06.

265 36 11
                                    

LUNA

Ciągły strach rozżalał moje
serce. Rebecca co chwilę dawała mi złowrogie spojrzenia. Zdziwiło mnie, że nie podeszła do mnie. Knuła coś. Byłam tego pewna na milion procent. W czarnej sukience w stylu mojej mamy siedziałam w ławce rozmyślając o tym. Nie chciało mi się kłócić co mam ubrać, bo dziś nie miałam humoru.I tak zniszczyłam sobie życie. Rebecca'i przyjaciółka obserwowała mnie z zacięciem. Nie mogąc wytrzymać jej wzroku skupiłam wzrok na zeszycie. Nie mogłam nikomu spojrzeć w oczy.

-Co się stało?- Spytała.

-Nic.- Odpowiedziałam szybko.

-Dziecinko jeszcze nam się nie rozrycz!- Zaśmiała się z goryczą. Idealny śmiech do kreskówki. Nie mam zielonego pojęcia czemu była kiedyś dla mnie kimś ważnym.-Przepraszam z przyzwyczajenia jestem wredna. -Uśmiechnęła się do mnie? Chyba tak. Puściła mi oczko i wyszła z sali szybko równo z dzwonkiem. Dziwnie się zachowała. Czy oni chcą wybrać idealny moment by mnie poniżyć?

Szłam w stronę mojego ulubionego miejsca. Poprawiłam włosy które wpadły mi w oczy. Tracąc widok z oczu poczułam na sobie uderzenie. Spojrzałam na chudego chłopaka.

-Przepraszam.- Powiedział zaczerwieniony i pośpiesznie odszedł. Nie zważając na tłum wspięłam się na drzewo.Oparłam głowę o pień. Wysłuchawszy wiatru marzyłam o spontanicznym życiu. Zapach kwiatów i skoszonej trawy przypominał mi sceny z dzieciństwa.

"Dziewczynka o różowych włosach trzymała białego misia. Wyciągnęła małą rączkę w moją stronę.

- Jestem Lexi, a jak ty masz na imię?

- Luna -Poprawiłam skrawek różowej sukienki.

-Dzieci mówią że jesteś dziwna?- Mój uśmiech zniknął.- Ale to jest fajne!"

Od tamtego czasu właśnie znałam jedną ze świty Rebecca'i jako przyjaciółkę. Nie mogłam uwierzyć jak zmieniło mi się życie, a jednocześnie było takie same. Żałowałam, że sama sobie pomieszałam życie. Przycisnęłam głowę bardziej, ale natychmiast odskoczyłam. Poczułam lekkie ukłucie. Obróciłam delikatnie głowę w stronę pinezki. Wisiała inna kartka od mojej. Może jest nadzieja! uśmiechnęłam się ze szczęścia trzymając kartkę. Widziałam staranne pismo a na końcu literkę -J. Z nadzieją czytałam starannie każde słowo i nadzieja prysnęła tak szybko jak się pojawiła.

"Spróbuj zapalić maleńką świeczkę, zamiast przeklinać ciemność."-J

JACK

Wyczekująco wpatrywałem się w sekundową wskazówkę zegara odmierzającą ostatnią minutę lekcji. Telefon schowany przed wzrokiem nauczycielki zawibrował. Andrew uniósł śmiesznie brwi spodziewając się, że podzielę się z nim wiadomością od dziewczyny. Nadal nie miałem pojęcia jak bez użycia młotka wybić jemu i pozostałym głupotę z głowy. Żadnej dziewczyny w moim życiu nie było, więc smsa od niej także.

Równo z dźwiękiem dzwonka oznajmiającego przerwę spojrzałem na ekran komórki. Numer obok białej koperty nic mi nie mówił. Szybko otworzyłem wiadomość i odczytałem: "Jesteś gejem?". To musiała być pomyłka. Albo to głupi żart, któregoś z chłopaków. Z drugiej strony oni żyli w przeświadczeniu, że mam dziewczynę. Tylko pomyłka wchodziła w grę. Wystukałem sms zwrotny: "Musiałeś się pomylić.".

W sali było pusto, wszyscy wyszli przede mną na przerwę. Szybko się spakowałem i podążyłem w ślady pozostałych.

Wyszedłem na zewnątrz, gdzie w tłumie uczniów wypatrywałem Kaia. Po chwili ujrzałem blond czuprynę i uniesioną rękę wskazująca mi położenie chłopaka. Trzymany w mojej dłoni telefon ponownie zawibrował. Spodziewałem się ujrzeć przeprosiny od ostatniego nadawcy. Przepychając się przez gąszcz rówieśników przeczytałem dwa słowa: "Nie sądzę.".

-Zdaję mi się, że właśnie widziałem twoją- Nie dokończył Kai.- Stary, wszystko dobrze?- Wyglądał na naprawdę zmartwionego, więc musiałem wyglądać równie okropnie jak się czułem.- Nie wyglądasz najlepiej. Jeśli chcesz żygać to na któregoś z tych przygłupów. Błagam uważaj na moje nowe buty.

-Nie będę żygał.- Zapewniłem chudzielca. Jeśli ten sms nie był pomyłką to czym?- Zrobisz coś dla mnie?

-Ludzie, odsuńcie się, będzie zwracał stołówkowe żarcie!- Krzyknął przekrzykując gromadę ekscytujących się w rozmowach uczniów. Momentalnie wokół nas zrobiło się dużo miejsca.

- Nie o tego typu pomoc mi chodziło.

-Fałszywy alarm!- Ponownie wrzasnął.

- Sprawdzisz do kogo należy jeden numer?- Jeśli ten sms wysłał ktoś z naszej szkoły, to blondyn jest odpowiednią osobą, żeby dowiedzieć się kto to był. Miał numery do wszystkich, choć nie miałem pojęcia jakim cudem udało mu się je zdobyć.

-Dla ciebie wszystko, złotko.- Udał, że się do mnie przymila.

-Zapamiętam te słowa, pączusiu.- Zaakcentowałem ostatnie słowo.

Kryzysowy chłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz