Przewróciłam się z lewego boku na prawy, ale niestety dalej nie mogłam zasnąć. Nabrałam powietrza i przymknęłam oczy na chwilę. Po kilku minutach wstałam z mojego łóżka i pokierowałam się w stronę szafy. Z niej wyciągnęłam szare legginsy i zwykły biały crop top. Wybrałam odpowiednią bieliznę i wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy na przebranie.Wcześniej puściłam piosenkę Fall Out Boy - Centuries i w rytm muzyki powędrowałam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i zamoczyłam szczoteczkę do zębów w wodzie. Na nią nałożyłam odpowiednią ilość pasty, którą polecił mi dentysta. Zaczęłam szczotkować moją jamę ustną i w między czasie zrobiłam selfie na instagram'a. Ubrałam wcześniej naszykowane ubrania. Następnie wzięłam się za rozczesanie moich włosów w tym celu moja ręka trzymała fioletową szczotkę. Nastała pora na makijaż, więc do ręki wzięłam korektor, którego zbyt często nie używam, ale w takich wypadkach jak okropne wory pod oczami muszę go nałożyć.
We've been here forever
And here's the frozen proof
I could scream forever
We are the poisoned youth - zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę.
Swoje rzęsy przeczesałam specjalną odżywką, a na usta nałożyłam ananasową pomadkę. Ona optycznie powiększała moje usta, ale nie dawała efektu jak po operacji plastycznej i przy okazji miała cudowny zapach.
Spojrzałam w lustro i mój wzrok zjechał na moją rękę. Zdjęłam bandaż po nocy i na nadgarstku zawiązałam granatową bandamkę. Nie chciałam aby ktoś zauważył moje rany to jest moja indywidualna sprawa i nie chcę komuś zawracać tym głowy.
Dlaczego to robię?
Robię to, bo wolę sobie zadawać ból niż innym. Nie chcę zamartwiać inne osoby, przy czym psuję im humor. Robię to, ponieważ nie umiem udźwignąć swoich problemów. Całe życie człowieka jest tylko podróżą do śmierci. Pomaga to w taki sposób, że możemy całe swoje emocje przelać na skórę raniąc się.
Ostatecznie spojrzałam w lustro czy wyglądam jak na cywilizowanego człowieka. Mimo tego ile na twarz nałożyłam korektora nie zakrył worków pod oczami. Do bani są te kosmetyki. Najchętniej bym to wszystko zmyła, ale muszę udawać.
Przesunęłam wzdłuż kciukiem po planie. Mój palec bez problemu znalazł odpowiedni dzień tygodnia. Spakowałam książki i zeszyty, a nie potrzebne wyciągnęłam.
Przed zejściem na dół podeszłam do okna sprawdzając jaka jest pogoda. Doszedł do mnie zapach świeżo skoszonej trawy, który uwielbiałam. Było dosyć słonecznie, ale w oddali zauważyłam dosyć nieprzyjemne chmury. Długo się zastanawiałam, ale ostatecznie wyjęłam z szafy koszulę, która była dosyć nietypowa. Krata była mniejsza niż zwykle i była w kolorze pastelowego fioletu z ciemno szarą nitką. Zawiązałam ją na biodrach, ponieważ nie chciałam się w niej ugotować. Mimo tego, że jest z jakiejś chińskiej strony była z dosyć grubego materiału, więc idealnie nada się na chłodne spacery w trakcie jesieni.
Wiadomo "jesień plecień poprzeplata trochę zimy, trochę lata". Chociaż, że mieszkam w Sydney występują też złe warunki, ale ona trawa tutaj dosyć krótko.
Zeszłam dzielnie po schodach, ówcześnie patrząc na swoje nogi. Już wam mówiłam, że jestem niezdarą? Ostrożności nigdy za wiele!
Na stołku w kuchni siedziała Evi z telefonem w ręce.
- Jezu jak długo można na ciebie czekać? - fuknęła oburzona. Spojrzałam na zegarek elektroniczny, który znajdował się nad mikrofalówką. Na ekranie widniały takie liczby, że aż mi oczy o mało nie wyskoczyły.
- Evi co ty robisz tak wcześnie? Jest 6.55 jeszcze mamy bardzo dużo czasu - na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Obudziłam się o czwartej i oglądałam powtórkę odcinka naszego ulubionego serialu. Czekam już jakoś tutaj pół godziny, a więc zbierał manatki i pójdziemy do kawiarni - klasnęła w ręce, chyba zbyt szybko się ekscytuje.
- Jestem głodna, więc zrobię sobie kanapki i pójdziemy. Poczekasz? - zrobiłam minę smutnego kotka tak jak w filmie "kot w butach".
