Rozdział 11. kochany Azjata.

169 12 2
                                    

Luke

Siedzę z Ashtonem w salonie i oglądamy jakiś bezsensowny serial. Generalnie mówił dzisiaj, że się źle czuje, a ja widząc go takiego mizernego mam ochote przytulić go, tak mocno mocno, żeby chociaż trochę poczuł się lepiej, ale po co komu ochota skoro od godziny go nie puściłem i nie mam zamiaru? Nie wiem nawet czy mu to pomaga, ale on sam nie narzeka.

-Jesteś głodny?- pytam

-Nie, dziękuje.- odpowiada i wtula się mocniej w moją szyję. - Lukey dziękuję, że jesteś przy mnie, ale zarazisz się.

-Cii, najwyżej skarbie. - mówię po czym cmokam go w usta. - to może herbaty?

-No okej.

-Caluum!- wołam chłopaka i słyszę jego kroki.

-Czego drzesz morde?

-Chcesz herbaty?

-Kawe, zdecydowanie napiłbym się kawy.

-No dobrze, to jak będziesz robił sobie kawe zrób Ashowi herbaty- powiedziałem i uśmiechnąłem się zwycięsko

-Kij Ci w ryj Luke, zrobię tą herbate tylko dlatego, że jest dla Ashtona i dlatego, że jest chory.- odpowiedział sfrustrowany Cal

-Dziękuje.- wtrącił Ash i usmiechnął się do tego azjaty.

-Nie ma sprawy- azjata uśmiechnął się do Asha i poszedł do kuchni.




~

Przepraszam za dłuższą nieobecność, ale jak przychodzą sprawdziany to wszystkie na raz i ciężko się wyrobić. Tragedia, to staje się już tak monotonne, że żyję poniedziałkiem w momencie gdy mam piątek. Ale cóż, postanowiłam, że będę się dobrze uczyć. No nic, liczę na opinie i do nexta ; *


Poison / LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz