JACK
-Jak ci się układa z twoją panienką z klubu?- Spytał Christian przed ostatnią lekcją. Uśmiechał się szeroko i uniósł wyzywająco brwi.
-Co masz na myśli?- Udawałem głupiego zdając sobie sprawę, że pyta o tajemniczą blondynkę, z którą nie miałem żadnego kontaktu od incydentu z imprezy. Opierałem się o ścianę obok sali, w której mieliśmy mieć następne zajęcia.
-Całuśna dziewczyna i Ty, przecież wiem, że jednorazowe numerki nie są w twoim stylu.- Nie rozumiałem, czemu tak bardzo zależało mu na szczegółach z mojego życia miłosnego, które swoją drogą aktualnie nie istniało.
-Czy nie wystarczająco razy mówiłem, że nie jesteśmy parą i nie idziemy razem na bal?- Zirytowany powtarzałem kolejny raz te same słowa. Powoli stawały się moją mantrą.
-Jak chcesz dalej to ukrywać to proszę bardzo.- Mruknął tak cicho, że ledwie usłyszałem.
-O co ci chodzi, Chris? Może to ja o czymś nie wiem.- Coraz bardziej rudzielec nie dawał mi spokoju. Zacisnąłem dłonie w pięści. Niczego w tamtym momencie nie pragnąłem bardziej niż przywalić mu cegłą w tą głowę, w której znajduje się znikomej wielkości móżdżek.
-Spokojnie ogary.- Pomiędzy nas wkroczył Kai nagle pojawiając się przed nami z czarną reklamówką.- Chcecie się odstresować to mam dla nas artystyczne plany na popołudnie.
-Nie pójdę z tobą już nigdy więcej do galerii sztuki, Kai.- Oświadczyłem szybko. Ostatnia wizyta skończyła się zniszczeniem dzieła życia jakiegoś zagranicznego malarza. Kai wziął ze sobą pędzel oraz czerwoną farbę i tak oto piękny zachód słońca zamienił się w krwawą tragedię.
-Zawsze doceniałeś sztukę nowoczesną, Jack.- Blondyn uśmiechał się szeroko na wspomnienie przerwy świątecznej.
-Nie kiedy wszyscy wokół mówią o akcie wandalizmu nieznanych sprawców. Pokazali to w mediach na całym świecie.- Przypomniałem.
-W tak młodym wieku zyskałem sławę, niestety nadal nie otrzymałem wynagrodzenia.- Śmiał się.
-Mieliśmy szczęście, że twój wujek był tam ochroniarzem.
-Uwielbiam twoją odpowiedzialność, misiu.- Chudzielec objął mnie ramieniem.- Ale przyznaj, że dobrze się bawiłeś.
-Ani trochę.- Nie mogłem powstrzymać uśmiechu odtwarzając jak na palcach przechodziliśmy obok śpiącego drugiego ochroniarza.
-Wiedziałem.- Uniósł zadowolony w górę ręce.- Moi drodzy przyjaciele w tej siatce skrywa się tajemnica.- Pokazał nam zawartość torby na zakupy, a my mieliśmy okazję ujrzeć spreje.
-Kolejna nielegalna przygoda?- Ucieszył się Chris i przybił z Kaiem piątkę.
-Hip hip hurra.- Powiedziałem najbardziej niezadowolonym, zrezygnowanym głosem. Wiedziałem jednak doskonale jak bardzo mi się to spodoba. Wreszcie będę mógł narysować coś dla większego grona odbiorców, niż nauczyciel przeglądający mój zeszyt.
-Twój entuzjazm jest balsamem dla mojej duszy.- Kai przewrócił oczami.
-Ciekawe czy równie mocno zadowolona jest- nie dokończył rudzielec.
-Kto?- Ciągnąłem go za język.
-Twoja mama.- Uratował się, zanim zadzwonił dzwonek. Uśmiechnąłem się jedynie do niego wchodząc do klasy, co odwzajemnił.
LUNA
Poranek dla mnie jest zawsze stratą czasu w domu. Zawsze pojawiam się szybciej niż powinnam. Co zrobić gdy dom to wcale nie rodzina? Trzeba ją omijać. Dziś postanowiłam szybciej iść do drzewa. Zobaczyć znów ten widok. Czuć na skórze powiew wiatru. Liście tańczyły w swoim tempie. Nie mogłam się doczekać listu, a równocześnie bałam się co tam zobaczę. Od wczorajszego dnia zmieniłam drogę do szkoły. Nie chciałam natrafić na tego chłopaka.