- Jasne! W końcu zjesz coś z własnej woli - niemal wykrzyczała albo i nawet wrzasnęła.
Otworzyłam lodówkę myśląc co mogę zjeść na śniadanie, aby nie przytyć, a wręcz zrzucić zbędne kimogramy.
- Co tak długo studiujesz tą chłodziarkę? - zapytała z unoszoną lewą brwią.
- Nie wiem co zjeść, ale już chyba postanowiłam - uśmiechnęłam się, a w oku Evi dostrzegłam zdezorientowanie.
- Wczoraj byłaś jakaś dziwna, nie zeszłaś do mnie. Teraz promieniejesz radością. Coś się stało? - wstała z krzesła i stanęła twarzą w twarz ze mną i skanowała ją, jakby próbowała odczytać z niej emocje. Muszę stwierdzić, że jestem świetną aktorką.
Zamknęłam lodówkę wcześniej wyciągając z niej świeżo zrobiony zapewne przez moją przyjaciółkę biały ser ze szczypiorkiem. Na blacie położyłam dwie kromki chleba i nasmarowałam je produktem. Odwróciłam się w stronę Evi.
- No coś ty - próbowałam brzmieć spokojnie. - Po prostu wczoraj źle się czułam, brzuch mnie strasznie bolał - zaakcentowałam to grymasem.
- Mogłaś przyjść, bym się tobą zajęła - poruszyła znacząco brwiami na co parsknęłam śmiechem.
- Mhm, pyszne - mruknęłam.
- Wiem, bo ja robiłam - wyszczerzyła się jeszcze bardziej pokazując przy tym swoje białe ząbki.
Zaczęłyśmy rozmawiać na różne tematy, tak jak to mają przyjaciółki. Przez ten czas zjadłam swoje kanapki i po jakimś czasie wyszłyśmy z domu. Evi skręciła dwie ulice wcześniej, bo pracuje blisko mojej szkoły. Już nawet dosyć długo ma posadę kelnerki w pobliskiej kawiarence. Po chwili weszłam do budynku i szybkim krokiem podążyłam do szafek. Wyciągnęłam z niej strój na wuef i poszłam na obiekty sportowe.
Pociągnęłam klamkę i znajdowałam się już w szatni. Ściągnęłam plecak kładąc go na drewnianą ławkę. W szatni była tylko jedna dziewczyna i nawet wyglądała na przyjazną. Pewnie jest nowa, bo nigdy jej tutaj nie widziałam, ale jestem zbyt wstydliwa by się przywitać czy zapoznać z kimś nowym.
- Cześć, jestem Bella - usłyszałam niepewny głosik, spojrzałam w jej stronę.
- Hej, jestem Wanessa, Nessa, Wan - przywitałam się.
- Huh, wreszcie jakaś normalna dziewczyna bez piskliwego głosu i tapety - chyba się polubimy.
- Dały ci w kość? - zapytałam, chociaż znałam odpowiedź.
- Masakra - skomentowała to jednym słowem.
Przebrałam się w zielone spodenki i białą koszulkę, czyli klasycznie tak jak na wychowanie fizyczne. W między czasie przyszły moje "koleżanki". Zadzwonił dzwonek, więc ustawiałam się z Bellą pod salą.
- Dobra dziewczyny! Piętnaście kółeczek na rozgrzewkę - krzyknął nasz wuefista, na co mi kopara opadła.
- Że co? - niemal krzyknęłyśmy w tym samym momencie z Bellą. Wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem, a po chwili nasze "koleżanki" usiadły na ławkę z jakąś wymówką. Okręciłyśmy się wokół siebie, a okazało się, że jako jedyne ćwiczymy. Szybko zaczęłyśmy biegać, a w między czasie opowiadałyśmy sobie śmieszne historie z własnego życia.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Bella będzie mi bardzo blisko i stanie się moją przyjaciółką. Tak samo nie wiedziałam, że mi pomoże. Stanie się dla mnie oparciem i zacznie powodować uśmiech na mej twarzy.
-----------------------------------
Mamy 4 rozdział! :) Mam nadzieję, że się podoba.
Masz jakieś zastrzeżenia? Napisz, a na pewno zwrócę na nie uwagę.
Następny rozdział to mini spotkanie chłopaków!
marta
CZYTASZ
You are my medicine // Calum Hood ✔
FanfictionOpowieść o dziewczynie, która dostaje niezłego kopa od życia. Ona jest zwykłą, zniszczoną dziewczyną, a on chłopakiem, który jest zdziwiony, ile taka krucha osoba przeszła. Fabuła dosyć banalna, ale to nie jest typowy romans, czy smutna historia. ...