: 5 :

4.3K 239 21
                                    


Wyjątkowo mam dobry humor, co się rzadko zdarza. Zawsze Evi mi poprawia go lub moi idole, a z dobrego humoru trzeba korzystać, prawda?

Ręką zaczęłam szperać pod poduszką, bo najprawdopodobniej znajduje się tam mój telefon. W końcu go znalazłam i odblokowałam ekran. W nocy dostałam dwie wiadomości. Jedną z nocy od Belli.

Od Bellis : Możemy spotkać się w niedziele?

Do Bellis : Jasne, tylko gdzie?

Od Bellis : Przy osiedlowym sklepiku? Może o dwunastej?

Do Bellis : Okej, do jutra :*

Jeszcze dostałam drugą wiadomość od nieznanego numeru.

Nieznany numer : Moja droga Wanesso. Powiedź mi jak ty mieścisz się w drzwiach? - nie mogłam uwierzyć jak ktoś mógł coś takiego do mnie napisać.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Sprawdzam godzinę jest wpół do dziesiątej. Halo! Kto może stać pod drzwiami, przecież się z nikim nie umawiałam. Nie zwracając jak to musiało wyglądać, wybiegłam jak z cebry. Otwieram drzwi i nikogo nie ma. Ludzie co się dzieje? Może mam zwidy? Albo moje ucho wydaje dźwięki dzwonka? Słyszę jak ktoś się tarza po podłodze. Odwracam się i widzę Evi, a ci to nowość.

- Evi co ty robisz na podłodze? - o mało nie zsikałam się na jej widok.

- Bo ty tak no wiesz - dalej się śmiała.

- Evi ogarnij się. Tak się śmiejesz, że cię nie rozumiem - cały czas jej się przyglądałam.

- Gdybyś widziała jak ty pobiegłaś do tych drzwi. Posikam się zaraz. Dziewczyno zaraz wychodzimy na zakupy jak ty wyglądasz? - w pewnym stopniu miała rację wyglądam jak jakaś uboga.

- Huh! Nie moja wina, że yyy ugh. Już idę się ogarnąć - poddałam się.

Odpowiedziała szybkie "przyda ci się". Zakończyłam to pokazując język w jej stronę, a ona tylko się zaśmiała i krzyknęła "też cię kocham".

Wchodząc do pokoju o mało co się nie przestraszyłam. Już nigdy nie będę spała w kitce, zdecydowanie. Ubrałam na siebie bieliznę.

Wyciągnęłam rozkloszowaną bordową spódniczkę. Idealnie pasował do niej czarny crop top z długim rękawem. Wybrałam odpowiednie pasujące do stroju buty są to czarne slip on'y, które uwielbiam. Podkreśliłam rzęsy odżywką i przyciągnęłam pomadką po ustach. Pozostało mi coś zrobić z włosami. Zawiązałam je w tak zwanego "niechlujnego koka", ale wyglądał on bardzo dobrze. Do torebki schowałam chusteczki oraz telefon.
Nie mogłam zapomnieć o bransoletkach, bo ugh muszę je mieć.

Zbiegłam po schodach i wyszłam przed dom. Okolica jest spokojna, ale nie mieszkają tutaj sami emeryci.

Zamknęłam na klucz moje królestwo, aby nikt do niego nie wszedł i zaważyłam Evi huśtającą się na atrakcji dla dzieci. Tak ta dziewczyna ma 21 lat. Szybko przebiegałam przez ulice i usiadłam na huśtawce, która znajduje się obok jej.

Bawiłyśmy się może z pół godziny, a Evi zauważyła jadący wózek z różową słodkością. W ciągu minuty już jej obok mnie nie było tylko biegała za jej miłością czytaj watą cukrową. Jako odpowiedzialna przyjaciółka pobiegłam za nią.

- Evi zaczekaj nie mam tak dobrej kondycji - mówiłam prawdę.

Usłyszałam śmiechy.

- Ja chcę watę! - krzyknęła na całe gardło.

- Ja dużo rzeczy chcę, a jakoś nie mam - już prawie ją dogoniłam. Złapałam ją za włosy i zatrzymałam.
- Ja na przykład chcę ujeżdżać jednorożca, a nie mogę - uśmiechnęłam się i zaśmiałam w między czasie z mojej głupoty.

Znowu usłyszałam śmiechy.

- Razem spełnimy twoje marzenie - zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej i stuknęłam się w czoło pokazując jej, że jest chora.

- Za niedługo nie będziesz musiała się sama pukać. Kto inny to zrobi - a ja wskoczyłam na jej plecy i zaczęłam się drzeć "ty mały zboczeńcu!".

Kolejny raz śmiech.

- Wiesz, że jestem od ciebie starsza? - powiedziała, jakby była z tego dumna.

- Cicho tam! - krzyknęłam, a po chwili wybuchnęłam śmiechem, ponieważ śmieszyła mnie ta sytuacja.

- Dobrze karzełku - zwaliła mnie ze swoich placów, a ja zaryłam pupą o beton.

Śmiechy nie ustąpiły.

- Lepiej uciekaj, Wanessa robi wejście smoka - podparłam się rękami od tyłu i powoli się podnosiłam.

- Ja jestem ninja, nigdy mnie nie złapiesz - udała złowrogi śmiech tak jak w niektórych filmach.

- Abrakadabra zamieniam cię w jelenia! - pisnęłam specjalnie.

- Fajna różczka, tylko czemu nie działa? - chciała zapytać poważnie, ale jej to nie wyszło i się opluła.

Do moich uszu znowu doszedł jakiś śmiech. No nie tego już za wiele. Pociągnęłam za rękę mojej przyjaciółki i poszłam do grupki, która się śmiała.

------------------------------
Cześć! Rozdział jest trochę zabawny. Ale to chyba dobrze? Zawsze potrzebna jest jakaś zmiana. Ugh! Ekscytacja rośnie wraz z zapałem na ten fanfiction. Następny rozdział będzie bardzo ekscytujący, znaczy tak mi się wydaje.

Jeżeli jesteś nowy to skomentuj i napisz swoja opinię. Ona mi bardzo pomoże w pisaniu dalszych rozdziałów. Pozdrawiam Martusie, moją imienniczkę :)

Jak myślicie kto do niej napisał? Co to za grupka i kto w niej jest?

marta

You are my medicine // Calum Hood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz