24.

119 18 1
                                    

LUNA

Najgorsze słowa mogą wypłynąć z naszych ust, gdy emocjami rządzi złość. Obudziłam zraniony wulkan. Wytrzeszczył oczy zadziwiająco szeroko, dłonią zakrył twarz. Widziałam tą złość w oczach, które chciał ukryć, czułam się winna. Oddech miał szybki jakby biegł za pędzącym autobusem. Wstałam chwiejąc się, nie czułam nic oprócz złości na siebie. Kochał go a on kochał jego, nie mam pojęcia dlaczego zerwali. Od chwili wypowiedzianych słów zakrywałam usta z zaskoczeniem. Miałam nadzieję, że babcia nie usłyszała moich krzyków, a Rick nie wziął tego na poważnie. Rick nagle szybko zawrócił do drzwi. Po sekundzie zdałam sobie sprawę, że wyjdzie i szybko nie wróci. To przeze mnie.

-Przepraszam!- Krzyknęłam za nim.

Biegł nie odwracając się. Zamknęłam drzwi tracąc czas. Ujrzałam tylko Ricka w samochodzie, który szybko ruszył w nieznaną mi drogę. Jeśli go nie złapie nie dotrę do niego, chcę pomóc im. Chciałabym by znów radośnie mówił o najbliższych z uniesioną wargą. Miałam być jego oparciem a nie osobą komentującą jego niedorzeczne zachowania.

-Do cholery Rick zatrzymaj się.- Biegłam za samochodem tracąc siły.

Znów potrzebuję kondycje by wewnętrzne siły zatrzymać przed wypadkiem. Rick zwolnił.

-Stój! Porozmawiaj ze mną!!- Krzyknęłam gdy auto przyśpieszyło na piskach opon.

Kopnęłam kamień, który napotkałam w drodze. Chciałam widzieć samochód, dlatego biegłam lecz już niezbyt szybko. Wzrok miałam utkwiony w pustej drodze. Jeśli zepsuję im życie to moja wina. Nie mogłam się zamknąć jak zawsze. Chciałam usiąść na drodze i się obudzić ze snu. Nie mając świadomości, że wyglądam jakbym uciekła z psychiatryka. Westchnęłam padając na ciężkie ciało. Chciałam znów biec lecz osoba złapała mnie szybko za ramię. Przestraszona wyrywałam się oprawcy.

-Spójrz na mnie, to ja Chris.- Powiedział otulając mnie ramionami.- Nie płacz.- Szepnął.

-Cooo tu robisz?- Starałam się jak zwykle mówić swoim głosem.

-Szedłem.- Zaśmiał się.- Co się stało ci?- Powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.

-Nieważne-skłamałam.

-Mów nie puszcze cię, dopóki nie dowiem się jaki jest powód twojego płaczu.- Powiedział groźnie rudowłosy.

-Eh.- Westchnęłam.- Jesteś uparty.

-Mów.- Ostrzegł.

-Mój przyjaciel zerwał z chłopakiem.- Szepnęłam.- I widać, że jest zraniony, a ja go doszczętnie złamałam.

-Gej?- Zaśmiał się.

Miałam ochotę go uderzyć.

-Przestań.- Warknęłam.

-Dobra.- Utrzymywał poważną minę.-Pomogę ci, ale powiedz coś więcej co się stało.

-Ale to ma być tajemnica.- Ostrzegłam go, pokiwał głową.- Mój przyjaciel przyszedł zezłoszczony do domu winiąc matkę za wszystko, byłam zła; bo przez niego płakała, a to nie jej wina, że jej syn zerwał z chłopakiem nie znając powodu ich rozłąki.

-On był pewnie babą w tym związku.- Szepnął sam do siebie.- Sorry- Podniósł ręce gdy zobaczył mój wzrok.- Chcesz ich pogodzić?

-Tak.

-Mam pomysł.- Krzyknął rudowłosy.- Tylko musimy mieć adres jego byłego chłopaka.- Mrugnął do mnie.

-Babcia musi wiedzieć!- Szepnęłam do siebie.

Kryzysowy chłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz