LUNA
Lekko zmieszana odeszłam pozostawiając wiadomość. Jak ta osoba podpisująca się literką -J może być tak oschła. Mam sobie sama poradzić, świetnie! Tyle, że całe życie szukam jego pozytywu. Nie mogę przeżyć tego. Poprawiłam sukienkę i szłam omijając kawiarnię. Lekki szum wiatru uspokoił moje myśli. Nie mogłam pozwolić na doszczętne zniszczenie mojego spokoju. Kiedyś marzyłam być tak jak inni ale teraz wiem, że jestem kim chciał mój ojciec. Choć zniszczyłam sobie życie jedną imprezą. Możliwe, że będę pamiętała to. Dla kogoś mogłoby być tylko zabawą, ale dla mnie to było kłamstwo. Szłam powoli. Poczułam uścisk na swojej dłoni. Odskoczyłam szybko od tej osoby i na nią spojrzałam.Nieznajomy zaczął się dziwnie uśmiechać. Pedofil? Niemożliwe, bo był co najwyżej o rok ode mnie starszy lub młodszy. Zaczęłam szybko oddalać się od typa.
-Nie uciekaj!- Krzyczał coraz głośniej. Biło mi coraz szybciej serce. Nie było nikogo w pobliżu, byłam tylko ja i ten typek. Nie ma szans bym uciekła z stąd żywa. Poczułam, że chłopak dogonił mnie i szedł obok.
-Czemu jesteś taka nieśmiała? Jakoś tam nie byłaś.- O co jemu chodziło?! Tam? To znaczy gdzie?
-Nie rozumiem- odpowiedziałam cicho.
-Nie udawaj idiotkę!- Krzyknął- Chcesz?
-Co?- Spojrzałam na niego niczego nie rozumiejąc. Rudy chłopak spojrzał się na mnie. Uśmiechnął się przybliżając do mnie i złapał za moje dłonie. Chciałam uciec, ale był za silny. Zanim się spostrzegłam był przy mnie bliżej niż powinien. Czułam zapach cynamonu. Niech jakiś bohater mnie uratuję! Było zbyt cicho. Mogłam kiedyś się nauczyć bronić, bo na razie jestem w kropce.
-Pocałuj mnie!
Cooo?!! Mój rozum zaczął myśleć. Kopnęłam go w czułe miejsce i popchnęłam. Moje słabe nogi musiały robić większy wysiłek niż zazwyczaj. Biegłam ile sił w nogach. Czułam się jak we śnie. Modliłam się, żeby to był tylko sen, zasnęłam przy drzewie i nikt mnie nie gonił. To było niemożliwe. Szybko otworzyłam furtkę. Wbiegłam po czterech schodach, następnie otworzyłam drzwi. Znowu poukładana dziewczyna musi wracać i udawać, że jest idealną córką.
JACK
-Ten numer nie należy do żadnego ucznia naszej szkoły, stary.- Zaatakował mnie tymi słowami Kai po ostatniej lekcji. Przez całe zajęcia przeszukiwał listę kontaktów w jego telefonie. Widziałem rezygnację, która malowała się na jego twarzy, gdy kolejny raz sprawdzał czy rzeczywiście w spisie numerów, który pękał w szwach, nie znajduje się ten, który mu podałem.- Bynajmniej nie oficjalnie. Ktoś może go używać potajemnie.- Dodał, gdy widział, że ta odpowiedź mnie nie zadowoliła. Zbladłem, myślałem, że z pomocą Kaia uda mi się ustalić kto wysłał do mnie tą niedorzeczną wiadomość.- Jack, znów będziesz żygał?- Spytał jednocześnie rozbawiony i zmartwiony. Nie wiem jak udało mu się osiągnąć ten sprzeczny efekt.
-Żadnych wymiocin, bracie.- Zapewniłem.- Twoje buty są w mojej obecności bezpieczne.
-Uf.- Odetchnął z ulgą.- Mimo wszystko nie wyglądasz najlepiej, odprowadzić cię za rączkę do domu?
-Nie!- Zaprzeczyłem ostrzej niż powinienem. Wszystko przez te durne wiadomości. Jeśli ktoś chce mnie w ten sposób ośmieszyć to nawet taki zabawny dla Kaia gest, dla mnie może okazać się haniebny. Musiałem mieć się na baczności dopóki nie wyjaśni się kto oraz z jakiego powodu pisze do mnie, że jestem gejem.- Zostanę tu chwilę i myślę, że dzięki temu lepiej się poczuję.- Dodałem natychmiast, aby zatuszować nagły wybuch.
-Może zostanę z tobą i potrzymam Ci włosy, aby nie pokryły się wymiocinami.- Uśmiechał się szeroko.
-Jesteś obrzydliwy, Kai. Poradzę sobie, tym bardziej, że mam krótkie włosy.
-Gdyby jednak twoja twarz wpadła wprost w wymiociny potrzebowałbyś ratunku. Obaj doskonale wiemy, że dziewczyny nie lubią smrodu.- Nie dawał za wygraną blondyn.
-Kai, błagam Cię idź już.- Przerwałem mu i popchnąłem go w stronę wyjścia. Chudzielec odwrócił się, żeby jeszcze coś dopowiedzieć, ostatnie słowo zawsze musiało należeć do niego. Jednak nie tym razem.- Mam chusteczki.- Wybuchnąłem śmiechem widząc jak otwiera usta by ponownie je zamknąć.
-Dobra już idę.- Podniósł ręce w geście obronnym.- Tajemne schadzki w szkole są niezwykle romantyczne.- Musiał dodać swoje 3 grosze. Odszedł w podskokach szeroko się uśmiechając. Naprawdę myślał, że chciałem się go pozbyć, aby spotkać się z dziewczyną? Myślałam, że już bardziej nie mogą irytować mnie ich ciągłe napomknięcia o mojej wybrance serca. Swoją drogą musi być niezła w zabawie w chowanego, skoro ja nadal jej nie spotkałem, a wszyscy wokół są przekonani o jej istnieniu.
Musiałem się dowiedzieć czy wiadomość, którą ostatnio przyczepiłem do drzewa, trafiła do odpowiedniej osoby. Szybkim krokiem doszedłem do sędziwego dębu i wspiąłem się na odpowiednią gałąź. Kartka była inna od tej, którą zostawiłem dzień wcześniej. Ktoś musiał znaleźć liścik ode mnie. Pinezka była mocniej wbita niż poprzednio, jakby ktoś przypinał wiadomość w złości. Sięgnąłem szybko po karteczkę, niecierpliwiąc się co tym razem przeczytam. Niesamowite jak można ekscytować się kilkoma slowami od zupełnie nieznanej osoby.
"Tylko głupiec ma odpowiedź na wszystko." -L
Treść wiadomości mnie zaskoczyła. Czy napisałem coś niewłaściwego? Chciałem pomóc, a co w zamian dostałem? Kilka gorzkich słów. Przecież chciałem, żeby osoba, która przesiaduje na tym drzewie nie była samotna. Niech się zdecyduje czego oczekuje od innych. Odrzucając moją pomoc i odpychając mnie od siebie nie zyska we mnie przyjaciela. Zniechęcony wyciągnąłem z plecaka przypadkowy skrawek papieru i już nie tak starannie jak poprzednio odpisałem.
LUNA
Odłożyłam buty i poszłam się przywitać z matką. Ona nienawidzi gdy się nie witam, a potem mam tyle do słuchania, że głowa nie mała. Weszłam wyprostowana do kuchni. Zadbana kobieta opierała się o blat z przyłożonym telefonem do ucha. Podeszłam do niej z sztucznym uśmiechem. Pocałowałam ją w policzek i już chciałam iść.
- Luno, moja siostra do ciebie - podała mi telefon.
-Tak?- Spytałam się przez telefon oszołomiona, bo od kilku miesięcy nie miałam z nią kontaktu. Matka odeszła ode mnie parę kroków robiąc posiłek. Usiadłam na krześle. Nie słyszałam przez chwile nic. Nagle usłyszałam szum i krzyki.
- Kochanie! Jak ci się zmienił głos , teraz pewnie masz powodzenie u chłopców.
-Wcale ...- Chciałam dokończyć lecz mi przerwano.
-Masz kandydata na bal?
-Nie mam.
-Pamiętasz, że w naszej rodzinie ten bal jest ważniejszy od rodziny?
-Ale nie mam na to wpływu.
-Od "ale"się nie zaczyna zdania młoda damo! Masz sukienkę?
-Mama wszystko mi przygotowała.
-To doskonale Luna muszę iść na masaż. Buziaczki!- Rozłączyła się. Tak jak zwykle zajęta wydawaniem pieniędzy. Westchnęłam z rezygnacją zasuwając krzesło.Poprawiłam sukienkę i pobiegłam do swojej sypialni. Ład i równowaga to były idealne stwierdzenia dla mojego pokoju. Czułam się jak w hotelu, ale to była gorzka prawda o moim życiu. Rzuciłam się na łóżku z westchnieniem.
JACK
Leżałem na kanapie w salonie wpatrując się w skrawek nieba widoczny z tej perspektywy. Nie potrafiłem skupić się na oglądaniu telewizji, dochodziły do mnie jedynie pojedyncze słowa z beznadziejnej komedii. Telefon, który leżał na stoliku do kawy, wyrwał mnie z letargu. Natychmiast przypomniałem sobie o smsach, które otrzymałem w szkole. Gwałtownie się podniosłem i zdenerwowany zrzuciłem telefon sięgając po niego. Podniosłem komórkę chcąc szybko przekonać się o treści wiadomości. Na ekranie znów ujrzałem nieznany numer. "Geje są przystojni. Potwierdzona informacja."
~☆~
Zapraszamy na naszego aska: m.ask.fm/artistx2