Rozdział 7.

208 13 0
                                    

Luke

Jesteśmy po koncercie, uwielbiam to! Ta energia i satysfakcja. Wracamy z Mikiem do domu zachaczając jeszcze o monopolowy, a Ash i Calum skoczyli jeszcze po pizze. Robimy mały melanż, zasłużyliśmy.

*

-Co się z nimi dzieje? Powinni być jakieś pół godziny temu w domu! - Michael zaczął się już niecierpliwić. Nie powiemja też zaczynałem mieć ciemne wizje.

Do Ashty:

Gdzie jesteś skarbie? xx

Od Ashty:

Jak poszedłem z Hoodem po pizze napadły nas fanki, poźniej znów i spotkaliśmy tą co ostatnio w pizzeri i teraz ona jest z nami x

Do Ashty:

Meg? -,-

Od Ashty:

Tak właśnie tą ;)

Do Ashty:

Oh no to miłej zabawy, postaraj się wrócić jeszcze dzisiaj!

Od Ashty:

Ej misiek co jest? xx

Gówno, pieprzona flirciara Meg - pomyślałem po czym wyłączyłem telefon.

- Fanki - odpowiedziałem Michaelowi, zeby sie nie denerwowal, po czym poszedłem do swojej sypialni i położyłem się na łóżku. Mój sufit nagle wydawał się bardzo interesujący, no wiecie ta urzekająca biel.. Tak serio to w głowie miałem pełno myśli. Kocham Asha najmocniej na świecie i boli mnie to, że teraz jest on z NIĄ. Okej ja wiem, że to fanka no ale inne jakoś nie ślinią się i nie próbują flirtować z taką nachalnością z MOIM CHŁOPAKIEM do jasnej cholery.

Usłyszałem trzask drzwi i darcie mordy, no czyli szanowni panowie raczyli wrócić. Po chwili wszystko ucichło, a drzwi do mojego pokoju uchyliły się, a do mnie dotarł zapach jego perfum. Ashton położył się obok mnie również wpatrując się w sufit.

- Lukey, zanim coś powiesz i się pokłócimy. Ona nas dopadła znów w pizzerii i porozmawialiśmy z nią chwile o to było tyle. Z resztą ta dziewczyna jest obleśna a zarazem śmieszna jeśli myśli, że coś ugra. Kocham Ciebie i tylko Ciebie Lukey, nie wyobrażam sobie, żeby miało byc inaczej. -poruszyło mnie to co powiedział. Po chwili Ashton westchnął i próbował się podnieść i zapewne wyjść z pokoju, lecz ja mu na to nie pozwoliłem. Szybko się w niego wtuliłem, na co on z początku zszokowany dał mi całusa w policzek i przytulił mnie mocniej. Miejsce na moim policzku, gdzie przed chwilą znajdowały się jego wargi teraz tak przyjemnie mrowiło.

- Ja też Cię kocham Ashty, ale zrozum, że kocham Cię tak cholernie mocno iż jestem w chuj zazdrosny. - powiedziałem po czym Ashton cmoknął mnie w usta. -Ale teraz idziemy na dół zanim te gnojki zeżrą nam całą pizzę. - Ashton zaśmiał się po czym zeszliśmy na dół.

*

Sprawa wygląda tak, że nie wiem która jest godzina. Wiem tylko, że jesteśmy super mega najebani i jest nam fajnie. Wyszedłem do kuchni po kolejną paczkę chipsów wracam i co widzę? Widzę Caluma nieudolnie twerkującego na stole, obok śmieją się chłopcy i próbują jeszcze jakoś utrzymać równowagę. Sam nie wytrzymuje i wybucham śmiechem. Calum zszedł ze stołu, gdy stwierdził, że nie będzie nas ośmieszał, bo nie umiemy tańczyc samby. Okej, cokolwiek. Bądź co bądź, no ale polej!

Od Ashty:

Lukhey idzimny śpaxz kotju?

Do Ashty:

Dobrzze, ale zejsdx mi ze stopy

Od Ashty:

Ale jsa nie lexe na twokej stupie

Do Ashty:

To cco to tam lezt?

Od Ashty:

Mojr sehsowne cialko, ono ciebie kochsa Luuukw

Do Ashty:

Ahaa, t o ty mu powiec ze js tez je kozham badrzo Ashhh.





~

Dobrze więc mamy rozdział i przyznam, że to dziwne uczucie, gdy pisze się rozmowy pijanych osób na trzeźwo, serio! Uczucie jakby ze mną też nie było ok, no cokolwiek.

Wybaczcie, że nie było rozdziału aż przez 10 dni, ale w życiu bywa róznie :)

To tyle, mam nadzieję, że się spodoba. Pamiętajcie, że możecie gwiazdkować i komentować. To tyle no i do nexta robaczki.

PS: Gotowi na rok szkolny? :) Ja osobiście nie mam nawet książek, ale bywa xd

Poison / LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz