: 6 :

4K 252 26
                                    


- Co was tak śmieszy - uśmiechnęłam się udając miłą.

- Niecodzienne spotyka się takie szalone dziewczyny - Evi się zaśmiała, a ja zmierzyłam bruneta wzrokiem tak samo jak on to zrobił.

Czuła jego natarczywie spojrzenie.

Wtedy jeszcze nie wiedziała, że zauważył jej rany, które były ukryte pod bransoletkami, na jej nieszczęście jedna się zsunęła pokazując to co chciała zakryć. Wiedziała, że jak ktoś się dowie to zrobi się afera.

Najgorzej by było gdyby się szkoła dowiedziała i Evi.

Obiecała jej, że nie będzie sobie robić krzywdy. Obietnicy nie dotrzymała, nie potrafiła sobie poradzić z problemami...

- Szalone? Gdybyś wiedział jaka Wan jest szalona - powiedziała Eveline na co walnęłam ją w ramię. Reszta się zaśmiała, świetnie już mnie irytują.

- Chętnie poznamy ją z tej strony - mruknął blondyn z kolczykiem w wardze, a reszta rżyła jak konie.

- Uspokójcie się jesteście w miejscu publicznym - powiedziałam poirytowana całą sytuacją.

- Odezwała się szalona dziewczyna - odezwał się chłopak z dosyć długimi włosami, które były lokowane.

- Ja nic takiego nie mówiłam - zaczęłam się bronić.

- Ja mówię prawdę.. Tylko Wan musi czuć się pewnie - stwierdziła Evi z dziwnym wyrazem twarzy.

- Czyli Wanessa to wstydzioszek? - zapytał brunet z lekkim uśmiechem.

- Nie jestem wstydliwa - mamrocze pod nosem.

Między nami zapadła cisza, która została przerwana przez kogoś.

- Skąd taki odważny kolor? - zapytał kolorowo-włosy czekając na odpowiedź. Nie wiedziałam co powiedzieć, chyba nie opowiem im wszystko co działo się w moim życiu.

- Yy, bo lubię niebieski - po chwili wypaliłam pierwsze co mi namyśl przyszło. Zielono-włosy chyba zrozumiał, że nie chcę o tym rozmawiać, więc się nie dopytywał.

- Wan i ja już musimy chyba iść, bo miałyśmy wybrać się na zakupy. - uśmiechnęła się. - Patrz jak blisko mamy centrum handlowe, jednak opłacało się biegnąć za tą watą - westchnęłam cicho, a chłopcy cieszyli ryje jeszcze bardziej.

- Nie ja nie chcę na zakupy - jęknęłam, a płeć przeciwna patrzyła na mnie jakby zobaczyli krwawą mery.

- A może chcesz zostać z kolegami? - poruszała brwiami, a reszta się we mnie wpatrywała.

- Yyy. Wiesz ostatnio na stronie croppa widziałam szpilki muszę je zobaczyć - wszyscy się zaczęli śmiać.

Idąc usłyszałyśmy krzyki jak się nazywają, więc ten fajny brunet zwie się Calum.

Wtedy jeszcze nie wiedziała, że poznała nowych przyjaciół, że może na nich polegać...

Pobiegłyśmy prosto do centrum handlowego. Niedługo przez nią będę olimpijką.

Od razu po wejściu do budynku wjechałyśmy ruchomym schodami na pierwsze piętro. Znajdowały się tutaj dosyć ciekawe sklepy, więc ruszyłyśmy w kierunku „C&A".

Moja przyjaciółka mijała półki szukając czegoś godnego uwagi. Natomiast ja zwracałam uwagę na zwyczajne ciuchy, które zbytnio nie rzucają się w oczy. Evi chodziła po sklepie z „milionem" ubrań pod pachą.

W końcu dostrzegłam rurki z wysokim stanem w kolorze jasnego jeansu, których mi brakowało. Weszłam do drugiej przymierzalni, a Evi do trzeciej. Ubrałam na siebie wybrane spodnie i przeglądałam się w lustrze.

- Wan mogę wejść do ciebie? - pyta cicho, nie chcąc zwrócić na nas uwagi w sklepie.

- Jasne - przytakuje.

- No, no.. Wanessa te spodnie są boskie! - wykrzyczała przez co się wzdrygnęłam mimo tego, że nie była blisko mojego ucha.

- Wiesz sama nie wiem. Moje nogi... - mówię, a ona przewraca oczami.

- Idealnie na tobie leżą, bez gadania. Bierzemy! - wrzasnęła.

- No, ale.. - wzdycha , jakbym nie rozumiała czegoś banalnego, co usilnie próbuje mi wytłumaczyć.

- Czekam na ciebie przy kasie - nie pozwoliła mi nic dalej powiedzieć tylko wyszła z przymierzalni .

Zdecydowałam, że wezmę te spodnie, aby Eveline się ode mnie odczepiła. Zapłaciłyśmy za ubrania i powędrowałyśmy do kolejnych sklepów. Kolejne dwie godziny spędziłyśmy na szukaniu odpowiednich rzeczy i nam się udało.

Przed wyjściem z galerii wstąpiłyśmy do Mc'donalda. Ja kupiłam shake o smaku waniliowym, a Evi cheeseburgera. Zadowolone z naszego wypadu wróciłyśmy do domu.

Po wejściu do domu rozpakowałyśmy ubrania i muszę stwierdzić, że kupiłam ich dosyć sporo, a zapłaciłam mało pieniędzy. Może to dlatego, że większość rzeczy podobała mi się z przeceny. Wszystkie metki z cenami odcięłam, a ciuchy schowałam do szafy.

Usiadłam na kanapę, a chwilę później obok mnie znalazła się Evi. Na stole położyła paczkę chipsów, a następnie dwa kubki z kiślem. Uwielbiam go i ona dobrze o tym wie.

Włączyła jakiś film, który nazywał się „Magiczne drzewo". Chwyciłam koc, który jakimś sposobem znajdował się pod stolikiem i nakryłam nim siebie i moją przyjaciółkę. Następnie zagłębiłam się w fabule filmu.

- Jezu, ale ten film był cudowny - wyciągnęłam chusteczkę z opakowania, które przyniosła Evi podczas seansu.

- Dlaczego ona musiała spaść? - pociągnęła nosem i powtórzyła mój ruch z wyciągnięciem chusteczki.

- To było słodkie jak zaproponowała jemu gumę - w mojej głowie powtarzała się scena z autobusu.

Moja przyjaciółka włączyła następny film, ale tym razem o innej tematyce. Nie chciałyśmy więcej płakać, bo wiem, że bym nie mogła zasnąć przez to.

Nie mogłam się skupić na nim, bo nieznajomy ktoś nie chciał opuścić mojej głowy.

Zostawiłam Evi samą, gdyż ona była bardzo zaciekawiona historią Loli.

Szybko się umyłam i przebrałam w błękitną piżamę. Z szuflady wyjęłam moje ulubione żelki w kształcie jednorożców, z czego każdy jest innego koloru.

Miało skończyć się na paru smakołykach, a jak zawsze zjadłam całą paczkę. Tak się właśnie kończy u mnie otwarcie nowego opakowania, a następnego dnia nie ma o nim śladu.

Położyłam się na łóżko i nakryłam się miętową kołdrą.

------------------------------

Mamy szósteczkę! Wydaje mnie się, że rozdział dosyć dobrze mi wyszedł.

Mamy Caluma i co o nim sądzicie?
Jak myślicie co będzie w następnym rozdziale?

Rozdziały będę pojawiać się w nieokreślonym czasie...

marta

You are my medicine // Calum Hood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz