19.

194 23 4
                                    

LUNA

-Wychodzę. -Ogłosiłam nerwowej matce.

-Znajdź pracę inaczej nie wejdziesz do domu.- Krzyknęła, gdy zamknęłam drzwi.

Nie chciałam wracać do niej z chęcią, ale muszę gdzieś mieszkać. Zawsze miałam małą nadzieję, że mnie kocha, ale to zbyt piękne by było prawdziwe.

Mnie się nie da kochać, jedyne uczucie przy mnie to litość. Szłam przez zarośla by wydłużyć czas drogi do szkoły. Nie miałam ochoty iść do szkoły ale mus to mus. Zebrałam włosy w niedbały kok. Moje chude nogi chwiały się pod presją gałązek i nierównej drogi.

Jedyne co czułam to pustka, która wnikała we mnie co dzień. Otuliłam się czarną bluzą mocniej. Spoglądałam na omijaną zieleń by pojawiły się budynki. Szare, spróchniałe z desek stały czekając na odmalowanie.

Tak samo jak ja czekałam na szczęście. Moim oczom ukazał się wielki budynek zwany szkołą. Nabrałam dużo powietrza by uciekł ode mnie zły nastrój i wypuściłam.

Chciałam spojrzeć na telefon, ale nie miałam jak. Przez ten durny wypadek straciłam swojego przyjaciela i kontakt ze światem. Wiedziałam, że dzwonek musiał już zadzwonić, ale nie przejmowałam się niczym.

Ukucnęłam przy drzewie. Położyłam torbę na trawę, a sama wspięłam
się na drzewo. Bałam się treści kartki. Usiadłam dosyć wygodnie . Zobaczyłam nie moją kartkę, ale tego "J". Odpięłam ją od pnia. Zaczęłam ją czytać.

"Przepraszam. Nie chciałem cię urazić. Chciałem żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć, a zrozumiałaś to jako powiew chłodu z mojej strony. Możemy zacząć jeszcze raz? -J "

Byłam zła, ale jednocześnie to jedyna osoba, która chce ode mnie szansę. Możliwe, że ktoś ze mną pogrywa, ale oby nie.

JACK

-Spotkałem wczoraj Margo.- Zaatakowałem Andrew przed pierwszą lekcją zanim zdążył przywitać się choćby skinieniem głowy. Byłem pewny, że ucieszy się, że złapaliśmy ze sobą kontakt.

-Była z kimś?- Spytał piskliwym głosem.

-Co masz na myśli?- Chłopak patrzył zdenerwowany na swoje buty.- Jesteś o nią zazdrosny? Boisz się, że cię zdradza?- Zaskoczył mnie swoją reakcją.

-Sam nie wiem co powinienem myśleć.- Wyznał.- Słyszałeś co mówił Chris. Słowo przyjaciela przeciwko słowu dziewczyny. Jestem pomiędzy młotem a kowadłem.

-W tym przypadku jestem po stronie Margo.- Obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem.- Nie chce cię skrzywdzić, wierzę w to.- Powiedziałem to, aby go uspokoić. Naprawdę zacząłem ufać w dobre intencje jego drugiej połówki.

-A Chris?- Dalej nie był przekonany.

-To idiota, zależy mu tylko na własnym szczęściu. Sam wiesz, że nie ma szczęścia do kobiet. Margo była na pewno jedyną dziewczyną, jaką miał i jak się jej uczepił to nie chciał puścić.

-Racja, potrafi być upierdliwy. Jednak nie zmienia to faktu, że jest moim przyjacielem. Ufam mu.- Powoli traciłem cierpliwość.

-Zaufanie jest podstawą związku.- Przypomniałem mu.- Kochasz Margo?

-Masz jakieś wątpliwości?- Oburzył się.

-Nie daj jej odczuć, że masz wątpliwości czy jest w stosunku do ciebie szczera. Pokaż jej, że jest dla ciebie ważna i nie pozwól by ktoś stanął na waszej drodze do krainy szczęśliwości.- Doradziłem.- Zwłaszcza taka kanalia jak Christian.

-Dziękuję.- Uśmiechnął się lekko.- Dobry z ciebie przyjaciel. Nawet, jeśli wkurza mnie ta twoja przystojna buźka.- Roześmiał się, ja również.

-Była sama.- Powiedziałem na koniec, aby nie zrobił nic głupiego. Nie wiedziałem czy wziął sobie moje wcześniejsze słowa do serca czy tylko udawał.- Szukała pracy.- Wyjaśniłem.

-Wspominała o tym.- Odparł.

-Chyba znalazła. U mojej siostry.- Miałem nadzieję, że oferta pracy spodobała jej się i zdecyduje się podjąć opiekę nad Lily. Andrew był zamyślony. Odszedł powoli, po chwili odwrócił się, machnął ręką przypominając sobie, że nawet się nie pożegnał.

LUNA

Usiadłam na jakieś ławce. Wyciągnęłam ogłoszenie od tego chłopaka. Lekko rozwinięta leżała na moich jasnych spodniach. Robiło się mroźnie, założyłam kaptur. Byłam sama w parku. Nie ma krzyczących dzieci ani spacerujących par. Zaczęłam czytać ogłoszenie.

"Zatrudnię odpowiedzialną osobę do opieki nad 5-letnią córką. Praca w godzinach 15-20 od poniedziałku do piątku. Zainteresowanych proszę o kontakt pod numerem: 514 875 436, tą drogą uzyskają państwo więcej informacji."

Z uśmiechem na twarzy zapisałam numer na nadgarstku. Byłam zmieszana, ale musiałam znaleźć prace i choćby było nim rozpieszczone dziecko to musiałabym wytrzymać.

Usłyszałam męskie głosy. Popatrzyłam się w kierunku dwóch chłopaków. O nie. Jeden był chłopakiem z imprezy a drugi co chciał mi krzywdę zrobić. Złapałam ze złym chłopakiem wzrok. Zanim mogłam myśleć zaczęłam biec upuszczając ogłoszenie. Poprawiałam mój nałożony kaptur na głowę by nie spadł mi. Oddychałam szybko. Nie miałam sił. Zobaczyłam, że chłopak za mną biegnie. O nie!

JACK

Nie wiem czemu wplątałem się w odprowadzenie Chrisa do domu. Nie dość, że wydłużyłem sobie powrót to jeszcze musiałem słuchać jego ciągłych narzekań. Chyba jednak wiem czemu się zgodziłem. Była to jedyna możliwość, aby nie iść za Rebeccą, która napatoczyła się nie wiadomo jak, ani skąd i zmierzała w tym samym kierunku co zwykle ja.

-Masz dziś randkę?- Spytał zaciekawiony. Zatrzymałem się, bo tak zdziwiło nie to pytanie.

-Skąd ten pomysł?

-Wieszałeś plakaty, o co chodziło? Szybkie randkowanie?- Wypytywał. Najchętniej skłamałbym, bo irytowała mnie jego ciągła dociekliwość.

-Nawet, jeśli to co?- Uniosłem wyzywająco brew.

-Jakby zgłosiła się jakaś dziewczyna, którą nie jesteś zainteresowany chętnie wziąłbym jej namiary.- Widziałem, że coś kręcił i wcale nie chodziło o znalezienie dziewczyny.

-Nie szukam miłości.- Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

-Już ją masz.- Skwitował.

Nawet nie zdążyłem zaprzeczyć, bo nagle zerwał się do biegu. Stałem jak wryty. Chciał, żebym go odprowadził, po czym uciekł. Niepotrzebnie nadłożyłem drogi.

Przyjrzałem się dokąd biegnie i zauważyłem, że przed nim równie szybko i z wielką determinacją porusza się zakapturzona postać. Nie miałem wątpliwości, że to dziewczyna, ale nie było żadnej szansy, abym się dowiedział kim była. A jeszcze przed chwilą siedziała na pobliskiej ławce z kartką w ręce. Nie zwróciłem na nią większej uwagi niż na drzewa, niebo czy spacerującą parę. Podszedłem w tamto miejsce i pod ławką leżał porzucony papier. Podniosłem go, ciekawość zwyciężyła. Było to ogłoszenie o pracę, dokładnie jedno z tych, które wczoraj przyklejałem. Skąd do licha miała ofertę, w dodatku bez wątpienia nieprzyklejoną do żadnego słupa czy drzewa? Jeśli zamierzała się zgłosić do siostry zdecydowana przyjąć stanowisko nie odpuszczę, dopóki nie dowiem się kim była. Z pewnością Chris mi nie pomoże rozwikłać tej zagadki.

Misie, z okazji Mikołajek dodajemy rozdział. :* Mamy nadzieję, że miło spędziliście ten dzień. :D

Mamy dla Was jeszcze kilka informacji:
-Za tydzień (sobota) pojawi się Liebster Awards (trochę już zaległe).
- Za 2 tygodnie nie będzie rozdziału, robimy sobie krótką przerwę.
-Natomiast od 21 grudnia (poniedziałek) do końca świąt rozdziały będą pojawiać się codziennie. To będzie nasz prezent dla Was. Liczymy, ze będziecie zadowoleni. :D
Do następnego. ♡



Kryzysowy chłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz