: 15 :

2.7K 178 8
                                    


- Nie rób tego więcej - mówi, patrząc prosto w moje oczy.

- Czego? - marszczę brwi.

- Nie próbuj mnie do siebie zniechęcić, po pierwsze ci się to nie uda, a po drugie boisz się przyznać samej sobie, że mnie potrzebujesz - dotyka kciukiem kącika moich ust.

- Odrzucając mnie odrzucasz samą siebie, Wan - przybliża swoją twarz do mojej.

- Nigdy nie ignoruj osoby, która martwi się o ciebie, bo pewnego dnia zdasz sobie sprawę, że straciłeś księżyc podczas łapania gwiazd - nasze nosy się stykają.

- Czy ty jesteś tym księżycem? - pytam cicho.

Na twarzy Caluma dostrzegam szczęście, którym mnie zaraża. Kładzie swoją dłoń na miejscu, które znajduje się trochę powyżej mojego biodra i je masuje.

- Chcesz, żebym był? - nie odpowiem mu, lecz odsuwam się na bezpieczną odległość.

- Yghm - kaszlę głośno.

- Słucham - naciska na mnie.

- Potrzebuję cię w moim życiu - zaciskam ramiona na jego szyi i spuszczam głowę.

Chłopak mnie do siebie przyciąga, a ja czuje jak bije mu serce. Jego klatka piersiowa podnosi się z każdym ruchem. Przysuwam do niej policzek i czuje jeszcze mokry materiał bluzki.

- Wiem, że długo to nie potrwa - zaczyna głaskać mnie po plecach.

- Zrobię wszystko, co mogę byś nigdy nie chciała odejść - całuje mnie przez włosy.

Zamykam oczy chcąc odetchnąć przez chwilę. Czuje jak Calum bawi się moimi włosami. Dalej silnie oplatam rękami szyję chłopaka. Ciepło jakie mi daje, jest niesamowite.

Grzmot psuje cały nastrój. Wzdrygam się na jego odgłos. Mocniej przyciskam się do Caluma.

Kolejny huk dostaje się falami do mojego ucha. Zagryzam wargę, aby nie wydać z siebie pisku.

Z moim ust wydobywa się cichy jęk, gdyż schowałam głowę pod koc. Czuję dłonie Caluma na moim kręgu, głaszcze mnie.

- Csss...

- Możemy już iść? - mruczę.

- Jasne, boisz się burzy prawda? - podnoszę głowę.

- Trochę - posyłam mu lekki uśmiech, a on odpowiada mi tym samym.

Czuje jak ciemnooki mnie podnosi na rękach.

- Umiem chodzić - śmieję się cicho.

- Nie twierdzę, że nie umiesz. Tylko nie wiem, czy dojdziesz na własnych nogach do domu - odgarniam dłońmi jego roztrzepaną grzywkę, która opadła mu na czoło.

- Dojdę. Wystarczy, że będziesz trzymać mnie za rękę - wyłapuję w jego oczach iskierki.

- Cała przyjemność po mojej stronie - opuszcza mnie na chodnik i czeka aż dotknę stopami ziemi.

Stajemy naprzeciwko siebie. Staję na butach Caluma, lecz dalej stoję na palcach. Opieram czoło o jego i zaciskam dłonie na bluzie chłopaka. Uśmiechem się, przymykając oczy i jedyną rzeczą jaka mi w tym momencie nie pasuje to grzmot. Nastaje straszny huk, a ja podskakuje ze strachu. Do moich uszu również dochodzi melodyjny śmiech Caluma.

Posyłam mu karcące spojrzenie. Naprawdę się przestraszyłam.

- Jesteś bardzo płochliwa - chwyta mnie za dłoń.

& &

Wsypałam zawartość paczki orzeszków w karmelu do miski, podjadając kilka sztuk. Położyłam ją na stoliku i usiadłam na kanapę. Zaczęłam obserwować dokładne poczynania bruneta, ponieważ byłam ciekawa jaką grę wybierze dla nas.

- Wanessa, nic mi się nie podoba - wzdycha i zaczyna oglądać każdą płytę uważnie.

- Nie żartuj sobie - splatam ręce na piersiach, wstając z miejsca.

- To znaczy jest tego dużo, ale ja chcę porobić coś innego - odkłada opakowania, odwracając się do mnie.

- Co takiego chcesz robić? - pytam zaskoczona.

- Mam ciekawy i oryginalny pomysł. Może programy w jakąś grę planszową? - śmieje się na jego pytanie.

- Możemy, ale trzeba iść na strych.

- Mogę iść z tobą, ze mną duchy na pewno cię nie zjedzą - wybucham śmiechem.

- Chodź - ciągnę go za rękę na górę.

Będąc już na poddaszu, puszczam dłoń chłopaka.

- Ej Wan, pamiętaj, że duchy mogą cię zjeść - chwyta moją dłoń i całuje jej wierzch, uśmiechając się uroczo.

Po kilku minutach przemieszczania się pomiędzy różnymi pudłami, dostrzegam kilka gier planowych.

& &

- Calum, oszukujesz! - krzyczę, pokazując na niego palcem.

- Jesteś w tym za dobra - odpowiada oburzony.

- Mogę cię spróbować nauczyć - dźgam go w polik, a brunet udaje, że próbuje zjeść mojego palca u ręki.

- Później, jestem śpiący - obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie.

- Dobranoc.

- Jeszcze mi nie zasypiaj, idę po koc.

- Po co? Jesteś wystarczająco ciepły - chowam głowę w zagłębieniu jego szyi.

Po kilkunastu minutach usypiam, ale jeszcze przed tym czuję jak Calum delikatnie muska swoimi wargami, moją szyję.

--------------------------------

Przepraszam za nieobecność. Zostały trzy rozdziały do końca. W sumie podoba mi się ten rozdział.

marta

You are my medicine // Calum Hood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz