: 9 :

3.3K 210 41
                                    


Obudziłam się przez odgłos telefonu. Na ekranie zobaczyłam wiadomość od Calum'a.

Napisał w niej, że chciałby się ze mną zobaczyć. Zaproponował, aby się spotkać przy fontannie koło szkoły. Zbiegłam po schodach wcześniej zakładając kapcie.

Wpadłam do kuchni i od razu rzuciłam się na wodę z cytryną. Moja suchość w gardle natychmiast ustąpiła, ale dopadł mnie głód. Założyłam na nogi długie trampki w kolorze granatu. W rękę wzięłam dżinsową kurtkę i małą paczkę chipsów paprykowych. Wyszłam przed dom i poszłam w kierunku miejsca, w którym mamy się spotkać. Otworzyłam opakowanie i wzięłam przekąskę do ust.

Zauważyłam bruneta czekającego obok ławki, stał o nią oparty.

- Hej Wan - od razu mnie zauważył.

- Cześć - odpowiedziałam, a następnie go przytuliłam.

Z nad jego głowy wyłoniła się grupka znienawidzonych przeze mnie osób, a na jej czele nie kto inny jak Denis. Byłam bardzo zdziwiona.

- Bez uczuć proszę - zaśmiał się Calum.

- Nie rozumiem - moje gardło z każdym słowem się zaciskało.

- Nie mówiłem, że jest mi zimno. Nie musisz mnie okrywać swoim grubym cielskiem - wziął chipsa z mojej paczki. Powoli do mojego mózgu trafiało co się teraz dzieje.

- Hood zostaw jej, będzie głodna, zresztą jak zawsze - zza nich wyszła Ariana.

- Masz rację, ja przynajmniej zmieszczę się w rurki - gdy wypowiedział te słowa, ogarnął mnie wstyd.

- Co to ma znaczyć? Calum, chciałeś się ze mną spotkać - pisnęłam, mój głos zaczął drżeć.

- Pytania później, najpierw odpowiedz mi jak mieścisz się w drzwiach? - syknęła Ariana.

- No właśnie, twoja dupa jest jak stodoła - otworzyłam usta, ale z nich nie wydobył się żaden dźwięk.

- Nie bądź taka do przodu, bo cie sznurówki wyprzedzą. Jak chcesz coś powiedzieć to mów, a nie zabijasz nas swoim oddechem - każde słowo Denis trafiało do mnie z trzy razy potężniejszą siłą.

- A tobie ktoś mówił że jesteś piękna? Nie? Kurcze, do jakiego stopnia wszyscy są szczerzy! - nie wytrzymałam, podniosłam swoją rękę i go uderzyłam.

Calum odwrócił policzek i z każdą sekundą jego twarz coraz bardziej przybierała wściekłość. Po chwili spojrzał na mnie i podniósł za ramiona. Cała grupka osób już poszła. Zostałam tylko ja i on.

- Szmata - bardziej je ścisnął.

- Suka - napłynęły mi do oczu łzy.

- Dziwka - parsknął śmiechem.

- Jeszcze nie skończyłem, a już płaczesz - szarpnął mną.

- Patrz na mnie - spuściłam wzrok.

- Kurwo, patrz na mnie! - wrzasnął i mną potrząsnął.

- Idiotka - poczułam pieczenie na swojej twarzy.

Nie miałam odwagi na niego spojrzeć, ale on podniósł mój podbródek.

- Patrz mi prosto w oczy, a nie jak Chinka na zezowatego - parsknął śmiechem, histerycznym śmiechem.

Jego oczy kipiały, aż ze złości. Jego w palce dalej wbijały się w moją skórę. Nadal czułam pieczenie na policzku. Usta zacisnął w wąską linie, ale po chwili je otworzył.

- Kiedyś mieściłaś się w hula hop, a teraz? - prychnął.

Poczułam się bezwartościowa, niepotrzebna i niechciana.

- Nie będę się na Tobie mścić, bo dość już skrzywdził Cię los - uśmiechnął się złośliwie. Spięłam się, chciałam iść. Próbowałam wyrwać rękę, nie miałam ochoty na niego patrzeć.

Przez chwilę byłam wolną, miałam szansę na ucieczkę. Odwróciłam się, ale poczułam uścisk na nadgarstku. Pociągnął mnie, pod wpływem jego szarpnięcia chwilowo zakręciło mi się w głowie. Badał dokładnie moją twarz. Nie mogłam pokazać żadnego uczucia z mojej strony. Chciałam pokazać, że jestem silna, choć taka nie byłam.

- No dalej, rozpłacz się. Nie dasz rady, jesteś zbyt słaba - miał rację.

--------------------------------

Ups. Przepraszam..... i love you xx

marta

You are my medicine // Calum Hood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz