Nalałam mleka do płatków. Włożyłam łyżkę do miseczki i zaczęłam mieszać, aby nasiąkły. Patrzyłam na przygotowane śniadanie i analizowałam fakty.Zaczęłam przeżuwać pokarm i szybko opętało mnie obrzydzenie. Wyplułam wszystko co miałam w buzi, a resztę wylałam do zlewu.
Ubrałam buty i wyszłam z domu. Szłam drogą i nie zwracałam uwagi na przechodniów. Potrąciłam kogoś ramieniem i szłam dalej.
- Uważaj jak chodzisz dziewczyno - usłyszałam krzyk, odwróciłam się. Osobą, którą potrąciłam był Calum.
- O hej Wanessa - uśmiechnął się.
- Cześć - odpowiedziałam słabo.
- Coś się stało? - spojrzał prosto w moje oczy.
- Nie powinno cię to obchodzić - syknęłam. Nie powinnam w ogóle mu odpowiadać.
- Ej, tylko się spytałem - uśmiechnął się słabo.
- To się nie pytaj - chrząknęłam i odeszłam.
Zaczęłam szybciej iść, chciałam natychmiast iść do domu. Mam nadzieję, że da mi spokój. Chciałam dostać ukojenia.
Otworzyłam drzwi i od razu wbiegłam do łazienki. Spojrzałam na szafkę i ją otworzyłam. Za kosmetykami znajdowało się specjalne pudełko, a w nim rzecz, która zawsze mi pomagała.
Usiadałam na ziemi po turecku. Zdjęłam wszystkie bransoletki pozostawiając odkryte rany. Wzięłam telefon do ręki i puściłam piosenkę.
Otworzyłam całe opakowanie żyletek. Wzięłam jedną do ręki i obracałam ją w dłoni. Delikatnie przejechałam ostrzem. Tego ruchu nawet nie poczułam.
Przeglądałam zawartość mojego telefonu. Weszłam w galerię i wybrałam folder ze smutną miną. Intensywnie przesuwałam kciukiem po ekranie. Zatrzymałam się na screenie wiadomości.
Ja : Na zawsze?
Ari : Na zawsze.
Ja : Nigdy mnie nie zostawisz?
Ari : Żartujesz sobie? Jesteś moją przyjaciółką. Nigdy cię nie zostawię.
Mój szloch odbijał się pomiędzy ścianami łazienki. Czułam się oszukana. Mój oddech zrobił się płytki.
Za to, że niczego nie zauważyłam - naruszyłam moją skórę, a z niej wylała się tafla krwi.
Za wspomnienia - powtórzyłam wcześniejszy ruch, ale tym razem o parę milimetrów niżej.
Za nieprzespane noce - z głębokiego rozcięcia wypłynęła krwawa ciecz.
Za kłótnie - wybuchnęłam płaczem i tym razem zrobiłam to szybko.
Za stracony czas - krew spływała po nadgarstku plamiąc moje jasne spodnie.
Łzy mi rozmazały wzrok. Nie widziałam poszczególnych konturów.
Usłyszałam pukanie do drzwi, zlekceważyłam je. Zamknęłam oczy i schowałam twarz w dłoniach, które były gdzieniegdzie zakryte zaschniętą krwią.
Do moich uszu doszło głośniejsze pukanie. Dalej nie zwracałam uwagi na natrętność dobijającej się do mnie osoby.
Ktoś szarpnął za klamkę, a później mniej agresywnie otworzył drzwi.
W drzwiach stał Calum. Chyba przez chwilę analizował w jakiej sytuacji się znalazł. Przymknął drzwi i cicho do mnie podszedł.
Usiadł przede mną i wpatrywał się we mnie. Zaczęłam bawić się palcami. Skupiłam na nich wzrok, ponieważ między nami zapadła dziwna atmosfera.
Wyciągnął do mnie dłoń, a ja bardziej przesunęłam się do ściany. Jego ruch był może ostrożny, ale skąd miałam wiedzieć, że zaraz mnie nie wyśmieje.
- Spokojnie - szepnął, a jego kąciki ust zadrżały.
Przesunął się do mnie przez co zmniejszył nasz dystans.
- Mogę? - wskazał palcem na moją rękę, a ja odruchowo skinęłam głową.
Chwycił delikatnie moją dłoń, aby mnie nie przestraszyć. Wiedział, że każdy gwałtowny ruch spowodowałby u mnie strach.
Przejechał palcem po ranach, a mnie przeszedł nie przyjemny dreszcz. Na ten ruch się cofnęłam.
- Przepraszam - cicho powiedział.
Krążył kciukiem po moich ścieżkach, a tym sprawiając u mnie miłe łaskotanie. Co chwilę podnosił głowę, aby spojrzeć mi prosto w oczy.
Wziął zakrwawioną żyletkę i przesunął ją gdzieś. Odrzucił ją pewnie, abym na chwilę o niej zapomniała. Ona o mnie nie zapomina, więc ja też nie mogę. Zniknęła z mojego pola widzenia.
- Dlaczego to robisz? - zapytał wahając się.
Nabrałam powietrza i pokręciłam na boki głową.
- Aniele, odpowiedz mi - podnosił ostrożnie mój podbródek.
- Bo to mi pomaga - z kącika mojego oka wymknęła się łza.
- Rozmowa o problemach bardziej pomaga - starł ją kciukiem, przy tym dotykając mojego policzka.
- A jeśli, a jeśli - zabrakło mi słów, a on zaczął gładzić mój polik.
- Love, spokojnie - uspokajał mnie.
- A jeśli ja się boję rozmawiać o problemach - odpowiedziałam słabo.
- Dlaczego się boisz? - nie odrywał ode mnie wzroku i dalej pielęgnował mój policzek.
- Nie ufam ludziom, nawet sobie - jęknęłam.
- Zaufasz tylko musisz chcieć - w jego tęczówkach przeszła iskra.
- Nie umiem - powiedziałam cicho.
- Umiesz, skarbie. Pokażę ci - uśmiechnął się uroczo.
Przesunął się po podłodze, aby dotrzeć do szafki. Otworzył ją, a z niej wyciągnął bandaż.
- Tylko dlatego to robisz? - odwinął go.
- Nie robię tego codziennie, robię jak potrzebuje, kiedy już sobie nie radzę - plątał mi się język.
- Za co ta piąta? - spojrzał z bólem w oczach. Oplótł opatrunkiem wokół mojego nadgarstka i nieco niżej.
- Za stracony czas - szepnęłam.
- Żaden czas nie jest stracony, mimo złego czegoś się nauczyliśmy - zawiązał go i złożył kilka pocałunków na nim.
- Dlaczego dzisiaj to zrobiłaś? - mruknął.
- Byłam naiwna - mój głos się załamał.
- Ciii - próbował mnie uciszyć.
- Jak ja mogłam być taka ślepa - wziął mnie na swoje kolana i zaczął się kołysać.
- A co najgorsze, ona wszystko o mnie wie - oplótł mnie ciaśniej.
Po kilkunastu minutach mój oddech się uformował. Moje plecy dotykały jego torsu, a ja nad swoim uchem słyszałam jak nabierał powietrze i je wypuszczał.
- Dziękuję - odwróciłam głowę w jego stronę.
- Teraz już zawsze będę, kochanie - zawinął za ucho pasmo moich włosów.
--------------------------------
Hejka! Calum jest taki asjadjashda :) Jakie macie odczucia co do Caluma? Jak myślicie co zdarzy się w następnym rozdziale? ;p zapraszam do komentowania, miło by było ;) kocham was i dziękuję za 1k wyświetleń! o boże to jakiś sen, dziękuję
marta
CZYTASZ
You are my medicine // Calum Hood ✔
FanfictionOpowieść o dziewczynie, która dostaje niezłego kopa od życia. Ona jest zwykłą, zniszczoną dziewczyną, a on chłopakiem, który jest zdziwiony, ile taka krucha osoba przeszła. Fabuła dosyć banalna, ale to nie jest typowy romans, czy smutna historia. ...