ślady.

Przebrani już w luźne ubrania, cóż za miła odmiana, wysiedliśmy z auta. Luke złapał mnie za dłoń i poprowadził w kierunku niewielkiego jeziora. Miejsce znajdowało się na obrzeżach miasta w jakimś lasku, więc pomimo godziny 18 nie było tu nikogo. Przeszliśmy przez kawałek plaży i już można było dostrzec niewielką łódkę lekko bujaną przez małe fale powstające przez wiatr na tafli jeziora. Doszliśmy do niej i usadowiliśmy się w środku.

Wzięliśmy wiosła i odpłynęliśmy od brzegu.

- I jak? - zapytał Luke

- Super - uśmiech nie schodził z mojej twarzy.

Po około godzinie byliśmy mniej więcej na środku jeziora, słońce zaczęło się już chować i robiło się trochę ponuro. Natomiast ja leżałem w łódce w ramionach ukochanego i rozmawialiśmy o spełnionych marzeniach oraz wspominaliśmy nasz pierwsze spotkanie.

Było to w barze, po próbie zespołu. Chłopcy chcieli perkusisty, a wspólny znajomy stwierdził, żę musi nas poznać i później jakoś samo poszło.

Nagle Lucas się podniósł, przez co ja też byłem zmuszony to zrobić. Umiejscowił się naprzeciwko mnie i wyciągnął coś z kieszeni, niestety szybko schował w dłoniach nie dając mi szansy dostrzec, co to takiego..



Poison / LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz