: 8 :

3.4K 254 38
                                    


Nalałam mleka do płatków. Włożyłam łyżkę do miseczki i zaczęłam mieszać, aby nasiąkły. Patrzyłam na przygotowane śniadanie i analizowałam fakty.

Zaczęłam przeżuwać pokarm i szybko opętało mnie obrzydzenie. Wyplułam wszystko co miałam w buzi, a resztę wylałam do zlewu.

Ubrałam buty i wyszłam z domu. Szłam drogą i nie zwracałam uwagi na przechodniów. Potrąciłam kogoś ramieniem i szłam dalej.

- Uważaj jak chodzisz dziewczyno - usłyszałam krzyk, odwróciłam się. Osobą, którą potrąciłam był Calum.

- O hej Wanessa - uśmiechnął się.

- Cześć - odpowiedziałam słabo.

- Coś się stało? - spojrzał prosto w moje oczy.

- Nie powinno cię to obchodzić - syknęłam. Nie powinnam w ogóle mu odpowiadać.

- Ej, tylko się spytałem - uśmiechnął się słabo.

- To się nie pytaj - chrząknęłam i odeszłam.

Zaczęłam szybciej iść, chciałam natychmiast iść do domu. Mam nadzieję, że da mi spokój. Chciałam dostać ukojenia.

Otworzyłam drzwi i od razu wbiegłam do łazienki. Spojrzałam na szafkę i ją otworzyłam. Za kosmetykami znajdowało się specjalne pudełko, a w nim rzecz, która zawsze mi pomagała.

Usiadałam na ziemi po turecku. Zdjęłam wszystkie bransoletki pozostawiając odkryte rany. Wzięłam telefon do ręki i puściłam piosenkę.

Otworzyłam całe opakowanie żyletek. Wzięłam jedną do ręki i obracałam ją w dłoni. Delikatnie przejechałam ostrzem. Tego ruchu nawet nie poczułam.

Przeglądałam zawartość mojego telefonu. Weszłam w galerię i wybrałam folder ze smutną miną. Intensywnie przesuwałam kciukiem po ekranie. Zatrzymałam się na screenie wiadomości.

Ja : Na zawsze?

Ari : Na zawsze.

Ja : Nigdy mnie nie zostawisz?

Ari : Żartujesz sobie? Jesteś moją przyjaciółką. Nigdy cię nie zostawię.

Mój szloch odbijał się pomiędzy ścianami łazienki. Czułam się oszukana. Mój oddech zrobił się płytki.

Za to, że niczego nie zauważyłam - naruszyłam moją skórę, a z niej wylała się tafla krwi.

Za wspomnienia - powtórzyłam wcześniejszy ruch, ale tym razem o parę milimetrów niżej.

Za nieprzespane noce - z głębokiego rozcięcia wypłynęła krwawa ciecz.

Za kłótnie - wybuchnęłam płaczem i tym razem zrobiłam to szybko.

Za stracony czas - krew spływała po nadgarstku plamiąc moje jasne spodnie.

Łzy mi rozmazały wzrok. Nie widziałam poszczególnych konturów.

Usłyszałam pukanie do drzwi, zlekceważyłam je. Zamknęłam oczy i schowałam twarz w dłoniach, które były gdzieniegdzie zakryte zaschniętą krwią.

Do moich uszu doszło głośniejsze pukanie. Dalej nie zwracałam uwagi na natrętność dobijającej się do mnie osoby.

Ktoś szarpnął za klamkę, a później mniej agresywnie otworzył drzwi.

W drzwiach stał Calum. Chyba przez chwilę analizował w jakiej sytuacji się znalazł. Przymknął drzwi i cicho do mnie podszedł.

Usiadł przede mną i wpatrywał się we mnie. Zaczęłam bawić się palcami. Skupiłam na nich wzrok, ponieważ między nami zapadła dziwna atmosfera.

Wyciągnął do mnie dłoń, a ja bardziej przesunęłam się do ściany. Jego ruch był może ostrożny, ale skąd miałam wiedzieć, że zaraz mnie nie wyśmieje.

- Spokojnie - szepnął, a jego kąciki ust zadrżały.

Przesunął się do mnie przez co zmniejszył nasz dystans.

- Mogę? - wskazał palcem na moją rękę, a ja odruchowo skinęłam głową.

Chwycił delikatnie moją dłoń, aby mnie nie przestraszyć. Wiedział, że każdy gwałtowny ruch spowodowałby u mnie strach.

Przejechał palcem po ranach, a mnie przeszedł nie przyjemny dreszcz. Na ten ruch się cofnęłam.

- Przepraszam - cicho powiedział.

Krążył kciukiem po moich ścieżkach, a tym sprawiając u mnie miłe łaskotanie. Co chwilę podnosił głowę, aby spojrzeć mi prosto w oczy.

Wziął zakrwawioną żyletkę i przesunął ją gdzieś. Odrzucił ją pewnie, abym na chwilę o niej zapomniała. Ona o mnie nie zapomina, więc ja też nie mogę. Zniknęła z mojego pola widzenia.

- Dlaczego to robisz? - zapytał wahając się.

Nabrałam powietrza i pokręciłam na boki głową.

- Aniele, odpowiedz mi - podnosił ostrożnie mój podbródek.

- Bo to mi pomaga - z kącika mojego oka wymknęła się łza.

- Rozmowa o problemach bardziej pomaga - starł ją kciukiem, przy tym dotykając mojego policzka.

- A jeśli, a jeśli - zabrakło mi słów, a on zaczął gładzić mój polik.

- Love, spokojnie - uspokajał mnie.

- A jeśli ja się boję rozmawiać o problemach - odpowiedziałam słabo.

- Dlaczego się boisz? - nie odrywał ode mnie wzroku i dalej pielęgnował mój policzek.

- Nie ufam ludziom, nawet sobie - jęknęłam.

- Zaufasz tylko musisz chcieć - w jego tęczówkach przeszła iskra.

- Nie umiem - powiedziałam cicho.

- Umiesz, skarbie. Pokażę ci - uśmiechnął się uroczo.

Przesunął się po podłodze, aby dotrzeć do szafki. Otworzył ją, a z niej wyciągnął bandaż.

- Tylko dlatego to robisz? - odwinął go.

- Nie robię tego codziennie, robię jak potrzebuje, kiedy już sobie nie radzę - plątał mi się język.

- Za co ta piąta? - spojrzał z bólem w oczach. Oplótł opatrunkiem wokół mojego nadgarstka i nieco niżej.

- Za stracony czas - szepnęłam.

- Żaden czas nie jest stracony, mimo złego czegoś się nauczyliśmy - zawiązał go i złożył kilka pocałunków na nim.

- Dlaczego dzisiaj to zrobiłaś? - mruknął.

- Byłam naiwna - mój głos się załamał.

- Ciii - próbował mnie uciszyć.

- Jak ja mogłam być taka ślepa - wziął mnie na swoje kolana i zaczął się kołysać.

- A co najgorsze, ona wszystko o mnie wie - oplótł mnie ciaśniej.

Po kilkunastu minutach mój oddech się uformował. Moje plecy dotykały jego torsu, a ja nad swoim uchem słyszałam jak nabierał powietrze i je wypuszczał.

- Dziękuję - odwróciłam głowę w jego stronę.

- Teraz już zawsze będę, kochanie - zawinął za ucho pasmo moich włosów.

--------------------------------

Hejka! Calum jest taki asjadjashda :) Jakie macie odczucia co do Caluma? Jak myślicie co zdarzy się w następnym rozdziale? ;p zapraszam do komentowania, miło by było ;) kocham was i dziękuję za 1k wyświetleń! o boże to jakiś sen, dziękuję
marta

You are my medicine // Calum Hood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz